Jego twórczość jest z jednej strony wyrzutem sumienia dla wszystkich, którzy sprzedają swe człowieczeństwo, a z drugiej nadzieją dla tych, którzy popadają w rozpacz - pisał prof. UKSW ks. Janusz Balicki o Krzysztofie Zanussim. Twórca m.in. "Barw ochronnych" i "Iluminacji" kończy w poniedziałek 80 lat.
Zapytany o swoich mistrzów kina, Zanussi wskazuje m.in. Luchino Viscontiego i Federico Felliniego. Za minimalizm i ascezę ceni Roberta Bressona. Numerem jeden jest dla niego Ingmar Bergman, szwedzki mistrz, który z filmów autorskich uczynił jeden z punktów szczytowych w całym dorobku światowego kina. Jak otwarcie przyznaje, gdyby w młodości nie obejrzał filmów Bergmana, pewnie nie zdecydowałby się zostać twórcą filmowym. "To był autor od początku do końca. Zupełnie inaczej uprawiał ten zawód niż powszechnie go uprawiano. Takie uprawianie tego zawodu sobie wymarzyłem i do tej pory myślę, że największą szansą, jaką kino może dać, jest robienie filmów, które się samemu wymyśliło, przeżyło, które są osobistą spowiedzią" – powiedział w programie "Mój gust filmowy" serwisu Filmweb.
Krzysztof Zanussi przyszedł na świat 17 czerwca 1939 r. w Warszawie. Dziś uważany jest powszechnie za jednego z najważniejszych i najbardziej utytułowanych polskich filmowców, ale w młodości długo nie mógł zdecydować się, jaką drogę chciałby obrać w życiu. Jego ojciec Jerzy, inżynier budowlany włoskiego pochodzenia, pragnął, by syn poszedł w jego ślady. Oparciem dla nastoletniego Krzysztofa była matka Wanda, która powtarzała mu, żeby szukał tak długo, aż znajdzie właściwą ścieżkę. Przez pewien czas była nią fizyka, którą studiował na Uniwersytecie Warszawskim. Jak wspominał po latach, kierunek ten porzucił, gdy uświadomił sobie, że nigdy nie zostanie laureatem Nagrody Nobla. Ambicja skierowała go ku filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ale i tę drogę ostatecznie porzucił na rzecz studiów reżyserskich. Łódzką Filmówkę ukończył w 1966 r. Rok wcześniej, w 1965 r. nakręcił etiudę szkolną "Śmierć prowincjała", za którą otrzymał kilka istotnych nagród, m.in. na festiwalach w Wenecji, Mannheim i Moskwie.
Od samego początku w twórczości Krzysztofa Zanussiego dominowała tematyka moralna, filozoficzna i psychologiczna. Do jego najważniejszych filmów z lat 60. i 70. zaliczają się "Struktura kryształu" (1969 r.), opisująca losy dwóch kolegów z uniwersytetu, "Za ścianą" (1971 r.), "Iluminacja" (1972 r., uhonorowana główną nagrodą na festiwalu w Locarno) portretująca fizyka nękanego poczuciem egzystencjalnej pustki, "Bilans kwartalny" (1974 r., nominowany do Złotego Niedźwiedzia w Berlinie), "Barwy ochronne" (1976 r.) z wielką rolą Zbigniewa Zapasiewicza, uważane za jeden z najważniejszych filmów kina moralnego niepokoju, prekursorski dla całego nurtu, oraz "Spirala" (1978 r.), za którą Zanussi został uhonorowany Nagrodą Jury Ekumenicznego podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes.
W 1980 r. artysta zrealizował "Constans", zaliczany do klasyki polskiego kina psychologicznego. Obraz został nagrodzony Nagrodą Jury oraz Nagrodą Jury Ekumenicznego podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. W tym samym roku reżyser zrealizował "Kontrakt", który przyniósł mu Nagrodę Katolickiego Biura Filmowego (OCIC) i Nagrodę Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF) podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji.
Istotne miejsce w reżyserskim dorobku Zanussiego zajmują również na poły autobiograficzny "Cwał" (1995 r.), w którym główną rolę zagrała najważniejsza aktorka jego kina Maja Komorowska, nagrodzone Orłami w 2001 r. m.in. w kategoriach najlepszy film, reżyseria, scenariusz oraz muzyka "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" ze Zbigniewem Zapasiewiczem (2000 r.), a także "Persona non grata" (2005) z udziałem m.in. Zapasiewicza, Jerzego Stuhra oraz Andrzeja Chyry.
W ostatnich latach Zanussi wyreżyserował m.in. "Obce ciało" (2014 r.), czyli dramat psychologiczny o zderzeniu korporacyjnego cynizmu z młodzieńczym idealizmem, w którym wystąpiły m.in. Agnieszka Grochowska i Agata Buzek. Jak mówił na konferencji prasowej poprzedzającej premierę, to "film idący pod prąd tego, co dziś modne, powszechnie przyjęte". "Korporacje, molochy zatrudniające setki osób, to dla rzeszy ludzi w Polsce drogi wielkiego socjalnego awansu. To są ludzie, którzy dzięki korporacjom nabierają nowego stylu życia. I często nie zdają sobie sprawy, że zaprzedają duszę. A nie taki był kontrakt - kontrakt był tylko na pracę. Duszę bardzo łatwo jest sprzedać. Za komuny też dusze kupowano, ale kupowano je brutalniej i prymitywniej. Natomiast teraz to się odbywa subtelniej, niezauważalnie. (...) Jest coś istotnego w tym, jak człowiek traci swoją integralność, poczucie przyzwoitości" – stwierdził Zanussi.
W listopadzie ub.r. na ekrany kin wszedł jego ostatni film "Eter" z udziałem m.in. Jacka Poniedziałka i Andrzeja Chyry. Obraz stanowi efekt refleksji reżysera nad scjentyzmem. "Jako człowiek związany z nauką, który kocha ją niezmiennie i wysoko ceni, wiem też, że scjentyzm jest też chorobą, która spadła na nas w XIX w. Wierzono wtedy, że nauka da odpowiedź na wszystkie problemy ludzkości. Zapomniano jednak, że jest tylko jedną z metod poznania, nie ma wyłączności na tłumaczenie świata. W XIX w. zapomniano o intuicji i ludzkiej duchowości, do której nauka nie ma się nijak. A duchowość jest ważna i ludzkość nie może bez niej żyć. Żadna cywilizacja nie jest w stanie się rozwijać bez duchowego wymiaru, bez ideałów, które lokujemy właśnie w sferze ducha” – zaznaczył w rozmowie z PAP.
Zanussi jest również wykładowcą akademickim i autorem książek dotyczących m.in. teorii filmu. Za swoją działalność został uhonorowany m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (1999 r.), Złotym Medalem Zasłużony w Kulturze Gloria Artis (2005 r.) oraz ukraińskim Orderem Księcia Jarosława Mądrego V Stopnia (2009 r.). W marcu br. otrzymał Orła za osiągnięcia życia, czyli jedną z kategorii specjalnych Polskich Nagród Filmowych, przyznawanych przez członków Polskiej Akademii Filmowej (PAF).
Reżyser bywa określany mianem "ojca duchowego kina polskiego". "Jego twórczość filmowa jest z jednej strony wyrzutem sumienia dla tych wszystkich, którzy sprzedają swe człowieczeństwo, z drugiej strony jest ona nadzieją dla tych, którzy popadają w rozpacz. Stawia im przed oczy Zanussi ludzką godność jako najwyższą wartość, której nikt człowiekowi nie może wbrew jego woli odebrać" - pisał prof. UKSW ks. Janusz Balicki w publikacji "Personalizm etyczny twórczości filmowej Krzysztofa Zanussiego".
Dzisiaj Krzysztof Zanussi kończy 80 lat i podkreśla, że wciąż nie czuje się starcem. Choć zdaje sobie przy tym sprawę, że uchodzi za człowieka z dawnej epoki, zamkniętego w sobie i zachowującego dystans względem innych. Posługuje się hiperpoprawną polszczyzną, ma nienaganną dykcję, na planie nie przeklina. Zawsze nosi krawat i okulary. "Noszę je całe życie. One mnie chronią, przecież to jest ucieczka. Nawet głupie okulary, krawat, sztywność, mówienie każdemu per +pan+ to jest pewna obrona przed światem, bo ja się szalenie boję agresji, chamstwa, boję się grubiaństwa (...). Sztuka jest próbą wyjścia do ludzi i powiedzenia +rozmawiajmy na innym poziomie i może wtedy się porozumiemy+. Chciałbym być prostszy, bardziej otwarty, dzisiaj, kiedy już mniej się świata boję. Nadal nie umiem" – powiedział w programie "Rozmowy poszczególne".
Jego wielkimi pasjami niezmiennie pozostają podróże i kino. Jak przyznaje, ciągle ma nadzieję, że kolejny film zrobi lepiej, że "może będzie ważniejszy, mądrzejszy". "Gdybym miał poczucie, że zrobiłem arcydzieło, to mógłbym przestać pracować. Wierzę, że uda mi się jeszcze lepiej. To nadzieja, która każe się mobilizować i przyświeca wszelkiej twórczości. Artysta zadowolony z siebie daje o sobie złe świadectwo; ideał jest nieosiągalny, nie powinniśmy się nigdy zadowolić tym, co dotychczas stworzyliśmy" – zwrócił uwagę w niedawnym wywiadzie udzielonym PAP. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/