3 grudnia 1919 r. urodził się w Warszawie Władysław Skoraczewski - harcerz Szarych Szeregów, żołnierz AK, powstaniec warszawski, śpiewak operowy, twórca i wieloletni kierownik Centralnego Zespołu Artystycznego Związku Harcerstwa Polskiego.
Do harcerstwa wstąpił - jako dziewięciolatek - w 1926 r. W 1938 r., uzyskał stopień podharcmistrza. W tym samym roku rozpoczął edukację wokalną u prof. Grzegorza Orłowa. Mimo że wybuch wojny przerwał jego studia prawnicze w Uniwersytecie Warszawskim, to nauka śpiewu trwała przez cały okres wojny; również podczas okupacji zaczął studiować dyrygenturę chóralną u księdza Wacława Gieburowa. Nauka, połączona z praktyką dyrygencką trwała trzy lata, podczas których Skoraczewski śpiewał także basowe partie solowe w chórze kościoła pw. Wszystkich Świętych przy placu Grzybowskim.
Po aresztowaniu przez gestapo dyrygenta chóru Mieczysława Dobrowolskiego, Skoraczewski przejął kierownictwo 12-osobowego zespołu i prowadził go do wybuchu Powstania Warszawskiego. Razem z kolegami z chóru walczył w powstaniu - po kapitulacji ukrywał się we wsi Zagość na Kielecczyźnie.
W lipcu 1945 r. Skoraczewski wrócił do zburzonej stolicy, aby włączyć się w reaktywację sceny operowej. Zadebiutował 4 grudnia 1945 r. jako Wieśniak I w premierze "Pajaców" Ruggiera Leoncavalla. Solistą warszawskiej Opery pozostał do końca życia.
"Z ponad 70 wykonywanych przez niego partii wymienić można takie, jak: Pan Serwacy Łagoda (Verbum nobile, 1946), Pan Reich (Wesołe kumoszki z Windsoru, 1947), Robin (Król włóczęgów, 1948), Zarecki (Eugeniusz Oniegin, 1949), Benoit (Cyganeria, 1950), Zuniga (Carmen, 1957), Nirenus (Juliusz Cezar, 1962), Joe ("Rozkwit i upadek miasta Mahagonny", 1963), Kruszyna ("Sprzedana narzeczona", 1968), Bontemps ("Diabły z Loudun", 1975), Dozorca ("Katarzyna Izmajłowa", 1976). Miał głos basowy dość ruchliwy, o jaśniejszej barytonowej barwie i zdolności aktorskie; najbardziej ceniony był w rolach buffo i komiczno-charakterystycznych, m.in. jako: Podczaszyc ("Hrabina", 1951 i 1960), Cancian ("Czterech gburów", 1954), Don Pasquale ("Don Pasquale", 1961), Król ("Bardzo śpiąca królewna", 1974). Inny, sentymentalno-dram. charakter potrafił nadać sarmackiej postaci Dziemby ("Halka"); skupionym i tajemniczym czynił Zakrystiana ("Tosca"). Uważano go za mistrza epizodów" - informuje Encyklopedia Teatru Polskiego.
W październiku 1945 r. założony przez niego Warszawski Chór Harcerski dał pierwszy koncert w gmachu Rady Ministrów przy Krakowskim Przedmieściu. Od tamtej chwili życie dzielił między pracę zawodową śpiewaka operowego i kierowanie rozrastającym się chórem harcerskim, który po pewnym czasie przekształcił się w ogromny zespół złożony z trzech chórów i orkiestry symfonicznej.
Od 1965 r. był to oficjalnie "Centralny Zespół Artystyczny Związku Harcerstwa Polskiego" - z dodawanym zawsze uzupełnieniem "pod dyrekcją harcmistrza Polski Ludowej i solisty Teatru Wielkiego w Warszawie - Władysława Skoraczewskiego". Świeżo odbudowany budynek Teatru Wielkiego stał się również siedzibą zespołu harcerskiego.
"Myśmy go kochali, miał do każdego indywidualne podejście, potrafił dostrzec, docenić, oczywiście, jak trzeba, też opieprzyć" - powiedział PAP aktor i piosenkarz Jacek Kawalec, który w latach 1977-80 śpiewał w "dorosłym" chórze Skoraczewskiego jako tenor. "Mówiliśmy do niego +druhu+, a o nim +Władek+, bo traktował nas po partnersku, a to wówczas nie było takie częste i oczywiste. Organizował nam cudowne obozy harcerskie" - dodał.
Kawalec razem z chórem występował - jeszcze jako licealista - w "Diabłach z Loudun" w Teatrze Wielkim, w "Nocy listopadowej" i "Krakowiakach i góralach" w Teatrze Dramatycznym. Co wpłynęło niewątpliwie na jego późniejszy wybór drogi życiowej - szkoły teatralnej. "Skoraczewski był jednym z moich życiowych mentorów" - podkreślił. Zdaniem Kawalca, przez zespół przewinęło się co najmniej półtora tysiąca młodych ludzi, z czego kilkuset zostało artystami, m.in. Jacek Kaspszyk, Tadeusz Wojciechowski, Tytus Wojnowicz i "Alibabki".
"Wielu byłych członków tego Zespołu, tej harcerskiej rozśpiewanej drużyny (a raczej wielu drużyn w harcerskim rozumieniu tego słowa) przyznaje, że w ich ówczesnej sytuacji, gdyby nie spotkanie z Władkiem a potem z Zespołem (w takiej właśnie kolejności!) dziś byliby zupełnie innymi, gorszymi ludźmi" - napisał Grzegorz Morkowski na stronie Stowarzyszenia Wychowanków Harcmistrza Władysława Skoraczewskiego.
"Chodzi głównie o możliwość dorośnięcia w niesamowicie przyjaznej, wesołej i atrakcyjnej atmosferze. Atmosferze nietypowej, bo takiej, jaka panuje tylko w artystycznej organizacji harcerskiej. Dla tych, którzy jeszcze jako dzieci przyszli do Zespołu a odeszli jako stare konie była to jedyna w swoim rodzaju szansa. Szansa zobaczenia Teatru Wielkiego od kuchni, szansa emocji biegów harcerskich (zwłaszcza nocnych), szansa profesjonalnego niemal poznania muzyki w jak najszerszym sensie tego słowa, wreszcie szansa życia w społeczeństwie. U Władka nikt nigdy nikogo nie pytał +kim są i ile zarabiają Twoi rodzice+, czy +czym jeździ tata?+ U Władka liczyło się to, kim Ty tak naprawdę jesteś… I, co najważniejsze, jeśli nawet na początku nie byłeś tym kimś najodpowiedniejszym, Władek zawsze DAWAŁ SZANSĘ na poprawę, na zmianę. Władek po prostu rzetelnie i porządnie wychowywał" - wyjaśnił Morkowski.
"Gdy w lutym 1979 roku wybuchł gaz w Rotundzie, Władek był w pobliżu. Natychmiast zaczął wyciągać rannych ludzi z gruzów, tak jak to robił w Powstaniu" - przypomniał Jacek Kawalec. "Dowiedzieliśmy się o tym okrężną drogą, bo bynajmniej się tym nie chwalił. Uważał to za normalne zachowanie" - dodał.
Władysław Skoraczewski zmarł 2 stycznia 1980 r.
11 stycznia 2010 r. odbył się koncert upamiętniający 30 rocznicę jego śmierci. Na scenie stołecznego teatru Roma wystąpiły chór i orkiestra wychowanków Centralnego Zespołu Artystycznego Związku Harcerstwa Polskiego oraz dzieci wychowanków zespołu.(PAP)
Paweł Tomczyk
pat/ krap/