Marek Hłasko, jeden z najsłynniejszych polskich powojennych pisarzy, autor m.in. "Pięknych dwudziestoletnich", "Ósmego dnia tygodnia" i "Sonaty marymonckiej", skończyłby we wtorek 80 lat. Pisarz urodził się urodził się 14 stycznia 1934 roku w Warszawie.
"Bohaterowie Hłaski byli ludźmi, których każdy z nas spotykał, których unikał nieraz, których się lękał. Ale to nie zmieniało faktu, że oni istnieli, żyli. Świat złudzeń, niespełnionej miłości, pięknych dziewczyn, cynicznych i wyrachowanych i takich samych chłopców, traktujących uczucie jak zabawę, grę, jak sport, a jednocześnie skrycie marzących o wielkiej miłości, którą znają jedynie z filmów czy książek" - pisała w książce "Jak się tamte lata mylą..." Kira Gałczyńska.
Marek Hłasko dzieciństwo spędził w Warszawie. Legenda rodzinna głosi, że podczas chrztu dwuletni przyszły pisarz na pytanie „czy wyrzekasz się złego ducha”, odpowiedzieć miał „nie”, co przytaczano później jako dowód, że jego trudny charakter objawił się już w bardzo młodym wieku.
Powstanie Warszawskie pisarz przetrwał wraz z matką w stolicy. Przeżycia wojenne odcisnęły na nim głębokie piętno, jak pisał później: "dla mnie jest oczywiste, że stanowię produkt czasu wojny, głodu i terroru. Stąd bierze się nędza intelektualna moich opowiadań; ja po prostu nie potrafię wymyślić opowiadania, które nie kończyłoby się śmiercią, katastrofą, samobójstwem czy też więzieniem. Nie ma w tym żadnej pozy na silnego człowieka, o co posądzają mnie niektórzy". Po wojnie rodzina - Hłasko, jego matka i surowy ojczym - osiadła we Wrocławiu.
"Bohaterowie Hłaski byli ludźmi, których każdy z nas spotykał, których unikał nieraz, których się lękał. Ale to nie zmieniało faktu, że oni istnieli, żyli. Świat złudzeń, niespełnionej miłości, pięknych dziewczyn, cynicznych i wyrachowanych i takich samych chłopców, traktujących uczucie jak zabawę, grę, jak sport, a jednocześnie skrycie marzących o wielkiej miłości, którą znają jedynie z filmów czy książek" - pisała w książce "Jak się tamte lata mylą..." Kira Gałczyńska.
Jak pisze w jego biografii brat cioteczny pisarza, Andrzej Czyżewski, przez cały czas szkolny Hłasko był jednym z najmłodszych w klasie, na domiar złego miał bardzo dziecięcy wygląd. Nadrabiał to agresywnością i zadziornością, również w stosunku do nauczycieli. Licea zmieniał często, w końcu z ostatniego z nich został w 1950 roku usunięty za "wywieranie demoralizującego wpływu na kolegów". Jako 16-latek Hłasko ukończył kurs prawa jazdy i zaczął pracować jako kierowca ciężarówki m.in. w Bazie Transportowej w Bystrzycy Kłodzkiej; doświadczenie zdobyte w tym miejscu stało się inspiracją do napisania powieści "Następny do raju".
Gdy rodzina przeniosła się do Warszawy, Hłasko często zmieniał miejsce zatrudnienia, myślał już o zostaniu literatem. Pisać zaczął w 1951 – na ten rok sam datował swoje pierwsze opowiadanie "Bazę Sokołowską". W czasie pracy w Metrobudowie został korespondentem terenowym "Trybuny Ludu". W 1952 roku nawiązał kontakt ze Związkiem Literatów Polskich i działającym w tej organizacji Igorem Newerlym, pełniącym rolę opiekuna młodych. Przedstawiał się jako niewykształcony szofer, który w wolnych chwilach po pracy próbuje opisać swoje życie.
W kwietniu 1953 roku otrzymał trzymiesięczne stypendium twórcze Związku Literatów Polskich, ostatecznie porzucił pracę kierowcy i wyjechał do Wrocławia, aby pracować nad "Bazą Sokołowską" i "Sonatą marymoncką". Od lipca do września 1954 opublikował trzy opowiadania: "Złotą jesień", "Szkołę" i "Noc nad piękną rzeką". Szybko zyskał sławę najzdolniejszego pisarza młodego pokolenia. Zakochany był w nim Jerzy Andrzejewski, mieszkał u Stanisława Dygata, rozmasował z Agnieszką Osiecką. Był legendarną postacią młodego pokolenia, symbolem nonkonformizmu. Potężnie zbudowany (84 kg), w istocie nadwrażliwy, niepewny, ze skłonnością do depresji. Nazywano go wschodnioeuropejskim Jamesem Deanem, do którego był podobny.
Marek Hłasko miał reputację pijaka i awanturnika, która pasowała do przyjętej przez niego kreacji "pisarza przeklętego" w typie amerykańskich bitników i którą, do pewnego stopnia, sam budował. Andrzej Czyżewski uważa jednak, że rzeczywistość była dużo mniej malownicza i dramatyczna, niż wynikałoby to z opowieści rozsiewanych przez znajomych Hłaski i niego samego, na przykład w "Pięknych dwudziestoletnich". Sam Hłasko pisał pod koniec życia, że gdy siedzi miesiącami w mieszkaniu i tworzy bez kropli alkoholu, nikt go nie widzi, a gdy wyjdzie na miasto i odwiedzi knajpę, to powstają legendy o piciu.
Pisanie wcale nie przychodziło mu łatwo, każda strona była wielokrotnie przepisywana, redagowana i zmieniana. Hłasko, który skończył tylko szkołę podstawową, a w wieku 16 lat rozpoczął pracę kierowcy ciężarówek, traktował pisanie szalenie serio. Była to dla niego desperacka próba zrobienia czegoś ze swoim życiem, ucieczka przed ciężarami egzystencji prostego robotnika. Jako pisarz był samoukiem, wszystko zawdzięczał wyłącznie ciężkiej pracy nad sobą i tekstem i robił to z reguły na trzeźwo - pisze Czyżewski podkreślając, że autor "Pierwszego kroku w chmurach" miał zaledwie dwuletnią przerwę w pisaniu, a właściwie co roku wydawał nową książkę. Jeżeli wszystkie opowieści o nim byłyby prawdziwe, nie miałby czasu na pisanie.
W lutym 1958 roku wyjechał na stypendium do Paryża, a w październiku, po kilkakrotnym odmówieniu mu wizy powrotnej, postanowił pozostać za granicą - w Berlinie Zachodnim. Stamtąd wyjechał do Izraela. Do Europy wrócił w 1961 roku. Wtedy zaczął ogłaszać swoje opowiadania w paryskiej "Kulturze". Opublikowano tam m.in. jego słynną autobiografię "Piękni dwudziestoletni" - zapis lat warszawskich i życia na emigracji. Po jej wydaniu polskie władze komunistyczne wydały zakaz drukowania jego utworów w kraju.
Gdy nie chciano przedłużyć mu paszportu, poprosił o azyl polityczny w Berlinie Zachodnim. Po 3 miesiącach rozmyślił się i próbował wrócić do kraju, ale zanim doczekał się odpowiedzi wyjechał w 1959 r. do Izraela. Nie mógł żyć bez Polski, ale nie mógł także do niej wrócić. Aklimatyzację za granicą uniemożliwiał mu brak talentu do języków obcych. Wiódł życie tułacze, chwytając się pracy robotniczej w celu zapewnienia sobie podstawowych warunków bytowych. Od 1960 mieszkał w Niemczech, z żoną, sławną niemiecką aktorką Sonją Ziemann.
W 1963 roku spędził miesiąc w areszcie za zatargi po pijanemu z policją. W latach 1963–1965 spędził łącznie 242 dni w klinikach psychiatrycznych. W 1966 wyjechał do Los Angeles, ściągnięty przez Romana Polańskiego. Przyjaźnił się z Krzysztofem Komedą i był współtowarzyszem tragicznego spaceru w grudniu 1968 w Los Angeles, kiedy muzyk na skutek przyjacielskich przepychanek upadł i zranił się poważnie w głowę, w wyniku czego zmarł. W czerwcu 1969 Hłasko wyjechał do Europy, potem do Izraela. Tam powstały utwory: "Drugie zabicie psa", "Następny do raju", "Nawrócony w Jaffie".
W książkach i artykułach o Hłasce często demonizowana jest rola, jaką w jego życiu odegrała jedyna żona - Sonja Ziemann. Czyżewski pokazuje, że ich wspólne życie zakończyło się rozstaniem nie dlatego, żeby brakowało jej uczucia czy empatii. To ona finansowała wspólne życie, ratowała Hłaskę, kiedy przeżywał w 1963 roku załamanie nerwowe i znalazł się w klinice psychiatrycznej. To wreszcie Sonja w ostatnim roku życia pisarza ściągnęła go ze Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował m.in. jako sprzedawca w sklepie, doprowadziła do ekranizacji jego kolejnego opowiadania, stworzyła mu pespektywę znośnej egzystencji w Europie i zniosła spokojnie jego romans z dużo młodszą i piękną izraelską dziewczyną Esther Steinbach.
Wiosną pisarz wyjechał na krótko do niemieckiego Wiesbaden, gdzie 14 czerwca, prawdopodobnie z powodu przedawkowania środków nasennych, zmarł. Jego prochy sprowadzono do Polski w 1975 roku.
Pod koniec lat 80. nastała moda na Marka Hłaskę. Po raz pierwszy ukazały się w całości, bez ingerencji cenzury, wszystkie jego utwory. Książki Hłaski pojawiły się nawet w zestawie lektur obowiązkowych. Na kanwie jego prozy powstało wiele sztuk teatralnych i obrazów filmowych. Wojciech Has sfilmował "Pętlę", Aleksander Ford "Ósmy dzień tygodnia", a Czesław Petelski "Następnego do raju" jako "Bazę ludzi umarłych". (PAP)
aszw/ as/