Marcello Bacciarelli pełnił rolę ministra sztuki króla Stanisława Augusta. Zaskoczenie może budzić to, jak wieloma kwestiami był przez władcę obciążany - powiedziała PAP Dorota Juszczak, kuratorka wystawy "Marcello Bacciarelli. Najpiękniejsze portrety", którą od soboty można oglądać na Zamku Królewskim w Warszawie.
PAP: Na początku 2018 roku minęło 200 lat od śmierci Marcello Bacciarellego, nadwornego malarza króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W jaki sposób zamierzają państwo upamiętnić tę postać?
Dorota Juszczak: Uznaliśmy, że ta rocznica to dobry moment, by zorganizować wystawę 44 najlepszych portretów mistrza, poczynając od kompozycji z końca lat 50. XVIII wieku, poprzez wizerunki z końca lat 70., aż do ostatnich dzieł artysty z początków XIX wieku. Bacciarelli bowiem – poza wielkimi cyklami obrazów historycznych, które znajdują się na stałe w zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie – tworzył także portrety. Zresztą, w mojej ocenie, stanowiły one lepszą część jego twórczości, ponieważ umożliwiały mu najswobodniejszą wypowiedź artystyczną. To właśnie portrety są powszechnie uznawane za jego najlepsze realizacje.
Ta wystawa jest nie tylko próbą przypomnienia twórczości włoskiego malarza. To także okazja, aby przybliżyć widzom obraz XVIII-wiecznej elity Rzeczypospolitej. Portrety Bacciarellego przedstawiają wiele wytwornych osobistości, rodzinę króla, a także arystokratki i damy bliskie jego sercu. Ukazując elementy kostiumów i fryzur, obrazy te dają ciekawy wgląd w realia epoki.
PAP: Jaka część eksponatów nie była dotąd pokazywana w Polsce?
D. J.: Wystawa zawiera obrazy m. in. z dwóch prywatnych kolekcji paryskich, np. portret Stanisława Augusta z klepsydrą. To znakomity obraz z 1793 r., którego drugi, autorski egzemplarz wisi w Muzeum Narodowym w Warszawie. Natomiast ten paryski różni się detalami i, moim zdaniem, jest trochę lepszy, a nigdy dotąd go w Polsce nie pokazywano. Prezentujemy także bardzo ładny portret Stanisława Poniatowskiego, bratanka króla z 1778 roku. Do tej pory ten obraz znany był tylko za pośrednictwem kopii, która znajduje się w Muzeum Narodowym w Poznaniu, ale przedstawia go w innym stroju. To było dla mnie spore zaskoczenie, kiedy przygotowywałam tę wystawę, bo w ogóle nie miałam pojęcia o istnieniu tego obrazu. Dowiedziałam się o nim dopiero od właścicieli portretu Stanisława Augusta z klepsydrą.
Ekspozycja obejmuje również dwa bardzo ciekawe portrety hrabiów Mansfield z 1759 roku, które nadal są własnością tej rodziny i wiszą w Scone Palace w Szkocji. Znalazły się tam, ponieważ przodek hrabiów, przedstawiony na obrazie, pełnił funkcję brytyjskiego ambasadora na dworze Augusta III i pozował Bacciarellemu razem z żoną z okazji ślubu. Pokazujemy też dobrze znany uczonym i wielokrotnie reprodukowany portret Stanisława Augusta "z gestem dyskusji", który pochodzi ze zbiorów Uffizi we Florencji.
PAP: Na wystawie prezentowany jest także m.in. portret Franciszka Potockiego Salezego, który do niedawna uznany był za zaginiony. Jaka jest historia tego obrazu?
D. J.: Prawdopodobnie ten portret był własnością Franciszka Potockiego Salezego i wisiał w jego pałacu w Krystynopolu. Nie mamy jednak na to dokładnych dowodów. Później, drogą dziedziczenia dzieło stało się własnością Potockich w Łańcucie. W 1944 r. Alfred Potocki, wywożąc z Polski dużą część łańcuckich obrazów wywiózł również ten portret. Na początku lat 60. kolekcjonerka sztuki i współwłaścicielka pewnej marki kosmetycznej Izabela z Potockich d’Ornano nabyła go na jednej z paryskich aukcji. Na co dzień ten obraz wisi w jej słynnym paryskim apartamencie, obfotografowanym w wielu wnętrzarskich pismach.
PAP: Włoski malarz był znany z idealizowania wizerunków osób przedstawionych na obrazach. Jakie inne cechy są charakterystyczne dla jego malarstwa?
D. J.: Oczywiście, mamy u Bacciarellego do czynienia z pewną idealizacją, zwłaszcza w przypadku portretów kobiecych, ale w porównaniu z innymi XVIII-wiecznymi malarzami nie robił tego przesadnie. Natomiast innymi cechami wyróżniającymi jego dzieła była harmonia kolorystyki i miękkość prowadzenia pędzla. Marcello Bacciarelli malował szkicowo, impresyjnie, z zatarciem konturu. Na ogół nie stosował kontrastów tylko utrzymywał swoje prace w jednej tonacji: bieli i szarości albo bieli i brązu.
PAP: Bacciarelli osiadł na stałe w Warszawie w 1766 r., zatrudniony przez króla jako malarz nadworny. Skąd u Stanisława Augusta takie zainteresowanie sztuką?
D.J.: W okresie oświecenia posiadanie dobrej kolekcji dzieł sztuki było elementem prestiżu władcy i król Stanisław August miał tego świadomość. Był on jednak przede wszystkim szczerym miłośnikiem sztuki, który podczas podróży po Europie zachwycał się chociażby dziełami Rubensa. Marcello Bacciarelli pełnił na jego dworze funkcję daleko wykraczającą poza zadania nadwornego malarza. Oczywiście, miał tytuł nadwornego, a ściślej pierwszego malarza króla. Można jednak powiedzieć, że pełnił rolę ministra sztuki Stanisława Augusta, był mu niezwykle oddany. Zaskoczenie może budzić to, jak wieloma kwestiami był przez króla obciążany.
Z korespondencji i innych źródeł wiemy, że Stanisław August powierzył mu obowiązki związane z budową i projektowaniem królewskich rezydencji, nabywaniem dzieł sztuki, ich finansowaniem oraz malowaniem wielkich cykli obrazów do Zamku Królewskiego i Łazienek. Poza tym Bacciarelli zajmował się inwentaryzacją liczącej przeszło 2 tys. obrazów kolekcji malarskiej króla. Dużą część tych zbiorów stanowiły portrety. Stanisław August nie tylko zamawiał je u współczesnych malarzy, ale też kupował sporo portretów przedstawiających różne historyczne osobistości - tak jakby prowadził rodzaj świadomej polityki historycznej.
PAP: Do zadań włoskiego malarza należało też prowadzenie Malarni Królewskiej, w której uczniowie wykonywali często kopie jego obrazów. Czy w przypadku portretów prezentowanych na wystawie mamy bezsprzecznie do czynienia z twórczością mistrza?
D. J.: Rzeczywiście, czasem sztuką dla badacza jest oddzielenie oryginału od kopii, ponieważ zwłaszcza portrety rodziny królewskiej były wielokrotnie kopiowane w warsztacie mistrza. Jednak żelaznym kryterium, które przyjęłam dobierając obrazy na tę wystawę, była ich oryginalność. Zajmuję się twórczością Bacciarellego już bardzo długo i muszę podkreślić, że bacciarellowskie oryginały można bez wielkiego trudu odróżnić od kopii, nawet jeśli zostały stworzone przez uczniów dobrej klasy. W przypadku oryginałów od razu widać swobodę, lekkość i mistrzostwo prowadzenia pędzla, dzięki którym znikają wszelkie wątpliwości.
Rozmawiała Daria Porycka (PAP)
dap/ pat/