Na poniedziałkowym koncercie w krakowskim ICE z okazji jubileuszu 25-lecia zespół Kroke wystąpi z Anną Marią Jopek, Tomaszem Stańką, Zoharem Fresco i Sławkiem Bernym. "Jesteśmy otwarci na różne kultury, ale nie podlegamy wpływom" - mówi PAP członek zespołu Jerzy Bawół.
Kroke to zespół znany w Europie i w Polsce, tworzą go: Jerzy Bawół - akordeon, Tomasz Kukurba - altówka i Tomasz Lato - kontrabas.
PAP: Jak można określić ten rodzaj muzyki, która dzisiaj gracie?
Jerzy Bawół: Wykorzystujemy etniczna muzykę żydowską, bałkańską i elementu jazzu. Jesteśmy otwarci na różne kultury, ale od początku krystalizujemy własny styl i nie podlegamy wpływom z zewnątrz.
Tomasz Kukurba: Cały czas gramy w zgodzie z własnym odczuciem, z tym "co nam w duszy gra". Jesteśmy bardzo chłonni - jak gąbka, którą wkładamy do różnych kolorantów, mieszamy, wyciskamy – i wychodzi z tego pewna kompilacja, coś co można określić, jako styl Kroke.
PAP: A wasze wykształcenie - legitymujecie się dyplomami Akademii Muzycznej - to pomaga, czy jest pewnego rodzaju barierą?
Tomasz Lato: Wykształcenie może przeszkadzać i dzieje się tak, gdy ktoś obrasta w rutynę. My na szczęście cały czas poszukujemy, uczymy się i rozwijamy - poznajemy nowe gatunki i style - i wcale nie jesteśmy tym zmęczeni, bo daje nam to nową energię.
PAP: Długi etap, kiedy byliście bardziej znani w Europie, ale nie w Krakowie, czy w Polsce, macie już za sobą?
Jerzy Bawół: Tak, od dawna. Trochę pomógł nam w tym kryzys europejski, np. dużo mniej koncertujemy teraz w Hiszpanii. Od lat te proporcje się wyrównywały na korzyść równowagi między koncertami w Polsce i w Europie, gdzie nadal jesteśmy aktywni - występujemy w Skandynawii, w Niemczech, w różnych krajach.
Tomasz Lato: Zresztą właśnie podróże, to może jedyny mankament naszej działalności - do dziś nie zdołaliśmy się do nich przyzwyczaić. Uważam, że za dużo godzin spędzamy w samochodzie, w samolocie i w hotelach - to bardzo męczące.
PAP: A elementy żydowskie, są obecne w waszej muzyce od samego początku?
Tomasz Kukurba: Tak, bo one są w nas, od samego początku, trwa zachwyt nad nimi. Na początku lat 90-tych temat żydowski, klezmerski nie istniał i prawie nikt nie grał tej muzyki. Dotykaliśmy czegoś, czego sami dobrze nie znaliśmy, co stanowiło pewne sacrum. I nie wiedzieliśmy czy jesteśmy do tego uprawnieni „moralnie”. Dopiero kontakt ze Stevenem Spielbergiem, który pozwolił nam zagrać w Izraelu na koncercie „Ocalali z listy Schindlera” to zmienił. Mieliśmy okazję spotkać się z tam z tymi ludźmi, z ich emocjonalnymi reakcjami i to nas odmieniło.
Jerzy Bawół: Pojawiały się głosy, na przykład w Niemczech, że tylko wybrani mogą wykonywać ten rodzaj muzyki, a my sami mieliśmy wiele wątpliwości. W Izraelu otrzymaliśmy potwierdzenie, powiedziano nam: wy musicie to grać i to w taki przetworzony przez was sposób. Ten koncert to był rodzaj +błogosławieństwa na drogę+, a wszystko dzięki Stevenowi, który nas tam zaprosił.
PAP: Chciałem zapytać o ważne spotkania na waszej trasie koncertowej, w ciągu tych 25 lat.
Tomasz Lato: Ja bym nie wyróżniał nikogo, zresztą choć nie śmieliśmy przed laty marzyć o kontaktach z tymi wielkimi muzykami, z którymi dziś gramy na co dzień, wszyscy oni w końcu jakoś sami nas wyszukiwali i sami przychodzili do nas: Nigel Kennedy, Edyta Geppert, Ania Jopek. Wnosimy w ich koncerty własny świat dźwiękowy, to co gramy, to nie jest zwykły akompaniament.
Jerzy Bawół: Trzeba jednak powiedzieć o naszej fascynacji Peterem Gabrielem, jeszcze z czasów studiów. Kiedy po latach zaprosił nas na swój festiwal, a później do studia, był to dla nas rodzaj wielkiego spełnienia i ogromna satysfakcja.
Tomasz Kukurba: Podobnie jak spotkanie z Nigelem Kennedym - przetasowało to mój sposób myślenia - wyluzowałem się na scenie, zaczęliśmy się otwierać na publiczność. No i Anna Maria Jopek - najpierw były obawy, czy się zgramy, a później, w ułamku sekundy, dopasowaliśmy się do siebie w taki sposób, jakbyśmy stanowili jedną całość – i trwa to do dzisiaj.
PAP: Czy przed 25 laty spodziewaliście się, że granie w Kroke da wam mnóstwo frajdy i pozwoli zarobić na chleb?
Tomasz Lato: Nie, w ogóle. Choć pamiętam taki moment po dwóch latach wspólnego muzykowania, kiedy powiedzieliśmy sobie otwarcie: bez względu na wszystko jesteśmy razem - tworzymy zespół i ryzykujemy, stawiamy wszystko na jedną kartę. I udało się; dzięki temu możemy robić to, co kochamy. PAP)
rozmawiał: Grzegorz Kościński
edytor: Agata Zbieg
gkos/ agz/