Losy Haliny Glińskiej, dziewczyny legendarnego Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”, zapewne są losami wielu ludzi, których młodość przypadła na czas wojny. Przed wybuchem wojny całe życie stało przed nimi otworem, byli zakochani, cieszyli się młodością, a nagle cały ich dotychczasowy świat zniszczyła wojna.
Halina Glińska była dziewczyną Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”. Jednak jej wspomnienia nie są pisane w formie plotkarskiej czy sensacyjnej. To po prostu opowieść o niezwykłej miłości dwojga młodych ludzi w czasach wojny. W spisaniu wspomnień Glińskiej (po mężu Sapalskiej) pomogły Dorota Majewska (pisarka związana z Warszawą) oraz Aleksandra Prykowska-Malec (aktorka, która wcieliła się m.in. w rolę Basi Sapińskiej, sympatii Alka Dawidowskiego w filmie „Oni szli szarymi szeregami”).
Tadeusz był młodszym bratem Anny Zawadzkiej, która była drużynową Haliny Glińskiej. „Błękitna” drużyna Glińskiej często spędzała czas z męską „Pomarańczarnią”, w której był m.in. „Zośka” oraz Jan Bytnar „Rudy”. Podczas jednego ze wspólnych ognisk gościł pieśniarz z Zaolzia, Gałuszko. Prawdopodobnie spodobała mu się wtedy Halina, ponieważ głośno zaśpiewał refren arii Jontka z „Halki” – „Hej, Halino, hej, jedyno, dziewczyno moja…”. Nikt nie miał wątpliwości, że śpiewał dla Glińskiej.
„Może właśnie wtedy dostrzegł mnie Tadeusz? A może wcześniej? Tego nie wiem. Nigdy nie śmiałam go o to zapytać. Dzisiaj nie męczyłabym się domysłami. Ale wtedy panny były skromne i wstydliwe. Z chłopcami bywało podobnie. Kiedy przychodziłam do Hanki [Zawadzkiej] na zebrania drużyny, drzwi zwykle otwierał Tadeusz i szybko się ulatniał. Aż pewnego dnia, być może był to wieczór, zaproponował, że mnie odprowadzi do domu. I tak się zaczęło. Zostałam dziewczyną Tadeusza Zawadzkiego +Zośki+” – wspominała Halina Glińska.
Czas pierwszej młodzieńczej miłości przypadł na czasy okropieństwa wojny. Ale nawet w tym dramacie młodzi ludzie starali się odszukać chwil szczęścia.
„Jeden z najpiękniejszych dni mojego życia! Dwudziestego drugiego maja w czterdziestym drugim poszliśmy z Tadeuszem do ogrodu botanicznego, żeby uczcić moje imieniny. (…) Tadeusz miał na sobie białą koszulę, w której lubiłam go najbardziej. Był taki wytworny jak nigdy wcześniej. Długo spacerowaliśmy alejkami. Podziwialiśmy kwiatową feerię barw. Śmialiśmy się do siebie jak dzieci. Zachłannie łapaliśmy chwile szczęścia. Nie wiedzieliśmy, czy będą nam jeszcze dane. Usiedliśmy na ławce pod okazałym krzakiem pachnącego bzu. Nie mogłam powstrzymać emocji. Poderwałam się i poprosiłam go o najpiękniejszy uśmiech dla mnie. Musiałam go sfotografować. Zrobiłam wiele zdjęć. Szkoda, że ocalały tylko dwa. To były ostatnie chwile beztroski. Niecały rok później w akcji pod Arsenałem straciliśmy naszych najbliższych przyjaciół Jasia i Alka” – wspominała Halina Glińska.
Reprodukcję tego zdjęcia czytelnicy odnajdą w książce. Na rewersje fotografii znajduje się dokładna data jego powstania. Nie zostało one wykonane, tak jak podają to inne źródła, po śmierci „Rudego” i „Alka”, ale właśnie w te wspominane przez Glińską jej imieniny.
W następnym roku, już po raz ostatni, Zawadzki przyniósł Halinie jedną herbacianą różę, która pochodziła z hodowli jego ojca – Józefa – z ogrodu w Zalesiu. „Zośka” położył różę na desce do prasowania i wyszedł. Imieniny Haliny miały miejsce tuż po udanej akcji pod Celestynowem.
Halinie udało się jeszcze zrobić jedno – ostatnie – zdjęcie Zawadzkiemu, tuż przed jego śmiercią. Zostało one wykonane około 15 sierpnia 1943 r. w Świdrze podczas ich ostatniego spotkania.
Zapewne większość osób postrzega Zawadzkiego przez pryzmat „Kamieni na szaniec” lub wspomnień innych członków Szarych Szeregów. Natomiast dzięki wspomnieniom Glińskiej możemy poznać Zawadzkiego od „codziennej” strony. Glińska opisuje jego gest, którym poprawiał włosy, jak charakterystycznie unosił brew, kiedy się nad czymś zastanawiał. „Tadeusz potrafił robić wszystko. Jeśli czegoś nie umiał, to się uczył. Matka, którą uwielbiał, a której niestety nie poznałam, zmarła, zanim zaczęłam bywać w domu Zawadzkich. Nauczyła go gotować i piec doskonałe ciasta. Miał słabość do słodyczy. Pamiętam, że w Zalesiu specjalną maszynką kręcił lody” – wspomina Glińska.
Glińska opisuje również, że na pewien sposób Zawadzki miał w sobie męską próżność. Kiedyś został zatrzymany i przewieziony na Gęsiówkę, z której został zwolniony dopiero po sześciu dniach. Wówczas zostały mu ogolone włosy. Halina Glińska wspominała, że „Ogolony +na zero+ unikał spotkania ze mną. Dopiero kiedy wyrósł mu na głowie jeżyk, umówiliśmy się w moich stronach pod Warszawą. Przez jakiś czas przebywałam z matką w Świdrze. Lubiłam fotografować i chciałam go uwiecznić w nowej odsłonie. Pozwolił mi na to dopiero, kiedy włosy gęsto pokryły mu głowę. I tu wyszła na jaw męska próżność”.
Glińska opisuje również kulisy powstania książki „Kamienie na szaniec”. Po śmierci „Rudego” i „Alka” Zawadzki załamał się. Był to dla niego bardzo trudny czas, przeżywał cierpienie z powodu śmierci najbliższych i był świadomy odpowiedzialności, która na nim spoczęła. Przez Jana Rossmana oraz ojca i siostrę został przekonany do tego, aby pisać pamiętnik. Potem swoje zapiski przekazał Aleksandrowi Kamińskiemu. Stały się one bazą dla powstania „Kamieni na szaniec”. Kamińskiemu nie do końca odpowiadał tytuł, chciał przeforsować swój – „Życie i śmierć”. „Zośka” jednak nie ustąpił, bo ten tytuł miał dla niego szczególne znaczenie. Kiedy zmarł „Rudy”, 30 marca, Jan Rossman zabrał Zawadzkiego do siebie do mieszkania. Przyszło też jeszcze kilku innych przyjaciół. W trakcie rozmowy Tadeusz przeczytał fragment wiersza Juliusza Słowackiego „Testament mój”, który przed śmiercią przypomniał mu „Rudy”.
Dla Haliny Glińskiej Tadeusz Zawadzki do końca życia pozostał kimś ważnym – tą pierwszą, młodzieńczą miłością. I chociaż wyszła ona za mąż i miała szczęśliwą rodzinę, to jak sama zauważa, nie była zakochana w swoim mężu.
W swoich wspomnieniach nie ogranicza się tylko do Tadeusza Zawadzkiego. Jej opowieść to również saga rodzinna, ale także historia jej przyjaciół i kolegów z czasów harcerstwa i Szarych Szeregów.
Na końcu książki znajduje się również aneks, w którym autorki zebrały w formie szczegółowych haseł osoby, miejsca czy zdarzenia, o których opowiadała Halina Glińska.
Halina Sapalska (z d. Glińska) zmarła 15 listopada 2015 r. Została pochowana na warszawskich Powązkach.
Książka „+Zośka+. Moja wielka miłość. Wspomnienia Hali Glińskiej” Doroty Majewskiej i Aleksandry Prykowskiej-Malec ukazała się nakładem wydawnictwa Muza.
Anna Kruszyńska (PAP)