Moja marzenia muzyczne spełniają się każdego dnia, gdyż mam ten komfort, że wybieram sam role i miejsca, w których śpiewam – powiedział śpiewak Artur Ruciński. Artysta, uważany za jeden z najlepszych głosów operowych na świecie, wystąpi w sobotę wieczorem w Operze na Zamku w Szczecinie.
„Polska w tej chwili ma fantastyczny czas, jeśli chodzi o sztukę, a w operze mamy niesamowite sukcesy” - powiedział podczas konferencji prasowej w sobotę baryton Artur Ruciński. „W ubiegłym roku po raz pierwszy w historii zdarzyło się, żeby pięcioro polskich śpiewaków wystąpiło w jednym sezonie w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Stajemy się pomału potęgą. A już nowi śpiewacy wchodzą na sceny europejskie. Jestem pewny, że z czasem dotrą do Olimpu operowego” - zaznaczył artysta.
Pytany przez dziennikarzy o różnice między polskimi scenami muzycznymi, a teatrami na świecie wskazał na poważne trudności w finansowaniu rodzimych instytucji kultury. „Nasze finansowanie jest scentralizowane, wsparcie idzie albo z budżetu państwa, albo z sejmików. Trudno jest planować repertuar, kiedy nie wiadomo, czy za rok, czy dwa będą takie same fundusze jak w ubiegłym sezonie. To są trudności, z którymi borykają się wszystkie dyrekcje w naszym kraju” - zaznaczył.
„Teatry w Nowym Jorku czy Paryżu mają ten komfort, że mogą planować kalendarze i zapraszać najznakomitszych śpiewaków oraz muzyków z dużym wyprzedzeniem. Dzięki temu mogą utrzymać wysoki poziom. Każdy, kto robi karierę na świecie, chciałby śpiewać częściej w Polsce, ale niestety nie pozwalają na to nasze kalendarze” - dodał Ruciński.
Artysta podkreślił, że polska kadra techniczna, reżyserzy, dyrygenci oraz muzycy nie odbiegają od światowych standardów. „Ważne jest aby rząd oraz przedsiębiorstwa finansujące artystów wspierali kulturę cały czas, a nie od czasu do czasu. Sądzę, że gdybyśmy mieli więcej pieniędzy to w przeciągu 2 lat moglibyśmy dogonić cały świat. Bo jeżeli chodzi o poziom artystyczny to nie musimy się martwić” - powiedział.
Ruciński zauważył, że sceny w Nowym Jorku i Paryżu różnią się pod względem nastrojów widzów. „Publiczność w Nowym Jorku reaguje bardzo żywiołowo, pokazuje swoje emocje w sposób głośny. Paryska publiczność okazuje swoją aprobatę bliżej końca spektaklu niż w środku. Zależy to oczywiście od inscenizacji oraz od dnia, kto akurat przyjdzie na spektakl. Kiedyś różnice były znaczące, zdarzało się, że Włosi rzucali pomidorami. Teraz tego nie robią bo są w dużym kryzysie” - wyjaśnił.
Pytany o odbiór widzów w Polsce śpiewak odpowiedział, że „z nimi czuje się najlepiej, bo to moja publiczność”. „Tu zaczynałem karierę. Nigdy z Polski się nie wyprowadzę. Do tej pory, na szczęście, w Polsce mnie jeszcze nie wybuczano. Chcę podtrzymać tę tradycję” - zaznaczył.
Artur Ruciński wystąpi w sobotę przed szczecińską publicznością Opery na Zamku wraz z pianistą Markiem Ruszczyńskim. W repertuarze znalazły się m.in. trzy pieśni Mieczysława Karłowicza, aria Jeleckiego z „Damy Pikowej” Piotra Czajkowskiego oraz aria Don Giovanni’ego ze sztuki Wolfganga Amadeusza Mozarta.
Pytany o możliwości kolejnego występu przed szczecińską publicznością artysta powiedział, że będzie to możliwe za dwa lub trzy lata. „Może tym razem pomyślimy nad jakimś spektaklem” - odpowiedział.
W planach na 2017 r. Artur Ruciński ma jeszcze jeden występ przed polską publicznością na Festiwalu Mozartowskim w Łazienkach Królewskich w Warszawie 11 czerwca.
Artur Ruciński jest absolwentem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Debiutował w 2002 r. w partii tytułowej „Eugeniusza Oniegina” Piotra Czajkowskiego na deskach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie. Jest solistą m.in. w nowojorskiej Metropolitan Opera, paryskiej Opera Bastille i londyńskiej Royal Opera House. Austriacki magazyn „Festspiele” w sezonie 2009 – 2010 umieścił Rucińskiego na liście 20 najlepszych śpiewaków operowych na świecie. (PAP)
mzb/ itm/