Był kwintesencją aktorstwa i teatru – wspominał Jerzy Jarocki. W filmach Krzysztofa Zanussiego wykreował bohatera symbolizującego uwikłania polskiego inteligenta – pisano o jednym z najwybitniejszych powojennych aktorów polskich. 14 lipca mija 10. rocznica śmierci Zbigniewa Zapasiewicza.
"Tworzył wokół siebie przestrzeń niesamowitej refleksji, intelektu, a rozmowa z nim to była prawdziwa rozkosz" – wspominał reżyser Krzysztof Zanussi, z którym Zapasiewicz przyjaźnił się blisko 40 lat. "To, że umiem poskładać trzy fakty do kupy, jeszcze nie znaczy, że jestem intelektualistą" - skromnie prostował aktor w rozmowie z "Przekrojem" w 1993 r.
"On był bardzo wyciszony, nie słyszało się o nim żadnych sensacji. Był po prostu godnym człowiekiem" - powiedziała Beata Tyszkiewicz. Michał Żebrowski twierdzi, że "był wielkim człowiekiem". "Aktor osobny. Nie chodzi o to, czy większy od innych, czy największy, ale o to, że był kwintesencją aktorstwa i teatru" - mawiał reżyser Jerzy Jarocki.
Niechętnie deklarował swój światopogląd. "Poezja Herberta odpowiada mojemu osobistemu poglądowi na świat. W szerszej perspektywie ujmuje najistotniejsze sprawy naszej rzeczywistości. Zachwyca mnie w niej brak agresywności, tolerancja wobec różnych sposobów rozumienia świata" - wyznał w wywiadzie dla "Teatru" (1987).
"Znałam go ponad 50 lat. Byłam asystentką Erwina Axera, a Zbyszek jego aktorem. Już wtedy wyróżniało go rzemiosło pokropione przez pana Boga talentem. Doskonale wiedział, w którym miejscu zrobić pauzę, machnąć ręką, zrobić krok do przodu. Najbardziej lubię te jego role, w których bez żadnych zewnętrznych atrybutów na oczach widzów przechodzi metamorfozę. Od czasu do czasu był bankieciarzem" - wspominała reżyser Izabella Cywińska.
"Od strony czysto profesjonalnej, poza jak najwszechstronniejszym opanowaniem warsztatu, obowiązkiem aktora jest wyzbycie się kokieterii, wszelkiej skłonności do ekshibicjonizmu i obrona na scenie każdej postawy ludzkiej" - wyjaśnił sam Zapasiewicz w wywiadzie dla "Teatru".
Zapasiewicz zagrał ponad 70 ról filmowych. Widzowie do dziś pamiętają jego kreacje m.in. w „Barwach ochronnych", "C.K. Dezerterach" i "Ziemi obiecanej".
Otaczała go sława estety i arystokraty ducha. Nie tylko studenci nazywali go Mistrzem.
Niechętnie deklarował swój światopogląd. "Poezja Herberta odpowiada mojemu osobistemu poglądowi na świat. W szerszej perspektywie ujmuje najistotniejsze sprawy naszej rzeczywistości. Zachwyca mnie w niej brak agresywności, tolerancja wobec różnych sposobów rozumienia świata" - wyznał w wywiadzie dla "Teatru" (1987).
Urodził się 13 września 1934 r. w Warszawie. Był synem piłsudczyka, przedwojennego działacza społecznego Zbigniewa Zapasiewicza, który zmarł dwa lata przed wybuchem II wojny światowej. Wychowała go matka, wywodząca się z inteligenckiej i artystycznej rodziny - jego wujami byli aktor Jan Kreczmar i reżyser teatralny Jerzy Kreczmar.
"Zapasiewicza spotkałem pierwszy raz w lecie 1945 r. w naszym parku Żeromskiego, jak bawił się obok ławki, na której siedziała jego matka. Miał miłą brązową twarz i czarne jak węgiel włosy. Okazało się, że mieszka na IV klatce w mieszkaniu swego wuja Jerzego Kreczmara" - wspinał pisarz Jarosław Abramow-Newerly w książce "Lwy mojego podwórka". Mieszkanie Kreczmara mieściło się w III kolonii Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (WSM) - od 1942 r. ukrywał się w nim reżyser, felietonista i teatrolog Erwin Axer, który przedarł się ze Lwowa.
Mały Zbyszek, którego szkolni koledzy przezywali "Słoń", pierwsze kroki aktorskie stawiał w szkole, żoliborskiej podstawówce przy Robotniczym Towarzystwie Przyjaciół Dzieci.
Najpierw chciał być inżynierem - w latach 1951-52 studiował na wydziale chemii Politechniki Warszawskiej. Ale wpływ wujów okazał się silniejszy i w 1956 r. Zapasiewicz ukończył Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Jego nauczycielami byli m.in.: Jan Kreczmar, Marian Wyrzykowski, Bohdan Korzeniewski, Zofia Małynicz i Stanisława Perzanowska.
"Życie jest zjawiskiem bardzo serio, więc można je traktować z dystansem, natomiast teatr to z założenia instytucja nie serio, więc trzeba ją traktować potwornie poważnie. Ponieważ jest z założenia grą, to znaczy, że trzeba go traktować z przesadną odpowiedzialnością - co nie znaczy, że bez poczucia humoru, tylko odpowiedzialnie. Tego nas uczyli profesorowie wyrośli w przedwojennej, zelwerowiczowskiej tradycji" - mówił w tomie "Zapasowe maski".
"Życie jest zjawiskiem bardzo serio, więc można je traktować z dystansem, natomiast teatr to z założenia instytucja nie serio, więc trzeba ją traktować potwornie poważnie. Ponieważ jest z założenia grą, to znaczy, że trzeba go traktować z przesadną odpowiedzialnością - co nie znaczy, że bez poczucia humoru, tylko odpowiedzialnie. Tego nas uczyli profesorowie wyrośli w przedwojennej, zelwerowiczowskiej tradycji" - mówił w tomie "Zapasowe maski" (oprac. K. Leżeńska, D. Wołodźko, Warszawa 2003).
Z warszawską szkołą teatralną związał się jako pedagog - wykładowcą został w 1959 r. a w 1992 r. otrzymał tytuł profesora zwyczajnego.
W 1956 r. Zapasiewicz został zaangażowany do Teatru Młodej Warszawy (od 1957 r. Teatr Klasyczny). Wcześniej na tej scenie grał w spektaklu dyplomowym - a w 1956 r. zadebiutował jako aktor postacią Ewarysta Galoisa w "Ostatniej nocy" wg Infelda w reż. Stanisława Bugajskiego. W 1958 r. zagrał dwie duże role - Śwista w "Bolesławie Śmiałym. Skałce" Wyspiańskiego w reż. Emila Chaberskiego i Zbyszka w "Moralności pani Dulskiej" Zapolskiej w reż. Jadwigi Chojnackiej.
W 1959 r. rozpoczął pracę w stołecznym Teatrze Współczesnym Erwina Axera. Występował tam u boku m.in.: Kazimierza Opalińskiego, Józefa Kondrata, Tadeusza Fijewskiego, Zofii Mrozowskiej, Haliny Mikołajskiej, Andrzeja Łapickiego i Tadeusza Łomnickiego.
Jak podaje Monika Mokrzycka-Pokora w "Culture.pl" zagrał m.in. "w przedstawieniach reżyserowanych przez Erwina Axera - Karola w +Pierwszym dniu wolności+ Kruczkowskiego (1959), Pyladesa w +Ifigenii w Taurydzie+ Goethego (1961), wykreował świetny epizod Zapowiadacza w +Karierze Artura Ui+ Brechta (1962) oraz wcielił się w postać Andrzeja Prozorowa w +Trzech siostrach+ Czechowa (1963)".
W latach 1966-83 był związany z Teatrem Dramatycznym - występował m.in. w spektaklach Ludwika Rene, Macieja Prusa, Jerzego Jarockiego i Kazimierza Dejmka. Jedną z pierwszych ważnych ról był Czacki w "Mądremu biada" Gribojedowa w reż. Ludwika Rene (1967). Jan Kłosowicz wspominał: "Czacki Zapasiewicza - ogromne zadanie aktorskie, ogromna rola, niewdzięczna i trudna rola buntownika i rezonera zarazem. (...) Jest autentycznie młodym buntownikiem, ale buntownikiem, którego najważniejsza cecha to nie gniew, ale rozsądek i umiejętność rozumowania. I tylko klęska takiego właśnie Czackiego okazuje się naprawdę tragiczna, a zarazem najbardziej równoznaczna z wyzwoleniem, ucieczką z klatki".
Potem były kolejne role w klasyce rosyjskiej - Rogożyn w "Idiocie" wg Dostojewskiego w reż. Stanisława Brejdyganta (1968) i Tariełkina w "Śmierci Tariełkina" Suchowo-Kobylina w reż. Bohdana Korzeniewskiego (1975).
W 1970 r. zagrał "Śmiesznego staruszka" Różewicza w reż. Piotra Piaskowskiego.
"Na deskach Teatru Dramatycznego świetne wyniki dawała współpraca Zapasiewicza z Jerzym Jarockim, u którego aktor grał zarówno w klasyce, jak i we współczesnym repertuarze. W +Królu Learze+ Szekspira (1977) jako Hrabia Kentu stworzył świetny duet aktorski z Gustawem Holoubkiem - Learem. Po Różewiczowskim Staruszku stworzył doskonałą rolę Laurentego w +Na czworakach+ w reż. Jarockiego (1972)" - pisała Mokrzycka-Pokora. U Jarockiego zagrał też w sztukach Mrożka - Paganiniego-Rzeźnika w "Rzeźni" (1975) i wybitną rolę Ojca w "Pieszo" (1981), a w 1982 r. - jednego z księży w legendarnym przedstawieniu "Mordu w katedrze" wg Eliota.
Wcześniej, w latach 70. Zapasiewicz wystąpił w Dramatycznym w dwóch spektaklach reżyserowanych przez Kazimierza Dejmka - "jako pełen prostoty i wewnętrznej prawdy Ogrodnik w +Elektrze+ Giraudoux (1973) i doświadczony, o niezwykłej wewnętrznej świadomości, tytułowy bohater w +Sułkowskim+ Żeromskiego (1974)". W 1976 r. wykreował pamiętną rolę Kubusia w "Kubusiu Fataliście" Diderota w insc. Witolda Zatorskiego.
Pojawiał się także w dramatach Wyspiańskiego. Był Konradem w "Wyzwoleniu" w reż. Jerzego Golińskiego i Wielkim Księciem Konstantym w "Nocy listopadowej" w reż. Macieja Prusa (1978). "Jest to Wielki Książę przeczuwający klęskę wszelkich rojeń. Książę u schyłku. Zapasiewicz rozgrywa to znakomicie. Najpierw butą, którą stara się oszukać tę prawdziwą wiedzę, ironizowaniem na temat przeczuć Gendre'a i autoironią. By wreszcie w finale zrzucić z siebie wszystko" - oceniła krytyk Marta Fik.
Z sukcesem kreował postaci-znaki w sztukach Gombrowicza - Pijaka w "Ślubie" w reż. Jerzego Jarockiego (1974) i Księcia Himalaj w "Operetce" w reż. Macieja Prusa (1980). Na zakończenie pracy w Dramatycznym Zapasiewicz zagrał jeszcze tytułową rolę w "Księdzu Marku" Słowackiego w reż. Krzysztofa Zaleskiego (1983).
"Posługuję się przemianą wyglądu. Nie mówię już o przemianie i charakterystyce wewnętrznej, której szukam zawsze. Próbuję, na przykład szukać: jak człowiek, którego mam grać, chodzi, jak mówi. Próbuję każdemu (na swój użytek, bo widz może nie zauważyć) wynaleźć indywidualny sposób mówienia" - wyjaśniał aktor w książce "Zapasowe maski".
"Od ról które wolno nazwać psychologicznymi i obyczajowymi portretami odtwarzanych bohaterów, na ogół szlachetnych, choć niszczonych przez okoliczności zmierza on ku konstruowaniu postaci-znaków, zresztą w sposób zaskakująco odkrywczy (zaskakująco - bo nie ma w naszym aktorstwie tradycji tego rodzaju). Tak jest z Laurentym w +Na czworakach+, Paganinim-Rzeźnikiem w +Rzeźni+ i nade wszystko Pijakiem w Gombrowiczowskim +Ślubie+. Udaje się tu Zapasiewiczowi rzecz rzadka: bohaterowie jego są zarazem ludźmi o określonych cechach charakteru (czasem nawet bliskich rodzajowości - jak Pijak) i ucieleśnieniem pewnych - w znacznym stopniu abstrakcyjnych pojęć" - próbowała opisać fenomen jego aktorstwa Marta Fik.
W 1983 r. aktor przeniósł się do Teatru Powszechnego; ważnymi rolami Zapasiewicza w tym teatrze były: tytułowa w "Baalu Brechta (reż. Piotr Cieślak), Sir w "Garderobianym" Harwooda i Król Ignacy w "Iwonie, księżniczce Burgunda" (reż. Zygmunt Huebner).
W latach 1987–90 był dyrektorem Teatru Dramatycznego. Przygotował wówczas polską prapremierę "Niebezpiecznych związków" Christophera Hamptona (1987) i wystawił "Kubusia Fatalistę" Diderota (1989), w którym tym razem zagrał rolę Pana. Następnie pracował w stołecznym Teatrze Polskim (1990-93), gdzie kreował m.in. Ignacego (Ojca i Króla) w "Ślubie" w reż. Tadeusza Minca.
Lata 1993-2000 to powrót Zapasiewicza do Współczesnego - zagrał Zachedryńskiego w "Miłości na Krymie" i tytułową postać w "Ambasadorze" Mrożka (reż. Erwin Axer) oraz Stomila w "Tangu" (reż. Maciej Englert). Również u Englerta był Sobakiewiczem w "Martwych duszach" Gogola i Reżyserem w "Naszym mieście" Thorntona Wildera.
W 2000 r. ponownie związał się z Powszechnym, gdzie po raz drugi w swojej karierze zagrał tytułowego "Króla Leara" w insc. Piotra Cieplaka.
Jak przypomniano w Encyklopedii Teatru Polskiego, "daje bezbłędny, aktorski koncert w spektaklu +Zapasiewicz gra Becketta+ w reż. Antoniego Libery". "Reżyser twierdzi, że idealne zrośnięcie aktora z beckettowskimi bohaterami brało się z tego, że miał zbliżoną do Becketta wizję świata. Agnostyk zastanawiający się nad problemami wiary, pesymistyczny co do kierunku, w którym zmierza cywilizacja, uważał, że mimo wszystko należy trwać przy wartościach" - napisano. Spektakl przygotowany na 70. urodziny aktora nie schodzi z afisza przez 4 lata.
Na tej stołecznej scenie wystąpił m.in. także jako Shelly Levene w "Glengarry Glen Ross" Davida Mameta (reż. Tadeusz Bradecki); Danforth w "Czarownicach z Salem” Arthura Millera (reż. Izabella Cywińska) i Henrik w "Żarze" Hamptona w reż. Edwarda Wojtaszka.
Jako reżyser Zapasiewicz zadebiutował w 1977 r. w Teatrze Dramatycznym realizacją "Urodzin Stanleya" Pintera. Olbrzymi szacunek przynosi mu cykl przedstawień z poezją Zbigniewa Herberta - w Teatrze Powszechnym w 1984 r. wyreżyserował spektakl "Pan Cogito szuka rady" (sam zagrał Pana Cogito), a "Powrót Pana Cogito" wystawił w 1990 r. w krakowskim Teatrze STU.
"Potrafił w doskonały, pełen prostoty sposób przełożyć skomplikowany, intelektualny dyskurs na scenę. Jego występy z poezją Herberta nie były suchą recytacją, Zapasiewicz umiał w swoich spektaklach wykreować pełnokrwiste, teatralne postaci. Poezję Herberta przeniósł także do Teatru Telewizji, realizując +Pana Cogito+ (1981), +Powrót Pana Cogito+ (1992) i +Lalkę+ (1999)" - przypomniano w "Culture.pl".
Ostatnie spektakle w reżyserii Zapasiewicza to: "Kwartet" Harwooda (zagrał Wilfreda Bonda) w Teatrze Współczesnym w Warszawie (2000), "Nad złotym stawem" Thompsona z Zapasiewiczem-Normanem Thayerem, "Historie zakulisowe" Czechowa z Zapasiewiczem-Tigrowem (oba w Teatrze Powszechnym) i "Ławeczka" Gelmana grana w Poznaniu na Scenie na Piętrze (2003).
Zapasiewicz ma także na swoim koncie ponad 170 ról w Teatrze Telewizji - m.in. postacie w przedstawieniu Kazimierza Brauna "Aktor" wg Norwida (1962) i w "Świadkach albo naszej małej stabilizacji" Różewicza w reż. Adama Hanuszkiewicza (1963). W 1965 r. przeniesiono do Teatru TV z Teatru Współczesnego "Ifigenię w Taurydzie" Goethego w reż. Erwina Axera, w którym aktor zagrał Pyladesa. Kolejne ważne role to: Nieznajomy w "Horsztyńskim" Słowackiego w reż. Jerzego Kreczmara (1966), Tomasz w "Pożegnaniu z Marią" Borowskiego w reż. Jerzego Antczaka (1966), Hrabia w cyklu przedstawień "Pana Tadeusza" w reż. Adama Hanuszkiewicza (1970-71).
"Jeśli przyjrzymy się najwybitniejszym realizacjom telewizyjnym Zapasiewicza, spostrzeżemy bez trudu to, co je łączy: klarowność postaci, czystość gestu kształtowanego przez wyraźną konstrukcję intelektualną, a także wzorową dyscyplinę w posługiwaniu się elementami ekspresji – głosem, mimiką, gestem" - pisała Barbara Kazimierczak w "Ekranie" (1972).
Zagrał też m.in.: Klaudiusza w "Hamlecie" Szekspira w reż. Gustawa Holoubka (1974), Kułygina w "Trzech siostrach" Czechowa w reż. Aleksandra Bardiniego (1974), Jerry'ego w "Dwoje na huśtawce" Gibsona w reż. Krzysztofa Kieślowskiego (1976), Johna Hale'a w "Czarownicach z Salem" Millera w reż. Zygmunta Huebnera (1979), Blocka w "Procesie Franza Kafki" w reż. Laco Adamika i Agnieszki Holland (1980), Wielkiego Księcia w "Kordianie" Słowackiego w reż. Gustawa Holoubka (1980).
Był wieloletnim współpracownikiem Teatru Polskiego Radia. W 1990 r. otrzymał laur Teatru PR - Wielkiego Splendora, a w 2005 r. przyznano mu Diamentowy Mikrofon (wyróżnienie Zarządu Polskiego Radia) za "wielkie i wybitne kreacje aktorskie w spektaklach i słuchowiskach teatru wyobraźni Polskiego Radia".
"W latach 60. i 70. pracuje jak szalony. Niemal nie wychodzi z teatru, współpracuje z radiem, z teatrem telewizji, decyduje się grać w filmach, choć po szkole przez kilka lat odrzucał propozycje reżyserów filmowych" - napisano w Encyklopedii Teatru Polskiego. Młody Zapasiewicz uważał, że "film to oszustwo".
"Ze Zbyszkiem po raz pierwszy zawodowo spotkałam się na planie obrazu Krzysztofa Zanussiego +Za ścianą+. Miał niebywałą zdolność poruszania się między skrajnie różnymi gatunkami: od dramatu, przez komedię, błazenadę, groteskę. Umiał ukazywać to co w człowieku jasne, ale potrafił też być bezwzględny w obnażaniu jego najmroczniejszych stron. W budowaniu postaci był przewrotny, niejednoznaczny" - wspominała Maja Komorowska.
"Posługuję się przemianą wyglądu. Nie mówię już o przemianie i charakterystyce wewnętrznej, której szukam zawsze. Próbuję, na przykład szukać: jak człowiek, którego mam grać, chodzi, jak mówi. Próbuję każdemu (na swój użytek, bo widz może nie zauważyć) wynaleźć indywidualny sposób mówienia" - wyjaśniał aktor w książce "Zapasowe maski". I dodawał: "dzisiaj próba kreacji rzeczywistości, a co za tym idzie kreacja aktorska, uchodzi za mało atrakcyjną. Widać to wyraźnie w filmach amerykańskich. Obsadza się ludzi, którzy nie kreują postaci, oni po prostu tacy są, więc pasują do danej roli".
Wystąpił w ponad 70 filmach. Zadebiutował w 1963 r. drugoplanową rolą Księdza w filmie obyczajowym Jana Łomnickiego "Wiano". "W filmach, głównie Krzysztofa Zanussiego (+Za ścianą+, +Barwy ochronne+, +Persona non grata+), wykreował bohatera symbolizującego uwikłania polskiego inteligenta" - oceniono w Encyklopedii Teatru Polskiego.
"Ze Zbyszkiem po raz pierwszy zawodowo spotkałam się na planie obrazu Krzysztofa Zanussiego +Za ścianą+. Miał niebywałą zdolność poruszania się między skrajnie różnymi gatunkami: od dramatu, przez komedię, błazenadę, groteskę. Umiał ukazywać to co w człowieku jasne, ale potrafił też być bezwzględny w obnażaniu jego najmroczniejszych stron. W budowaniu postaci był przewrotny, niejednoznaczny" - wspominała Maja Komorowska.
W latach 70. stworzył znakomite postaci w filmach Edwarda Żebrowskiego - naukowca Adama w "Ocaleniu" (1972) i Rygiera w "Szpitalu Przemienienia" (1978).
Zagrał też kolejną w swoim dorobku postać inteligenta - dziennikarza Jerzego Michałowskiego uwikłanego w konflikty osobiste i zawodowe - w filmie Andrzeja Wajdy "Bez znieczulenia" (1978). "Podwójna klęska wziętego reportera, zawodowa i rodzinna, nie wypadła zupełnie przekonywająco. Symetryczna równoległość obu porażek wydaje się nieco sztuczna, a o porażce zawodowej wiemy po prostu mało (...). Za to po drodze - ileż mikrosytuacji o zdumiewającym podobieństwie do życia! A Zbigniew Zapasiewicz przekonał nas, że jest najlepszym polskim aktorem filmowym" - ocenił krytyk Jerzy Płażewski.
Widzowie pamiętają jego Kaweckiego w "Pannach z Wilka" Andrzeja Wajdy (1979), komunizującego doktora Lewena w "Matce Królów" Janusza Zaorskiego (1982) oraz cenzora w "Idolu" Feliksa Falka (1984). Zagrał też przewodniczącego komisji adwokackiej w "Krótkim filmie o zabijaniu" w reż. Krzysztofa Kieślowskiego (1987).
Na początku XXI w. Zapasiewicz wrócił do filmów Zanussiego. Wystąpił w "Życiu jako śmiertelnej chorobie przenoszonej drogą płciową" (2000), "Suplemencie" (2002) i +Persona non grata+ (2005). Jego ostatnią rolą filmową był profesor Szelestowski w "Rewizycie" Zanussiego (2009).
W "Zapasowych maskach" aktor wspominał, że w latach 80. jego nałóg alkoholowy "zaczął być groźny". Terapią było trzecie małżeństwo - związał się ze swoją studentką, aktorką Olgą Sawicką, kupił mieszkanie na warszawskiej Starówce - co sprawiło, że w wieku 50 lat miał pierwszy dom w życiu. Co roku z żoną wyjeżdżał na wakacje do Juraty. Na koniec kupił sobie mercedesa.
Gdy nagle dopadły go dotkliwe bóle, pojechał do szpitala onkologicznego. "Niestety, już z niego nie wyszedł. We wtorkowy wieczór całą Polskę zmroziła wiadomość o jego nagłej śmierci. – To jest szok! Ogromna strata! – tylko tyle zdołał powiedzieć Andrzej Łapicki, gdy dowiedział się o śmierci swojego kolegi w kilka godzin po tym smutnym wydarzeniu" - napisał "Fakt". Jeszcze 28 czerwca Zapasiewicz grał w spektaklu "Słoneczni Chłopcy" w reż. Macieja Wojtyszki w Teatrze Powszechnym.
14 lipca 2009 r., po trzech dniach pobytu w szpitalu, 74-letni aktor zmarł na raka wątroby. W następnym sezonie miał otworzyć nową Scenę 200 Teatru Powszechnego rolą Hamma w "Końcówce" Becketta... (PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ pat/