Bardzo wiele zawdzięczam reżyserowi Andrzejowi Trzos-Rastawieckiemu. Szkoda, że nie miał on takich szans, na jakie zasłużył - powiedział PAP o zmarłym we wtorek reżyserze filmów fabularnych i dokumentalnych, aktor Jerzy Bończak. Trzos-Rastawiecki, zmarł w wieku 85 lat po długiej chorobie.
Bończak przypomniał, że debiutował u Trzos-Rastawieckiego w filmie "Zapis zbrodni", jako Zenek i "bardzo wiele zawdzięcza" reżyserowi. Jak mówił, ta rola została zapamiętana przez ówczesną widownię i to "pociągnęło za sobą konsekwencje zawodowe, tzn. rozsypał się worek z propozycjami".
"Mam też wobec niego jakieś wyrzuty sumienia, ponieważ nam się pracowało bardzo dobrze przy tym filmie, tzn. dla mnie to była nowość, że można tak pracować, byłem tuż po szkole, ale starsi koledzy, bardziej doświadczeni w produkcjach filmowych mówili, że to jest w ogóle wyjątkowa sytuacja. I do tego stopnia nam się dobrze pracowało, że Andrzej postanowił dla mnie napisać scenariusz" - zdradził Bończak.
Wyjaśnił jednak, że nie wystąpił w filmie, ponieważ zagrał w "Mazepie", w reżyserii Gustawa Holoubka, z całą plejadą gwiazd teatralnych. "Andrzej się na mnie obraził, ale miał rację, bo zawiodłem go" - przyznał aktor. "Po 10 latach, na takim męskim spotkaniu, od serca sobie porozmawialiśmy. Wydawało mi się, że nie chciał mnie zrozumieć, może i słusznie, bo jak się umawiamy, to słowo jest droższe od pieniędzy. Dla mnie to była jednak sprawa nie pieniędzy, tylko artystyczna. Myślałem, że jestem młodym aktorem bardziej do współczesnych filmów, a tutaj mam możliwość zagrania w kostiumowej ekranizacji i to była prawda, bo tylko taki jeden film w moim życiu zaistniał, więc stwierdziłem, że jeżeli nie skorzystam z tej szansy to będzie niedobrze" - wyjaśnił aktor.
Ocenił, że jego śmierć to "wielka strata dla polskiego kina". Zdaniem aktora Trzos-Rastawiecki był "kompletnie niewykorzystany, jako reżyser". "Szkoda, że nie miał takich szans, na jakie zasłużył" - dodał.
Bończak zdradził, że Trzos-Rastawiecki nie był osobą "wylewną, ani otwartą". "Był raczej zamknięty w sobie, ale tego typu ludzie w momencie, kiedy już z kimś nawiążą relacje takie przyjacielskie, to te relacje są najsilniejsze, ta osoba na pewno nie zawiedzie. Taki był Andrzej" - podkreślił. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/