90 lat temu, 3 listopada 1927 r., w miejscowości Kniaże (ob. Ukraina) urodził się Zbigniew Cybulski, niezapomniany Maciek Chełmicki z "Popiołu i diamentu" Wajdy. "Chwytał życie pełnymi garściami, jak gdyby zawsze chciał odrobić jakieś spóźnienie" - pisał o Cybulskim znany francuski krytyk, Marcel Martin.
W historii polskiego kina zapisał się rolami w filmach "Popiół i diament" Andrzeja Wajdy, "Do widzenia, do jutra" i "Jowita" Janusza Morgensterna, "Rękopis znaleziony w Saragossie" i "Jak być kochaną" Wojciecha Jerzego Hasa, "Salto" Tadeusza Konwickiego.
Według aktora i pedagoga Jana Kreczmara, Cybulski był "niepowtarzalny, inny, nowy", a "przedziwność i jedyność jego aktorstwa polegały (...) na tym, że mógł nic nie umieć i być wybitnym". "Niósł w swoich rolach posłanie", "naśladowano jego sposób bycia, ubiór" - pisał krytyk Zbigniew Pitera. "Zadziwił nas, zelektryzował naszą wrażliwość" - to z kolei słowa aktora Tadeusza Łomnickiego.
Cybulski w 1953 r. ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Aktorskiej w Krakowie. W tym samym roku wyjechał do Gdańska, gdzie zaczął występować w Teatrze Wybrzeże.
W 1954 r. założył w Gdańsku, razem z grupą przyjaciół, m.in. z Bogumiłem Kobielą i Jackiem Fedorowiczem, studencki teatr Bim-Bom, który działał do 1960 r. Teatr ten "stał się legendą i mitem pokolenia", "jeszcze przed październikiem 1956 roku atakował głupotę i arogancję władzy" - pisano na portalu Instytutu Adama Mickiewicza, Culture.pl.
Ze względu jednak na charyzmę i zdolności przywódcze niekwestionowanym szefem teatralnej grupy był Cybulski. Fedorowicz nazwał go "przewodnikiem stada, obdarzonym najwyższym autorytetem, emanującym siłą".
Najważniejszymi osobami w zespole Bim-Bomu byli Cybulski i Kobiela. "Ich funkcja w programach określana była trzema czasownikami: wymyśla, inscenizuje i reżyseruje (grali tylko w wyjątkowych sytuacjach). Ze względu jednak na charyzmę i zdolności przywódcze niekwestionowanym szefem teatralnej grupy był Cybulski. Fedorowicz nazwał go +przewodnikiem stada, obdarzonym najwyższym autorytetem, emanującym siłą+. Teatrzyk, choć nie miał charakteru stricte politycznego, pośrednio atakował i kpił z władz - przypomniano na portalu Instytutu. - To właśnie z Bim-Bomu Cybulski wyniósł pewien szczególny sposób bycia na ekranie, będący osobliwym połączeniem ostrości, nieprzystępności i szorstkości z równoczesną poufałością tonu, intymnością gestu, ciepłem wewnętrznym".
W dorobku scenicznym Cybulski miał m.in. role w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku (np. w "Kapeluszu pełnym deszczu" M.V. Gazzo w reż. Andrzeja Wajdy, 1959) i Ateneum w Warszawie (np. w spektaklu "Dwoje na huśtawce" W. Gibsona w reż. Wajdy).
Karierę filmową rozpoczął występem w "Pokoleniu" Wajdy z 1954 r. W 1958 r. wykreował swą najsłynniejszą filmową rolę - wcielił się w postać Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie" Wajdy. Główny bohater tego filmu, grany przez Cybulskiego AK-owiec, ma wykonać wyrok śmierci na komuniście Szczuce, sekretarzu Polskiej Partii Robotniczej.
Karierę filmową rozpoczął występem w "Pokoleniu" Wajdy z 1954 r. W 1958 r. wykreował swą najsłynniejszą filmową rolę - wcielił się w postać Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie" Wajdy. Główny bohater tego filmu, grany przez Cybulskiego AK-owiec, ma wykonać wyrok śmierci na komuniście Szczuce, sekretarzu Polskiej Partii Robotniczej. Za "Popiół i diament" przyznano w Wenecji nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI.
"Cybulski nie jest obecny na ekranie bez przerwy. Niemniej odbiorcy wydaje się, jakby cały czas go oglądał, ekran jest niemalże napromieniowany Maćkiem, wibrującą siłą jego osobowości. (...) Magnetyczny i zniewalający urok Cybulskiego z latami nie blednie, nie doznaje żadnego uszczerbku. Diament świeci pełnią swego blasku"- pisała Alicja Helman (w publikacji "Zbigniew Cybulski - aktor XX wieku").
Cybulski grał też za granicą, wystąpił m.in. we francuskim filmie "Lalka" z 1962 roku (reż. Jacques Baratier).
Zginął tragicznie 8 stycznia 1967 r. we Wrocławiu, wracając z planu zdjęciowego filmu "Morderca zostawia ślad" Aleksandra Ścibora-Rylskiego. Wpadł pod koła pociągu, do którego próbował wskoczyć na wrocławskim dworcu kolejowym. Miał 39 lat.
Marcel Martin wspominając moment śmierci Cybulskiego, uznał: "Ta strata jest dla Polaków tym, czym dla Amerykanów była śmierć Jamesa Deana". (PAP)
jp/ ls/