Brak stabilizacji zawodowej i ekonomicznej, obniżające się standardy zatrudnienia, nieprzestrzeganie standardów etycznych to główne przyczyny kryzysu dziennikarstwa wskazywane przez uczestników wtorkowej debaty „Dziennikarz - zagrożony zawód zaufania publicznego”.
Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które debatę zorganizowało, uważa, że zawód dziennikarza ulega degradacji na naszych oczach. "Jest wiele przyczyn. Świat pędzi tak szybko, że nadążanie za wydarzeniami, Tweeterem, Facebookem nie sprzyja refleksji, nie sprzyja pogłębieniu naszej wiedzy o świecie, nie sprzyja temu, żebyśmy w odpowiedni sposób informowali ludzi. Ostatnio Ojciec Święty Franciszek napisał list do mediów, przejął się pojęciem fake newsa, pokazał, w jaki działa wąż fakenewsowy, w jaki sposób fałsz zaczyna oplatać to wszystko, o czym myślimy i jak ciężko jest z tym walczyć. Dziennikarzy nazwał +strażnikami wiadomości+. To jest bardzo poważne wyzwanie - żebyśmy takimi strażnikami byli" - mówił prezes SDP podczas wtorkowej debaty.
Teresa Bochwic z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zastanawiała się, czy dziennikarstwo jest obecnie zawodem zaufania publicznego. "To jest raczej cel niż punkt wyjściowy. Na zaufanie trzeba zasłużyć sobie tym, co się robi. Gdybym formułowała ogłoszenie o naborze na studia dziennikarskie, to najważniejsze byłoby dla mnie pytanie, czy kandydat jest ciekawy świata i czy chce przekazać wiadomości o nim odbiorcom. Najważniejszy jest stosunek do świata i innych ludzi. Ciekawość świata pozwala nam robić to, co w dziennikarstwie najlepsze - drążyć rozmaite sprawy i tematy" - mówiła Bochwic.
Dawid Wildstein, zastępca dyrektora TVP1 ds. publicystyki, uważa, że nowe technologie zmieniły rolę dziennikarza. "Jeżeli jest za duży zalew informacyjny, to percepcja każdego człowieka zostaje upośledzona i nie jest on już w stanie dokonywać weryfikacji informacji. Gdy dojdzie do takiej sytuacji, giną wszelkie autorytety, ginie dyskusja, ten, kto jest bardziej kolorowy, agresywny, głośniej krzyczy zdobywa sobie przestrzeń dla wypowiedzi. (...) Gdy byłem dziennikarzem wojennym podczas wojny na Ukrainie zauważyłem, że dla dziennikarza element zdobywania prawdy niedostępnej innym został bardzo ograniczony. Nieprawdopodobna liczba osób ma możliwość zamieszczania informacji w nowych mediach. Sprawia to, że jednym z głównych zadań korespondenta wojennego jest weryfikacja informacji. Nie jedzie, aby coś odkryć, bo w obiegu informacyjnym jest ogromna ilość facebookowych transmisji, tweeterowych zdjęć, jego rolą staje się sortowanie informacji i mówienie, która z nich jest sensowna"
Medioznawca dr Piotr Kościński uważa, że kryzys dziennikarstwa trwa od pewnego już czasu, a dzieje się tak z kilku powodów. "Media się zmieniają - to co stanowiło oparcie dla zawodu dziennikarskiego, czyli gazety drukowane, powoli się ogranicza. W efekcie gazety mają coraz mniej pieniędzy, co oznacza nie tylko niższe pensje i zmniejszenie liczby etatów w redakcjach, ale też mniej pieniędzy na działalność dziennikarską. Media przechodzą obecnie do internetu, ale reklamy w sieci nie przynoszą takich przychodów, jak w mediach drukowanych, w związku z czym media internetowe nie mogą sobie pozwolić na wysokie wynagrodzenia. Jestem zdania, że jesteśmy w jakimś okresie przejściowym. Nie wiemy, czym się zakończy trwająca rewolucja medialna. Pojawiają się wciąż nowe technologie i możliwości. Jak będzie funkcjonował dziennikarz za 50 lat? Być może zupełnie inaczej niż ma to miejsce obecnie" - dodał Kościński. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ agz/