Podróżnik, reportażysta, artysta fotograf inspirujący się kinem włoskiego realizmu i dziełami dawnych mistrzów malarstwa jest autorem 130 fotografii eksponowanych w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Bruno Barbey (1941-2020) urodził się we francuskiej rodzinie w Maroku. Od najmłodszych lat był wychowywany w szacunku dla wielokulturowości, często podróżował. Rejestrował najważniejsze wydarzenia historyczne na pięciu kontynentach, z wrażliwością obserwując życie różnych społeczeństw. Brazylia, Meksyk, Nigeria, Egipt, Wietnam, Indie, Japonia, Hiszpania – to tylko niektóre z krajów, które odwiedził, i z których fotografie pokazywane są na wystawie "Zawsze w ruchu".
"Ruch był żywiołem Bruna. Często mawiał: +Rzadko stoję w miejscu. Wciąż chodzę. Zawsze w ruchu+. Słowa te stały się mottem prezentowanej teraz w Warszawie wystawy, która wcześniej była niemal w podobnym kształcie pokazywana w Paryżu" – powiedziała PAP kuratorka wystawy i żona artysty Caroline Thienot Barbey.
W czasie swych fotograficznych podróży Bruno Barbey trafił też do Polski.
"Pierwszy kontakt z Polską Bruno miał w 1967 r. podczas wizyty w Warszawie generała de Gaulle'a, który jako pierwszy mąż stanu z Zachodu przybył tutaj i m.in. wygłosił przemówienie do ponad pół miliona osób, zdecydowanie krytykując ustrój komunistyczny – mówiła podczas czwartkowej konferencji Caroline Thiénot-Barbey. "Bruno pracował podczas wizyty generała jako fotoreporter. Powrócił do Polski wiele lat później, podczas pierwszej wizyty Jana Pawła II w ojczyźnie. Papież wtedy mówił +Nie ma sprawiedliwej Europy bez wolnej Polski+. Zafascynowało nas to, co się wtedy działo w waszym kraju" – mówiła Thiénot-Barbey.
"Kupiliśmy samochód z przyczepą kampingową i przez osiem miesięcy jeździliśmy po Polsce. To był dobry sposób, aby uniknąć inwigilacji Służby Bezpieczeństwa, która obserwowała gości zagranicznych meldujących się w hotelach" – opowiadała Thiénot-Barbey.
Bruno Barbey był w Gdańsku i w stoczni. Chętnie fotografował ludzi i wydarzenia związane z Solidarnością, a także młodzież uczestniczącą w pielgrzymkach.
"Fascynowali go ci młodzi ludzie wierzący o otwartych umysłach" – powiedziała Thiénot-Barbey.
Bruno Barbey jest też autorem zdjęć z podróży w Wielkim Tygodniu do Kalwarii Zebrzydowskiej.
"Padał wtedy śnieg i fotografia przyprószonych śniegiem setek parasoli znalazła się też na obecnej wystawie, podobnie jak w albumie poświęconym Polsce, wydanym we Francji" – zaznaczyła kuratorka.
Barbey odwiedził też Ukrainę, kraj, który, podobnie jak Polska, wkrótce miał wywalczyć niepodległość i uniezależnić się od ZSRR. Fotografował też protesty we Francji już od 6 maja 1968 r., czyli od dnia pierwszych dużych demonstracji. Do wielu starć z policją dochodziło nocą, zatem fotografowie wykonywali głównie zdjęcia z fleszem i "zamrażali" ruch postaci. Barbey świadomie zrezygnował z tej strategii i zdecydował się inaczej oddać dynamikę burzliwych strajków: wykorzystywał światło zastane. Nadało to jego fotografiom szczególnie mroczny klimat. Ciemne, ziarniste zdjęcia, które można oglądać na wystawie, doskonale oddają atmosferę niepokojów społecznych.
Bruno Barbey współpracował ze światową Agencją Magnum, a także z najważniejszymi czasopismami informacyjnymi, jak np.: "Life", "New York Times", "Time", "Stern", "London Sunday Times" i "Camera".
Fotografował interwencje zbrojne, ale zawsze podkreślał, że jego intencją nie jest wyłącznie rejestrowanie wojen. Barbey nie starał się epatować przemocą, choć nie zawsze było to możliwe. Dawał wizualne świadectwo popełnionych zbrodni i portretował osoby zaangażowane w konflikty.
"Przede wszystkim jednak pragnął zachować pamięć o osobach zwykle pomijanych przez media, zwykłych ludziach – tych wszystkich, którzy w wyniku decyzji politycznych cierpieli najbardziej" – zaznaczono w katalogu towarzyszącemu ekspozycji.
Kuratorkami wystawy są Caroline Thiénot-Barbey i dr Weronika Kobylińska, a także współpracująca kuratorsko Katarzyna Mączewska z Muzeum Narodowego w Warszawie.
Wystawę "Bruno Barbey. Zawsze w ruchu", która będzie czynna od 1 grudnia 2023 r. do 3 marca 2024 r., dofinansowano ze środków ministra kultury i dziedzictwa narodowego. (PAP)
Autor: Anna Bernat
abe/ joz/