16 czerwca obchodzone jest święto jednej z najciekawszych powieści świata – „Ulissesa” Jamesa Joyce'a. Także w Polsce będzie można w nim uczestniczyć – spotkania organizują biblioteki i ośrodki kultury, a w poznańskim Teatrze Polskim odbędzie się premiera „Ulissesa” w reżyserii Mai Kleczewskiej.
Co roku 16 czerwca miłośnicy twórczości Joyce’a na całym świecie organizują wydarzenia, które celebrują najsłynniejszą wędrówkę w dziejach literatury. W tym roku świętowane jest stulecie ukazania się powieści, od której wydania 2 lutego 2022 r. minęło sto lat. Z tej okazji na całym świecie odbywają się spotkania, wystawy, konferencje naukowe, konkursy z "Ulissesem" w roli głównej.
Data Bloomsday, czyli Dnia Blooma, nie jest przypadkowa - 16 czerwca 1904 r. rozgrywa się akcja "Ulissesa". Na 730 stronicach autor, posługując się często techniką strumienia świadomości, opisuje wydarzenia jednego dnia, których doświadczył Leopold Bloom i jego towarzysz Stefan Dedalus, wędrując po zaułkach Dublina. Pisarz wybrał tę datę, gdyż był to również ważny dzień w jego życiu. 16 czerwca 1904 r. jako 20-latek umówił się na pierwszą randkę ze swoją przyszłą żoną i muzą - Norą Barnacle.
James Augustine Aloysius Joyce urodził się w 1882 r. w Dublinie. Po ukończeniu studiów na Wydziale Filozoficznym University College w rodzinnym mieście i po krótkim pobycie w Paryżu wyemigrował w 1904 r. z Irlandii. Od tego czasu przyjeżdżał tam tylko w odwiedziny. Po raz ostatni odwiedził swoją ojczyznę w 1912 r. Przez długi czas Joyce utrzymywał się, ucząc języka angielskiego w szkołach w Poli (dziś Pula) i Trieście we Włoszech. Podczas I wojny światowej przebywał w Szwajcarii. W latach 1920-1940 mieszkał przede wszystkim w Paryżu, gdzie przeszedł 11 operacji oczu. W 1940 r. uciekł przed wojskami hitlerowskimi na południe Francji, a potem znowu do Szwajcarii. Zmarł 13 stycznia 1941 r. w Zurichu.
Jego najbardziej znane dzieło - "Ulisses" - nie było publikowane w Irlandii z powodu kościelnego zakazu aż do początku lat sześćdziesiątych. Do połowy lat trzydziestych książka była zakazana również w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, a przemycane egzemplarze palono. Jeszcze w początkach lat sześćdziesiątych dublińscy księgarze szczycili się, że nie mają tej "ohydnej" książki na składzie.
Pierwszy Bloomsday w 1954 r. - w 50. rocznicę opisywanych przez Joyce'a wydarzeń - obchodziło pięciu pisarzy ze znanym poetą Patrickiem Kavanaghem na czele. Mieli zamiar przejść całą trasę, którą w powieściowym Dublinie przemierza bohater, ale niestety podczas odwiedzania kolejnych pubów poeci wypili tak wiele, że nie byli w stanie zrealizować swoich planów. Obecnie, według szacunków Joyce Centrum, co roku do Dublina ściąga na Bloomsday kilka tysięcy ludzi, a siedzibę instytucji odwiedza rocznie nawet 30 tys. osób. 16 czerwca w Dublinie odbywają się występy teatrów ulicznych, a także parada rowerowa i spacer trasą, którą na kartach "Ulissesa" przebywa Bloom. Punktem zbiórki jest latarnia morska, gdzie powieść się rozpoczyna. W czasie Bloomsday nie może zabraknąć także głośnego czytania "Ulissesa" przez aktorów.
Od kilku lat coraz więcej miast organizuje u siebie Bloomsday - w Filadefii obchodzony jest szczególnie uroczyście, ponieważ tam właśnie w Rosenbach Museum and Library przechowywany jest manuskrypt "Ulissesa". Bloomsday świętowany jest też m.in. w węgierskim mieście Szombathely, gdzie miał urodzić się ojciec Leopolda Blooma (mieszkańcy miasteczka w 2004 r. wystawili pomnik antenatowi tej literackiej postaci), oraz we włoskim Trieście, gdzie Joyce pisał pierwsze rozdziały "Ulissesa".
"Ulisses" po polsku, w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego, po raz pierwszy ukazał się w 1969 r. W październiku zeszłego roku ukazało się drugie polskie tłumaczenie powieści. Zadania podjął się Maciej Świerkocki, a zajęło mu to siedem lat. Świerkocki deklaruje, że nie zależało mu na rywalizacji ze Słomczyńskim, podkreśla, że zupełnie inaczej niż poprzednik interpretuje tekst "Ulissesa". "Słomczyński miejscami starał się archaizować przekład, nadawał mu niekiedy koturnowy, oficjalny, jak gdyby nawet urzędowy rejestr, ja starałem się natomiast zachować raczej potoczność i swobodę dialogu, zachowując styl wysoki jedynie tam, gdzie naprawdę wydawał mi się potrzebny. Sądzę też, że w moim tłumaczeniu znajdziemy więcej humoru, który Słomczyński czasem zwyczajnie pomijał lub którego po prostu nie zauważał – być może śmieszyły nas w tej książce różne rzeczy – a także więcej erotyki, aluzji i odniesień seksualnych, czasem dosyć grubych, na których użycie zapewne nie pozwalała mu cenzura, choć odnosiłem wrażenie, że tu i ówdzie nie dostrzegał tych podtekstów lub zwyczajnie nie chciał ich sygnalizować po polsku" - zwraca uwagę Świerkocki w towarzyszącej przekładowi książce "Łódź Ulissesa", będącej relacją z pracy tłumacza.
Maciej Świerkocki, ceniony tłumacz Becketta i Updike'a, współscenarzysta „Sfory", odnalazł w "Ulissesie" nieco polskich akcentów, jak np. postać Ignacego Paderewskiego. "Jego nazwisko pojawia się nie wprost i trzeba je właściwie przetłumaczyć, wyjaśniam więc dokładnie, jaką drogą do niego dochodziłem" - pisze tłumacz, który uważa, że "Ulisses" ma tak wiele warstw, że każdy może w nim znaleźć coś dla siebie. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Officyna.
16 czerwca w poznańskim Teatrze Polskim odbędzie się premiera spektaklu "Ulisses" opartego na nowym tłumaczeniu powieści, w reżyserii Mai Kleczewskiej. Dookoła sceny, na której razem z aktorami zasiadają widzowie, rozmieszczono barowe stoliki i krzesła. To zabieg reżyserski, który ma sprawić, że widzowie poczują się podczas przedstawienia swobodnie, niemal jak bohater powieści w dublińskim pubie. Mogą sobie zamówić napoje, a nawet skonsumować wątróbkę - ulubioną potrawę Blooma. Całość trwa trzy godziny. (PAP)
Autor: Agata Szwedowicz
aszw/ skp/