Przepiękne, cenne prace z lat. 30 polskiej artystki Zofii Stryjeńskiej wrócą do Polski, gdzie trafią do Muzeum Narodowego w Krakowie. To gest amerykańskiego małżeństwa Runion, które dwa lata temu kupiło je za zaledwie 110 dolarów na jednej z aukcji w USA.
Prace to sześć tzw. plansz drukowanych wykonanych metodą litografii, które stanowią pełną kolekcję ilustrującą tradycje i stroje polskich regionów. Wykonała je jedna z najbardziej znanych i oryginalnych polskich artystek dwudziestolecia międzywojennego Zofia Stryjeńska, przez krytyków nazywana "księżniczką malarstwa polskiego" lub "boginią słowiańską". W środę w ambasadzie RP w Waszyngtonie nastąpiło uroczyste podpisanie aktu darowizny dla Muzeum Narodowego w Krakowie.
Prace w 2011 roku znalazły się w posiadaniu amerykańskiego małżeństwa Dana i Louise Runion, wywodzącego się z wielopokoleniowej rodziny antykwariuszy ze stanu Maryland. "Mamy antykwariat, jeździmy na wiele aukcji. I na jednej z nich moją uwagę przykuły właśnie te prace. Szczęśliwie udało mi się je nabyć" - opowiadał Dan Runion. - Możecie nie uwierzyć, ale za wszystkie sześć zapłaciłem 110 dolarów".
Pan Runion nie miał pojęcia, co nabył. Wskazówką były polskie napisy na planszach, z nazwami ilustrowanych regionów. Ale dopiero dzięki pomocy wieloletniej przyjaciółki rodziny, Anetty Grabowskiej i wielogodzinnych przeszukiwaniom internetu, udało się ustalić, że są to oryginalne prace Stryjeńskiej. Wówczas zdecydowali, że prace muszą wrócić do Polski.
Kolekcja, według wstępnej oceny, powstała najprawdopodobniej pod koniec lat 30. Każda z sześciu plansz, składających się na tzw. tekę, ilustruje tradycje i stroje ludowe z innego regionu Polski. Prace przedstawiają tańce, obrzędy czy wieśniaków przy pracy. Cechuje je żywiołowość i ostre, kontrastowo zestawione barwy, tak jak w sztuce ludowej.
"Anetta opowiedziała mi, że te prace to polska historia, część polskiego dziedzictwa. Kiedy zobaczyłam emocje i wzruszenie na jej twarzy, wówczas zdecydowałam, że nie będą przeznaczone na sprzedaż, ale muszą wrócić do domu. Do Polski. By Polacy mogli je podziwiać" - opowiada Louise Runion, emerytowana nauczycielka sztuki w liceum.
Państwo Runion nie mają pojęcia, jaka jest wartość planszy Stryjeńskiej. "Najbardziej ekscytujące jest to, że wrócą do Polski. A to, ile są warte w dolarach? Nie wiem. Cóż, pieniądze nigdy nie były dla mnie aż tak ważne" - mówi pani Runion.
"Przez wiele lat Dan i Louise uczyli mnie o sztuce i historii Stanów Zjednoczonych, natomiast ja opowiadałam im o historii Polski. W mgnieniu oka postanowili, że będzie to dar dla Polski - opowiada Grabowska, która po studiach przeprowadziła się do USA. - Jestem szalenie szczęśliwa, bo tak wiele dzieł sztuki zniknęło lub zostało zniszczonych w czasie wojny i po wojnie. A teraz kawałek polskiej duszy wraca. Jestem dumna z moich przyjaciół". To Grabowska pomogła małżeństwu Runion skontaktować się z polską ambasadą RP w Waszyngtonie, by przekazać prace Stryjeńskiej.
"To przepiękny gest. Na ogół musimy podążać długotrwałą i kosztowną drogą sądową, by odzyskać prace, które w wyniku zawieruchy wojennej lub innych działań znalazły się poza terenem Polski. Tutaj mamy do czynienia z obywatelską postawą. Jesteśmy bardzo wdzięczni" - mówił ambasador RP w Waszyngtonie Ryszard Schnepf. Jak dodał, szczególne znacznie ma dla niego fakt, że prace Stryjeńskiej zdobiły przed wojną wiele polskich placówek dyplomatycznych. MSZ zamawiał je też u artystki, by następnie wręczać jako dary zagranicznym gościom, m.in. w 1938 roku cesarz Japonii Hirohito otrzymał kilim Stryjeńskiej.
Cenny dar małżeństwa Runion trafi do Krakowa, uzupełniając kolekcję Biblioteki Muzeum Narodowego w Krakowie, gdzie znajdują się już pewne prace Stryjeńskiej. Ale, jak podkreślił Schnepf, do tej pory żadna instytucja publiczna w Polsce nie posiadała kompletu plansz Stryjeńskiej.
"Bardzo cieszymy się z tego daru i z tego, że darczyńcy zaufali właśnie nam - powiedziała PAP dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie Zofia Gołubiew. Przypomniała, że w krakowskim muzeum od października 2008 r. do stycznia 2009 r. trwała wielka monograficzna wystawa poświęcona Zofii Stryjeńskiej.
Kolekcja, według wstępnej oceny, powstała najprawdopodobniej pod koniec lat 30. Każda z sześciu plansz, składających się na tzw. tekę, ilustruje tradycje i stroje ludowe z innego regionu Polski. Prace przedstawiają tańce, obrzędy czy wieśniaków przy pracy. Cechuje je żywiołowość i ostre, kontrastowo zestawione barwy, tak jak w sztuce ludowej. Stryjeńska należała bowiem do pokolenia artystów, które po odzyskaniu przez Polskę niepodległości czuło potrzebę tworzenia sztuki rodzimej, nawiązującej do folkloru i historii.
Wielokrotnie nagradzana na wystawach krajowych i międzynarodowy (np. na Światowej Wystawie w Paryżu w 1925 zdobyła aż cztery Grand Prix za malarstwo ścienne, plakat, tkaninę i ilustrację książkową), Stryjeńska była artystką o łatwo rozpoznawalnym stylu. Jak pisał recenzent Piotr Łopuszański, "współtworzyła przemiany estetyczne okresu międzywojennego i wywarła wówczas większy wpływ niż np. Witkacy".
Urodziła się w 1891 w zamożnej krakowskiej rodzinie Lubańskich, która umożliwiła jej rozwijanie wcześnie ujawnionego talentu. W 1911 z wyróżnieniem ukończyła szkołę malarską dla kobiet Marii Niedzielskiej. W 1911 roku, przebrana za chłopca, rozpoczęła studia malarskie w Monachium. Po roku musiała jednak przerwać naukę, gdyż koledzy rozpoznali, że jest kobietą. Wówczas na studia kobiet nie przyjmowano. Po wojnie zdecydowała się wyjechać z Polski, gdyż nie chciała żyć w komunistycznym kraju. Zamieszkała w Genewie, ale jak pisał jej syn Jan, jeden z trójki dzieci, jakie miała z krakowskim architektem Karolem Stryjeńskim, "jej dom - stracony - to była Polska". Nie umiała żyć na Zachodzie, żyła w biedzie i zmarła w zapomnieniu w latach 70. Jej grób znajduje się na cmentarzu Chenbourg w Genewie.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
icz/ wos/ abe/