Źródło: Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Kobiety weszły do kanonu historii sztuki - powiedziała PAP Joanna Mytkowska, dyrektorka Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, gdzie w piątek otwierany jest wielki projekt wystawienniczy „Miasto kobiet”. Dodała, że proces feminizacji kanonu sztuki wciąż trwa, ale jest już bardzo zaawansowany, a MSN jest jego częścią.
Polska Agencja Prasowa: Czy tematy wystaw „Kwestia kobieca 1550-2025” i „Miasto kobiet” prezentowanych obecnie w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie są ważne dla waszej instytucji?
Joanna Mytkowska: Tak, są naszą deklaracją programową. MSN zawsze był zainteresowany tak zwanym zwrotem kobiecym w kulturze, który w muzeach polega przede wszystkim na uzupełnieniu kanonu o sztukę kobiet. „Kwestia kobieca 1550-2025” ma też bieżący kontekst, była planowana na długo przed otwarciem nowej siedziby muzeum. Wtedy jeszcze nie do końca wiedzieliśmy, w jakim świecie będziemy ją otwierać. Liczyliśmy na to, że m.in. w kwestii liberalizacji prawa reprodukcyjnego nastąpi przełom i wystawa będzie celebrowała zmianę. Tak się jednak nie stało.
Od początku myśleliśmy o tych dwóch wystawach jako projekcie komplementarnym, który zapewni widzom możliwość pełnego obrazu tematu oraz pełnego uczestniczenia w jego odbiorze.
„Kwestia kobieca 1550-2025” z jednej strony oparta jest na badaniach ikonograficznych typowych dla historii sztuki - to znaczy jest próbą przedstawienia tego, jak kobiety zmieniły sztukę, jakie nowe tematy i sposoby ich przedstawiania wprowadziły, kiedy weszły już na scenę artystyczną i zostały zauważone. Ta oparta na ikonografii metoda czyni wystawę bardzo dostępną, ponieważ skupia się przede wszystkim na sztuce przedstawiającej, figuratywnej, przez co jest zrozumiała dla szerokiej publiczności. Co ważne, wychodzi poza sztukę profesjonalną i akademicką; prezentujemy również na przykład haft, sztukę użytkową.
Z drugiej strony wystawa posługuje się znaną tezą o wykluczeniu artystek z historii sztuki, ale doprecyzowuje ją. Dzięki pracy kuratorki Alison Gingeras widać, że to wykluczenie związane jest z konkretnymi deficytami różnych systemów społecznych, politycznych i ekonomicznych. I że trwa to od setek lat. Najpierw do zrzeszających malarzy cechów rzemieślniczych rzadko przyjmowano kobiety, podobnie późniejszy system akademicki był dla kobiet barierą, wreszcie napisane w połowie XX wieku uniwersalne historie sztuki widziały w kanonie niemal wyłącznie mężczyzn.
PAP: „Kwestia kobieca 1550-2025” to monumentalna, przekrojowa wystawa sztuki autorstwa kobiet, a „Miasto kobiet”?
J.M.: Przez „Miasto kobiet” chcieliśmy stworzyć komplementarny obraz, oprócz klasycznych badań nad sztuką kobiet w historii sztuki pokazać nowszą tradycję feministycznej historii sztuki. Wraz z pojawieniem się w latach 70. XX wieku pierwszej fali feminizmu powstał nowy język, artystki zaczęły wprowadzać nowe materiały i techniki, a także prezentować nowy obraz kobiecego ciała. A przede wszystkim domagać się równego traktowania i ujawniać systemowe nierówności. W tym samym czasie pojawiły się specyficzne sposoby wystawiania i wreszcie opisywania tego zjawiska, a więc feministyczna historia sztuki.
Na wystawę składają się więc cztery projekty: „Z trzewi” kuratorowany przez Julię Bryan-Wilson, „Byłyśmy. Międzynarodowy Rok Kobiet 1975” Wiktorii Szczupackiej, „Jej serce” Karoliny Gembary oraz „Inne jutra”, której kuratorkami są Michalina Sablik i Vera Zalutska.
Julia Bryan-Wilson zajmuje się przełomem krytycznym i feministycznym w sztuce. Kuratorowana przez nią wystawa „Z trzewi” - po angielsku „Gutsy”, co oznacza coś odważnego, śmiałego, zrodzonego z wewnętrznego przeczucia - zbiera prace 12 osób artystycznych. Zwracają one uwagę na procesy, które podtrzymują życie: oddychanie, jedzenie czy trawienie, i porównują je do infrastruktur, które znamy z budynków – systemów rur kanalizacyjnych czy wentylacji, zapewniających ciągły przepływ substancji i energii. Bardzo istotna jest tu materialność prac, zestawienie twardych i miękkich substancji, które podkreślają stabilność lub rozchwianie rządzących naszym światem systemów i układów.
Część „Byłyśmy. Międzynarodowy Rok Kobiet 1975” pokazuje różnicę między zachodnią historią sztuki a lokalną, czyli tą zajmującą się krajami Europy Środkowej i Wschodniej. Tę różnicę najlepiej definiuje napięcie między pojęciami „emancypacja” i „feminizm”. W bloku wschodnim równouprawnienie było co prawda usankcjonowane prawnie, ale nie było egzekwowane. Na Zachodzie artystki w ogóle nie były zachęcane do prowadzenia czynnego życia zawodowego. Alina Szapocznikow, która dostawała najważniejsze wówczas zlecenia, jak na przykład rzeźba do Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, kiedy wyemigrowała do Paryża, nie miała żadnych szans zaistnienia na tamtym rynku.
Tytułowy „Rok Kobiet” był międzynarodową akcją organizowaną pod patronatem ONZ, która zaowocowała licznymi wystawami kobiet w krajach socjalistycznych. PRL jako państwo członkowskie także brał w nich udział i na miejscu, w Warszawie, organizował obchody, w tym wystawy. Prezentacja w MSN daje dostęp do dokumentów archiwalnych, które dotyczą wydarzeń globalnych, takich jak pierwsza światowa konferencja kobiet w Meksyku, wskazuje równocześnie na mniejsze, lokalne, podejmowane na poziomie domów kultury działania. Jak wspomina kuratorka, oglądamy to, co zostało „zapomniane” w latach 90. i na początku XXI wieku - tak zwany feminizm socjalistyczny i państwowy. Jego formy były odmienne od tego, co kojarzymy ze sztuką feministyczną.
Trzecia sekcja - „Jej serce” - bierze na warsztat „używanie” kobiet w polityce. Oprócz tematów migranckich i tych dotyczących społeczności LGBT to właśnie prawa kobiet są głównym tematem zastępczym w debacie politycznej. Karolina Gembara prezentuje walkę o prawa kobiet do decydowania o własnym ciele i zdrowiu, dostęp do antykoncepcji oraz legalnego i bezpiecznego przerwania ciąży.
Ostatnia część - „Inne jutra” - podejmuje próbę ponownego namysłu nad historią sztuki i krytyką feministyczną, wprowadzając nowy wątek: rozmywania binarnej granicy między płciami. Z jednej strony stawia tezę, że pojęcie płci jest przede wszystkim konstruktem kulturowym, a z drugiej pokazuje, że należy czerpać z dorobku historii feminizmu w związku z nowym podejściem genderowym.
PAP: Jak te pięć wystaw ze sobą rezonuje?
J.M.: W oczywisty sposób się dopełniają. Każda z nich prezentuje nieco inną perspektywę. Operują także różnymi językami. Zależało nam na obrazie całości. Z jednej strony mamy perspektywę historyczną, a z drugiej - feministyczną historię sztuki, nowe badania, reakcje artystek i kuratorek na zmieniające się warunki społeczne i polityczne. Mamy nadzieję, że jest to wyczerpujący obraz, który pozwoli publiczności zobaczyć historię sztuki kobiet na wielu płaszczyznach.
PAP: Co dokładnie chcecie zadeklarować tymi wystawami?
J.M.: Sztuka kobiet była zawsze obecna w programie MSN-u. Brak parytetu w historii sztuki należy nadrobić. Większość znaczących kolekcji muzealnych zadbała o to, żeby pokazać niewidzialne do tej pory artystki. Kobiety weszły do kanonu historii sztuki. To proces, który jeszcze trwa, ale jest już bardzo zaawansowany. MSN jest częścią tego procesu.
PAP: Alison Gingeras to po Pierze Bal-Blancu kolejna ważna kuratorka współpracująca z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
J.M.: Współpraca z zagranicznymi kuratorami jest dla nas bardzo istotna, ponieważ sztuka współczesna funkcjonuje globalnie. Kuratorzy z innych krajów przywożą ze sobą nową wiedzę, interpretacje i sposoby wystawiennicze. Gingeras i Bal-Blanc nie są jedynymi międzynarodowymi kuratorami, którzy z nami współpracują. W marcu otworzymy monograficzną wystawę Marii Jaremy z Érikiem de Chassey, dyrektorem Beaux-Arts w Paryżu, który będzie ją współkuratorował z Natalią Sielewicz. W przeszłości także współpracowaliśmy z wieloma zagranicznymi kuratorami, m.in. Kathrin Rhomberg z fundacji Kontakt z Austrii.
Alison Gingeras pracowała w różnych muzeach. Jest autorką wystaw zarówno w Centre Pompidou w Paryżu, Tate Modern w Londynie czy w kolekcji Pinault w Wenecji. Potrafi budować atrakcyjne i popularne wystawy, gromadzące interesujące i nieoczywiste dzieła sztuki, w taki sposób, że są zrozumiałe dla szerokiej publiczności. Mieliśmy już okazję współpracować z nią w 2022 roku przy wystawie „Opowieści okrutne. Aleksandra Waliszewska i symbolizm Wschodu i Północy” w Muzeum nad Wisłą. Gingeras od lat zajmuje się badaniami nad sztuką kobiet i szukała instytucji, która chciałaby taką wystawę zaprezentować.
PAP: Czy „Kwestia kobieca 1550-2025” wytycza nowy kierunek wystawienniczy w MSN-ie – monumentalnych, przekrojowych wystaw?
J.M.: Tak. Będziemy często wracać do historii nowoczesności i awangardy, a monumentalne wystawy staną się częścią naszego programu. Przynajmniej raz do roku postaramy się zaoferować publiczności tego rodzaju wystawę. Następną będzie wystawa dotycząca surrealizmu i antyfaszyzmu prezentująca twórczość znanych surrealistów, m.in. Maxa Ernsta, Paula Klee, Hansa Bellmera, którą otworzymy w czerwcu 2026 roku. Przy tej monumentalizacji programu wystawienniczego chcemy nadal utrzymać tożsamość MSN-u jako instytucji otwartej, krytycznej i dyskursywnej.
Rozmawiała Zuzanna Piwek
Wystawę „Kwestia kobieca 1550-2025” i projekt wystawienniczy „Miasto kobiet” można oglądać do 3 maja 2026 roku w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. (PAP)
zzp/ miś/ aszw/