Zafascynowała mnie sprawa, którą Maciek Berbeka schował głęboko i która po 25 latach wciąż nie dawała mu spokoju. „Broad Peak” to opowieść o tym, co znaczy spełnienie w życiu – powiedział PAP Leszek Dawid. Zrealizowany przez niego film o himalaiście, który zginął w 2013 r. po zdobyciu ośmiotysięcznika, pokazano w konkursie głównym 47. festiwalu w Gdyni.
Akcja filmu rozpoczyna się w 1988 r. podczas polskiej wyprawy zimowej na K2, gdy Maciej Berbeka (w tej roli Ireneusz Czop) dotarł do przedwierzchołka Rocky Summit, będąc przekonanym, że zdobył szczyt. W błędnej ocenie zdarzeń utrzymywali go przyjaciele, którzy wiedzieli, że dalsza wspinaczka zakończyłaby się dla niego tragicznie. Kiedy Berbeka dowiaduje się, jak było naprawdę, jest rozczarowany i wściekły. Postanawia, że zrezygnuje z wypraw międzynarodowych, jednak niezrealizowane marzenie pozostaje w nim na długie lata. W 2012 r. zgadza się uczestniczyć w wyprawie na Broad Peak. 5 marca 2013 r. wspólnie z Tomaszem Kowalskim (Maciej Raniszewski), Adamem Bieleckim (Dawid Ogrodnik) i Arturem Małkiem (Maciej Kulig) staje na szczycie. Maciej i Tomasz przypłacają ten sukces życiem.
"Broad Peak", w obsadzie którego znaleźli się również m.in. Maja Ostaszewska, Łukasz Simlat i Piotr Głowacki, był jednym z najbardziej oczekiwanych polskich filmów ostatnich lat. Jego realizację Leszek Dawid planował od 2014 r., ale – jak przyznał - droga okazała się "długa i wyboista". "Gdy spoglądam na to dziś, z perspektywy czasu, wiem, że to musiało tyle trwać, żebyśmy mogli rzetelnie się przygotować. Odrobienie lekcji, czyli dokumentacja, spotkania z protoplastami, rozmowy o postaciach były niezbędne, abyśmy mogli pójść dalej. Dopiero po nich Łukasz Ludkowski mógł zacząć przygotowywać pierwsze wersje tekstu. Prace nad scenariuszem i poszukiwanie ostatecznego kształtu historii zajęły kolejny rok. Następnie zaczęliśmy zbierać fundusze na film, przygotowywać się do realizacji i castingów. Bardzo trudnym, pracochłonnym zadaniem było przygotowanie wyprawy do Karakorum. Nikt z nas nie był tam z ekipą filmową. Nie wiedzieliśmy, czy powinniśmy jechać zimą czy latem, jakiego rodzaju trudności spotkają nas na Broad Peaku i czy jesteśmy w stanie wejść chociażby do pierwszego obozu, żeby zrealizować część zdjęć. Kiedy pytaliśmy o to uczestników tego typu wypraw, oni rozkładali ręce, mówiąc, że tego nie da się przewidzieć" – powiedział PAP.
Pytany, co zafascynowało go w historii himalaisty, reżyser odpowiedział, że chodziło o sprawę, którą Maciej Berbeka "schował głęboko i której przez 25 lat nie pozwalał wyjść na wierzch". "I to, że po takim czasie ona na tyle nie dawała mu spokoju, że chcąc osiągnąć spełnienie, był gotów zapłacić najwyższą scenę. Oczywiście, nie zakładając tego, bo Maciek do końca wierzył, że uda mu się zejść. Kiedy w 1988 r. ściągnęli go z przedwierzchołka, utrzymując jednocześnie w przeświadczeniu, że jest na szczycie, w pewnym sensie uratowali mu życie. W 2013 r. nie dał sobie uratować życia. To mnie zainteresowało. +Broad Peak+ opowiada o tym, co znaczy w życiu spełnienie, doprowadzenie pewnych spraw do końca i czy różne rzeczy, które robimy – nie dotyczy to wyłącznie himalaizmu – są w stanie pochłonąć nas do tego stopnia, że możemy spłonąć" – zwrócił uwagę.
Wspominając reakcje rodziny Macieja Berbeki na pomysł realizacji filmu, Dawid podkreślił, że spotkał się z serdecznością i otwartością. "To była kwestia wzajemnego zaufania. Mieliśmy poczucie, że nie chcemy nadwerężać ich otwartości, a z drugiej strony musimy opowiedzieć filmową historię. Dlatego ustaliliśmy, że przeczytają i zaakceptują ostateczny kształt scenariusza, a później - filmu. Umówiliśmy się też, że ich potencjalne uwagi czy ingerencje nie będą miały na celu wybielania postaci albo tworzenia laurki. Oni przystępowali do tego projektu z pełną świadomością, że opowiadamy fabułę. To samo dotyczyło zresztą Alka Lwowa, Krzyśka Wielickiego i Adama Bieleckiego, którzy dzieląc się swoją historią, dali nam kredyt zaufania. Usłyszeliśmy od nich mnóstwo anegdot, które pomogły nam zrozumieć poszczególne postacie. A my włożyliśmy do scenariusza to, co uważaliśmy za niezbędne. Nie było tak, że każdy etap był akceptowany. Natomiast dla wielu osób istotnym warunkiem był moment, w którym zamykamy film. Tzn., żeby nie było to ferowanie wyroków, tylko opowieść o spełnieniu" – wyjaśnił.
Reżyser przyznał, że do roli Macieja Berbeki brał pod uwagę wielu aktorów, bo chciał przyjrzeć się temu, "jaką energię, potencjał przynoszą". "Intuicyjnie czułem, czego potrzebuję w tej postaci. Natomiast wspaniale było otworzyć się na to doświadczenie, bo czasami dzięki spotkaniom z aktorami można zredefiniować swoje potrzeby, dostrzec coś, o czym do tej pory myślało się inaczej. Dobór obsady był więc procesem. Nie zakładałem z góry, że to będzie ten lub tamten aktor. Gdy przyszedł Irek i zagraliśmy kilka scen, zrozumiałem, że jest w nim coś, czego potrzebuje filmowy Maciek. Ale zanim podjęliśmy ostateczną decyzję, przez pół roku rozmawialiśmy i realizowaliśmy zdjęcia próbne. Uważam, że Irek zrobił kawał dobrej roboty. Stał się Berbeką" – ocenił.
Według Dawida, dystrybucja filmu na Netfliksie jest atutem, ponieważ dzięki temu uniwersalna historia o potrzebie spełnienia może trafić do szerokiej widowni. "Pracując nad +Broad Peakiem+, zyskałem przeświadczenie, że grupa ludzi, z którymi wyrusza się w drogę, jest szalenie ważna. Niby zawsze to wiedziałem, ale przy okazji tego przedsięwzięcia poczułem to bardzo dobitnie. Kiedy ruszasz na wyprawę – zwłaszcza tak długą i wymagającą jak realizacja filmu – trzeba to zrobić ze zgranym i świetnym zespołem" – podsumował.
Obok "Broad Peak" o Złote Lwy ubiega się 19 produkcji, m.in. "IO" Jerzego Skolimowskiego, "Chleb i sól" Damiana Kocura, "Apokawixa" Xawerego Żuławskiego, "Kobieta na dachu" Anny Jadowskiej i "Śubuk" Jacka Lusińskiego. Laureata nagrody poznamy podczas sobotniej gali zamknięcia 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, która odbędzie się w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Wyłoni go jury w składzie: reżyser i scenarzysta Jerzy Domaradzki (przewodniczący), aktorka Ewa Dałkowska, montażystka, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi Milenia Fiedler, scenarzysta i aktor Cezary Harasimowicz, operator Grzegorz Kędzierski, reżyserka i scenarzystka Dorota Kędzierzawska, kompozytorka Teoniki Rożynek, producentka Agata Szymańska i scenograf Wojciech Żogała.
Z Gdyni Daria Porycka (PAP)
dap/ dki/