11 lat temu zmarł Stanisław Lem pisarz science-fiction, futurolog, filozof, poruszający w swojej twórczości kwestię techniki, natury człowieka i jego miejsca we wszechświecie. Był najczęściej tłumaczonym polskim pisarzem. Jego nazwiskiem nazwano planetoidę 3836 Lem.
Urodził się 12 września 1921 r. we Lwowie jako jedyne dziecko lekarza Samuela Lema i Sabiny Woller. W czasie gdy uczęszczał do II Gimnazjum im. Karola Szajnochy, władze oświatowe przeprowadziły test na inteligencję. Wynikało z niego, że Lem był dzieckiem o najwyższym ilorazie inteligencji w południowej Polsce, o czym pisarz dowiedział się dopiero podczas wojny.
Od najmłodszych lat odznaczał się ponadprzeciętną fantazją i ciekawością świata - projektował urządzenia, dużo rysował, m.in. prehistoryczne zwierzęta oraz te, których - według niego - do tej pory w paleontologii brakowało. Całe dnie spędzał na czytaniu. Wspominając pierwsze lektury, mówił o atlasach anatomicznych i dziełach medycznych z biblioteki ojca, które szczególnie pobudzały jego wyobraźnię.
W 1940 r. rozpoczął studia na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Lwowskiego, które przerywała okupacja niemiecka. Jego przodkowie mieli żydowskie pochodzenie, lecz - jak opisywał w swojej autobiograficznej opowieści „Wysoki Zamek” - wychowany został na katolika. Sam określał się mianem agnostyka - człowieka zakładającego niemożność obiektywnego poznania świata i praw nim rządzących.
Dzięki podrobionym dokumentom, jego rodzina uniknęła osadzenia w getcie. W 1946 r. przymusowo przesiedleni, Lemowie przeprowadzili się do Krakowa, a Stanisław podjął na Uniwersytecie Jagiellońskim przerwane studia. W tym samym roku w piśmie „Nowy Świat Przygód” ukazała się jego pierwsza nowela pt. „Człowiek z Marsa”, która opisuje trudnością kontaktów Ziemian z obcą cywilizacją. Wkrótce po tym jego opowiadania zostały opublikowane w „Tygodniku Powszechnym”. W trakcie ostatniego roku studiów napisał „Szpital Przemienienia”, którego wydanie ze względów cenzuralnych zostało wstrzymane.
Wpływ na jego późniejszą twórczość mogła mieć także praca w czasopiśmie „Życie Nauki”. Mimo że polegała głównie na noszeniu pudeł z książkami przesyłanymi przez zagraniczne uniwersytety dla zniszczonych polskich bibliotek, zapewniła jednak Lemowi dostęp do nowatorskich prac naukowych.
Zainteresowanie podróżami międzyplanetarnymi, próbą kontaktu z „obcymi” i zagrożeniem dla ludzkości, widać w cieszącej się popularnością powieścią „Astronauci”. Wydana w 1951 r., nosząca znamiona socrealizmu, otworzyła pisarzowi drzwi do Związku Literatów Polskich.
Pod koniec lat 50. pracował w Konwersatorium Naukoznawczym Asystentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie poznał Mieczysława Choynowskiego, którego wspominał w tekście opublikowanym 9 grudnia 2001 r. w „Tygodniku Powszechnym”: „W ostatnim roku medycznych studiów w sowieckim już Lwowie usilnie i beznadziejnie pisałem rzecz pod tytułem +Teoria funkcji mózgu+. Bezpośrednio po repatriacji, w Krakowie, szukając autorytetu, który by ocenił wartość mego tekstu, trafiłem, nie pamiętam już przez kogo skierowany, do doktora Mieczysława Choynowskiego. Choynowski wychował mnie, albowiem tak przestawił zwrotnice mojego umysłowego rozwoju, że nie uległem czerwonej paranoi i w mojej pamięci pozostanie on do końca mych dni jako człowiek obcy jakimkolwiek kompromisom. Nie wiem, czy można coś świetniejszego powiedzieć o losie jednostki w państwie umysłowego terroru. Trudno o wspanialszy wyraz uznania” - pisał Stanisław Lem.
Obejmujący ok. 40 pozycji dorobek Stanisława Lema w większości poświęcony jest analizie etycznych konsekwencji rewolucji naukowo technicznej.
„Stanisław Lem science fiction wymyślił na własny użytek, w oderwaniu od science fiction amerykańskiej - przez co - i światowej. Na całym świecie to zjawisko jest importem kulturowym ze Stanów Zjednoczonych. W tradycji francuskiej był Verne, w Polsce Żuławski i Umiński - w każdym kręgu kulturowym się pojawiał pisarz starający się spenetrować przyszłość, ale nie przez czyste fantazjowanie, lecz przez próbę przewidzenia postępu cywilizacyjnego” - powiedział PAP dziennikarz, publicysta i autor książek fantastycznonaukowych Rafał Ziemkiewicz.
Jego zdaniem powojenna twórczość Lema powstawała niezależnie od trendów obowiązujących w fantastyce amerykańskiej. „Nie szedł w schematy kultury popularnej, lecz starał się swoją twórczość umieścić w rejestrach literatury wysokiej, artystycznej i niepowtarzalnej” - dodał Ziemkiewicz.
Mimo osadzenia akcji większości książek w kosmosie, nie można odmówić pisarzowi oryginalności każdego z dzieł. Świadczą o tym kolejne okresy twórczości, w czasie których kształtowały się odmienne nurty. Wspomniany „Wysoki Zamek” oraz „Szpital przemienienia” uważane są za powieści realistyczne, natomiast słynny „Solaris” i „Opowieści o pilocie Pirxie” należą do nurtu klasycznej fantastyki naukowej. Niemniej ważna pozostaje twórczość z nurtu groteski, która pojawia się w „Dziennikach gwiazdowych”, „Bajkach robotów” i „Cyberiadzie”. Według Ziemkiewicza nurt groteski jest bardziej uniwersalny, a myśli w nim zawarte mogą pozostać dłużej aktualne.
„Przygody Ijona Tichego mają większy potencjał niż +Niezwyciężony+ i +Solaris+, bo okazuje się, że śmiech bardziej jest ponadczasowy niż prognoza. Te prognozy zawsze w większym stopniu się starzeją, a najmniej się starzeje natura ludzka. Wiele ciekawych rzeczy powiedział Lem w grotesce” - mówił Ziemkiewicz.
"Autor w +Solaris+ dowodził, że w przypadku spotkania człowieka z obcymi istotami, ciężko będzie mu się porozumieć. W +Dziennikach gwiazdowych+ porozumienie to uznał za nie dość, że możliwe, to jeszcze całkiem proste. W +Cyberiadzie+ natomiast obcość nie jest obca do końca, bo stanowi u zarania nasz, ludzki wytwór. Roboty z +Cyberiady+ odstręczyły się wprawdzie od ludzi, ale tylko o tyle, by móc przedstawiać ich +pryncypialną krytykę+ lub jedynie na myśl o nich otrząsać się ze zgrozą” - pisze w swoim eseju krytyk i historyk literatury prof. Jerzy Jarzębski.
Lem w swoich książkach wykorzystuje pozornie naukowy język opisując wymyślone fenomeny. Ten kreowany świat zdaje się być oswojoną wizją przyszłości. Pisząc z łatwością o rzeczach niecodziennych, możemy odnieść wrażenie, że dopiero co wrócił z podróży do przyszłości i w atrakcyjny dla czytelnika sposób relacjonuje co zobaczył. Uwidacznia się to m.in. w „Opowieściach o pilocie Pirxie”.
„Otóż przygody Pirxa mają miejsce w kosmosie maksymalnie +oswojonym+, pilnowanym przez rutynowe patrole rakietowe, wykorzystywanym ekonomicznie, ale też rekreacyjnie, w kosmosie wypełnionym ludzką aktywnością — tak jakby był tylko jeszcze jednym, nowo odkrytym kontynentem” - pisze prof. Jarzębski.
Lem nigdy nie wyrażał się pozytywnie o amerykańskiej literaturze science-fiction. Uważał, że stała ona na zdecydowanie niższym poziomie i nie warta była zainteresowania. Większość jego książek przetłumaczonych zostało na język angielski przez Michaela Kandela i zebrały dobre opinie krytyków.
„Lem zawiesił bardzo wysoko poprzeczkę. Polska science-fiction była zawsze dużo mądrzejsza od fantastyki zachodniej - także dlatego, że działała w czasie głodu literatury, kiedy książki sprzedawano spod lady. Po roku 1989 rynek polski został otwarty. Runęła fala fantastyki - wszystkiego co na zachodnie napisano. Pewnym szokiem było to, że ogólny poziom światowej science fiction jest dużo niższy niż nam się wydawało. Mieliśmy wzorce Lema, Zajdla i ich następców” - podkreślił Rafał Ziemkiewicz.
Do inspiracji twórczością Lema przyznaje się wielu polskich pisarzy. „Mieliśmy takich gwiazdorów lat 80. - Marek Baraniecki, Marek Oramus. Oni +są z Lema+ i przyznają się do tego. Andrzej Sapkowski nazywał swojego +Wiedźmina+ Pirxem polskiej fantasy. Ten Lem był pod spodem naszej tożsamości” - powiedział PAP pisarz i krytyk Maciej Parowski.
Jego książki intrygowały także twórców filmowych. „Solaris” w reżyserii Stevena Soderbergha nie trafiło w jego gusta i nie był zadowolony z finalnego efektu. W wywiadzie udzielonym w 2003 r. mówił: „Sprzedałem prawa wytwórni 20th Century Fox, ale poza tym nie tylko nie chciałem, ale i nie mogłem w żaden sposób partycypować w powstawaniu tego filmu. Umowa była pod tym względem bardzo restrykcyjna. Długo wahałem się czy sprzedać Amerykanom opcję na +Solaris+, ale w pewnym momencie pomyślałem sobie: +Jesteś już stary, nie bądź zawsze taki na nie+. Teraz klamka zapadła i nie mam już nic do komentowania, a jednak wyobrażenie sobie armii ludzi, którzy znęcają się nad moim tekstem nie przyprawia mnie o kolorowy zawrót głowy” - wspominał Lem.
Wcześniej w 1972 r. ekranizację „Solaris” wyreżyserował Andriej Tarkowski.
Wysyłając swoich czytelników w międzygwiezdne podróże, sam niechętnie opuszczał swój dom. Przewidywał i projektował przyszłość pełną technologii, przestrzegając jednocześnie przed jej potencjalnie zgubnym wpływie na człowieka. Póki pozwalało mu zdrowie, korzystał z maszyny do pisania, bo sam nigdy nie nauczył się obsługiwać komputera. Gdy z wiekiem jego stan się pogarszał, dyktował treść felietonów swojemu sekretarzowi.
W 1982 r. Lem po raz pierwszy wyjechał do Berlina Zachodniego na stypendium naukowe, skąd jednak szybko wrócił. Powodem był brak możliwości sprowadzenia rodziny, z którą rok później przeniósł się do Wiednia. Współpracował w tym czasie z paryską „Kulturą”. Pozostawał jednak w ciągłym kontakcie z ojczyzną, do której wrócił na stałe w 1988 r. Zaprzestał pisania powieści na rzecz krótkich opowiadań i felietonów.
Zmarł w wieku 84 lat, 27 marca 2006 r. w Krakowie.
„Lem jest tym w fantastyce tym, czym Miłosz w poezji, Sienkiewicz w prozie, a Wajda w kinie. To był człowiek nieprzekraczalny - ziemia obiecana i latarnia morska. On czynił człowieka obywatelem kosmosu” - powiedział Maciej Parowski.
Stanisław Lem był odznaczony Orderem Orła Białego i Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Marek Sławiński (PAP)
masl/ pat/ agz/