Mieszanie konwencji w warstwie wizualno-dźwiękowej, celowe przestylizowanie pewnych scen, ukazanie "rozpiętości postaw ludzkich" - takie np. zadania wyznaczył sobie Jan Komasa, realizując film o powstaniu warszawskim. "Miasto44" trafi do kin 19 września.
O pracy nad nim 32-letni reżyser i autor scenariusza opowiadał na środowej konferencji prasowej w Warszawie. Wzięli w niej udział także m.in. producent "Miasta44" Michał Kwieciński i dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszka Odorowicz.
"Gratuluję reżyserowi" - powiedziała szefowa PISF, nazywając "Miasto44" "dziełem bardzo utalentowanego twórcy". Odorowicz przypomniała, że na realizację "Miasta44" PISF przeznaczył 6 mln zł (całkowity budżet tego filmu wyniósł 24 mln zł), co jest jedną z najwyższych dotacji w historii Instytutu.
Jan Komasa zaznaczył, że sam nie zamierza oceniać własnego filmu. "Jestem szczęśliwy, że mogę pokazać go światu - tak jak chciałem, w stu procentach" - podsumował.
Główne role w "Mieście44" grają Zofia Wichłacz (jako "Biedronka") i Józef Pawłowski (jako Stefan). "Biedronka", w którą wciela się Wichłacz, ma na imię Alicja, jest 18-latką. Pochodzi z rodziny o ziemiańskich korzeniach. Angażując się w powstanie, delikatna dziewczyna trafia do świata, który całkowicie ją zmieni. Alicja poznaje wielu młodych ludzi, wśród nich Stefana. Ojciec chłopaka zginął na początku wojny. Stefan został z matką i młodszym bratem. Opiekował się nimi, a potem, wbrew woli matki, poszedł do powstania.
Wśród innych bohaterów "Miasta44" są m.in.: łączniczka Kama, waleczna dziewczyna z robotniczej rodziny z Woli (Anna Próchniak), żołnierz AK "Kobra" (Tomasz Schuchardt), który podczas powstania bierze ślub z ukochaną Beatą (Karolina Staniec) oraz "Miki" (Grzegorz Daukszewicz), żołnierz AK, przed powstaniem student politechniki. Rodzina "Mikiego" w czasie okupacji dawała schronienie Żydom, za co zapłaciła życiem. Losy tego bohatera powiązane są z losem Adama (Jan Kowalewski), 16-letniego żydowskiego chłopca, którego bliskich zamordowano podczas wojny. Ważną postacią jest ponadto Janek Góralski "Góral" (Maurycy Popiel), dowódca oddziału, do którego wcielony zostaje Stefan.
Komasa podkreślił, że historia opowiadana w "Mieście44" ma podbudowę symboliczną. Jak mówił, postanowił "zsynchronizować w filmie dwa pojęcia: miasta i matki". Celowo zastosował np. specjalną "klamrę". "Film zaczyna się długim ujęciem matki, która wywoływana jest z nicości, jak dagerotyp" - zwrócił uwagę. Również na końcu filmu znalazło się ujęcie z symbolem matki - ukazujące panoramę Warszawy.
Komasa podkreślił, że historia opowiadana w "Mieście44" ma podbudowę symboliczną. Jak mówił, postanowił "zsynchronizować w filmie dwa pojęcia: miasta i matki". Celowo zastosował np. specjalną "klamrę". "Film zaczyna się długim ujęciem matki, która wywoływana jest z nicości, jak dagerotyp" - zwrócił uwagę. Również na końcu filmu znalazło się ujęcie z symbolem matki - ukazujące panoramę Warszawy.
"Miasto, miejsce pochodzenia, kraj, z którego się pochodzi - to symbol rodzica. Stefan jest silnie związany z matką. Na początku filmu jest +pod okupacją+ matki" - mówił Komasa. Śmierć matki uruchamia w życiu bohatera nowy etap. "Stefan zmienia się. Tracimy go jako bohatera. Głównym bohaterem filmu zaczyna być +Biedronka+. Gdy odzyskujemy Stefana, jest on już innym człowiekiem. Przepełnionym nienawiścią, mającym w sobie chęć zemsty. Mści się za matkę i jednocześnie za upadające miasto" - mówił reżyser.
"Matka kładzie się cieniem na całym filmie. Bohater ucieka od matki do młodych, żeby się od niej wyzwolić. Potem dzieje się coś, co powoduje, że on strasznie cierpi. Następnie on ucieka z kolei od +Biedronki+, aby się mścić za matkę. Cały czas matka jest najważniejsza. Jest tożsama z miastem" - powiedział Komasa.
Tłumaczył, że zależało mu, by ukazać wojnę nie tylko z perspektywy męskiej, ale także z kobiecej. Przez pół godziny film koncentruje się na postaci "Biedronki". "Zupełnie inaczej to wszystko wygląda. Ona ma przeciwko sobie +świat facetów+" - mówił reżyser.
Przebywająca drogę przez walczące miasto dziewczyna bierze udział w powstaniu jako sanitariuszka oraz - jak powiedział Komasa - "dąży do tego, by odszukać chłopaka, którego kocha - i nie może uwierzyć, że on ją zostawił, po prostu".
Druga bohaterka, z którą wiąże się Stefan, to łączniczka Kama. W filmie jest scena seksu z udziałem tych dwojga. Pytany o nią Komasa zaznaczył, że nie chciał epatować na ekranie erotyzmem. "Scena seksu jest jedna - w konwencji snu, transu, komiksu" - powiedział. "Są w tym filmie sceny w innej konwencji opowiadane niż realistyczna" - podkreślił.
Komasa tłumaczył, że celowo przestylizował scenę seksu, ponieważ nie chciał "opowiadać wprost, być dosadnym". Dopytywany o urodę młodych bohaterów, dodał: "Zależało mi, by w filmie najpierw pokazany został piękny świat wypełniony pięknymi ludźmi. A potem - żeby widzowie widzieli, jak ten świat się rozsypuje i jak to piękno jest mordowane".
Jedno z pytań do Komasy dotyczyło sceny, w której żołnierz AK bije "Biedronkę" i usiłuje wykorzystać dziewczynę seksualnie. Reżyser powiedział, że scena ta inspirowana jest prawdziwą historią, którą usłyszał. "Gdy (w ramach przygotowań do filmu - PAP) zacząłem spotykać się indywidualnie z powstańcami, taką scenę opowiedziała mi jedna z pań sanitariuszek, która przeżyła coś bardzo podobnego" - wyjaśnił.
W filmie jest też inna scena fizycznej napaści na "Biedronkę" - w szpitalu, gdzie opiekująca się dziećmi 18-latka zostaje zaatakowana przez członka oddziału Dirlewangera. Reżyser pokazał tylko pierwszy moment, gdy dirlewangerowiec zauważa "Biedronkę". Jak tłumaczył, celowo nie przedstawił przebiegu ataku. "Chciałem już urwać, by oszczędzić widzom tego, co będzie się z nią dziać później" - powiedział Komasa, tłumacząc, że w tej scenie "sugestia jest lepsza niż dopowiadanie". Losów "Biedronki" można domyślić się po obejrzeniu jednej z ostatnich scen w filmie - Stefanowi, który stara się przedostać przez Wisłę, wydaje się, że na rzecznej wyspie widzi Alicję; a naprawdę chłopak jest na tej wyspie sam.
Jan Komasa podkreślił, że w "Mieście44" ukazuje "ludzi w sytuacji testowej, kryzysowej", którzy w różny sposób reagują na koszmar wojny. "Chciałem pokazać rozpiętość ludzkich postaw. Jako reżyserowi zależało mi też, by nie przyzwyczajać widza do myślenia typu: +Aha, już wiem, jak to się skończy, jakie to będzie rozwiązanie+" - mówił na konferencji. Tłumaczył, że opowiadając o filmowych bohaterach, starał się często "+przełamywać+ te postaci". Gdy następuje "przełamanie postaci, której ufamy i która wydaje nam się czysta moralnie, widz zostaje wyrwany z poczucia, że +już wszystko wie+" - argumentował.
Komasa mówił też o ścieżce dźwiękowej "Miasta44", na której znalazły się muzyka symfoniczna nagrana z orkiestrą (skomponowana przez Antoniego Komasę-Łazarkiewicza), a także m.in. utwór Czesława Niemena oraz muzyka elektroniczna (np. techno, dubstep). "Chciałem użyć środków muzycznych, które ja sam lubię. Mówiono mi też, że ten film taki właśnie powinien być - żeby się nie bać niszczyć poczucia bezpieczeństwa widza" - tłumaczył. Podkreślił, że jako reżyser "nie potrzebuje spójności w warstwie wizualno-dźwiękowej". "Mogę mieszać konwencje i dobrze się w tym czuję" - powiedział.
Producent Michał Kwieciński pytany, ilu widzów musiałoby obejrzeć w kinach "Miasto44", aby film, który kosztował 24 mln zł, się finansowo zwrócił, odparł: trzy miliony.
Mówiąc o planowanych prezentacjach "Miasta44" za granicą, Kwieciński poinformował, że skontaktowała się z nim m.in. telewizja ZDF, która film Komasy chce pokazać widzom w Niemczech.(PAP)
jp/ ls/