Próbą pokazania i zrozumienia wydarzeń na Białorusi w 2020 r. w związku ze sfałszowanymi przez reżim Łukaszenki wynikami wyborów prezydenckich jest książka pt. „Lodołamaczka”, której promocja odbyła się w poniedziałek po południu w Białymstoku z udziałem Swiatłany Cichanouskiej i autora Rusłana Szoszyna.
W Książnicy Podlaskiej Cichanouska, główna bohaterka tej książki, spotkała się czytelnikami, podpisywała książkę.
Autor książki Rusłan Szoszyn mówił, że żeńska forma w tytule nie jest przypadkowa i jest ważna, bo pokazuje, że wydarzenia z 2020 r. z Białorusi, protesty Białorusinów, miały bez wątpienia "kobiecą twarz", a działanie kobiet ze Swiatłaną Cichanouską bardziej przemówiły wtedy do społeczeństwa Białorusi niż wieloletnie wcześniejsze działania opozycji.
"Nikt nie ma wątpliwości, że rewolucja, że wydarzenia 2020 r. w Białorusi miały kobiecą twarz. W przeciwieństwie do reżimów Putina i Łukaszenki, gdzie wystarczy zobaczyć, że praktycznie we władzach czy to centralnych, czy regionalnych nie ma praktycznie kobiet, natomiast w Białorusi liderki tych wydarzeń, trzy kobiety, znacznie bardziej przemówiły do społeczeństwa, mocniej niż przez lata działacze opozycji, w tym profesorowie i ludzie, którzy zajmowali się polityką zawodowo" - mówił autor.
Dodał, że właśnie głównym sensem książki, która jest reportażem, literaturą faktu, było pokazanie co kobiety zmieniły w białoruskiej polityce, Swiatłana Cichanouska osobiście. "To wielka przemiana, metamorfoza człowieka, wielka wewnętrzna transformacja" - mówił Szoszyn. Dodał, że nie jest to oda pochwalna Cichanouskiej, a opis tamtych wydarzeń jej oczami.
Swiatłana Cichanouska powiedziała, że nie czytała jeszcze tej książki, bo za słabo zna język polski, ale wie co w niej jest, bo zna samą siebie. Wyraziła nadzieję, że książka będzie przetłumaczona na język białoruski. Rusłan Szoszyn dodał, że przetłumaczenie na białoruski byłoby symbolicznym powrotem Cichanouskiej na Białoruś, bez jej fizycznego powrotu do tego kraju.
Swiatłana Cichanouska powiedziała, że jej twarz na okładce książki nie jest reklamą jej samej, ale książka jest po to, by przeczytali ją ludzie i zrozumieli historię Białorusi z 2020 r. "Moja twarz na okładce nie jest moją reklamą, to nie jest mi potrzebne, natomiast mam nadzieję, że ta książka pomoże zrozumieć Białoruś" - podkreśliła.
Cichanouska pytana co powiedziałaby dziś - gdyby miała taką możliwość - Władimirowi Putinowi, w obecnej sytuacji geopolitycznej po wypowiedziach Kremla, że Ukraina i Białoruś nie powinny być niezależnymi, suwerennymi państwami, powiedziała, że będą bronić swojej suwerenności.
"Dzisiaj będziemy dążyć do tego, aby wszyscy żołnierze rosyjscy opuścili terytorium Białorusi (...) Nie wiem jak powrócimy do normalnych stosunków z Kremlem, ale będzie to zapewne po zmianie władzy na Kremlu i w Białorusi" - tłumaczono słowa Cichanouskiej.
Pytana o to, jak patrzy dziś na samą siebie powiedziała, że jest tą samą uczciwą osobą wyznającą cały czas konkretne wartości, choć ma większą pewność i wiarę w siebie niż dwa lata temu, mniej się też denerwuje przed spotkaniami z ludźmi.
"Moje sumienie przed Białorusinami jest czyste, jestem nawet pewna, że żadna polityka nie zmieni mnie jako człowieka" - mówiła. Podkreślała, że jej obowiązkiem jest mówić głośno o sytuacji na Białorusi. "Dopóki mogę to robić, będę to robić" - powiedziała Cichanouska i do aktywności w tym względzie zachęcała wszystkich Białorusinów. Rusłan Szoszyn dodał, że odbiera to tak, że Cichanuoska została w polityce normalnym człowiekiem zachowującym się moralnie.
Cichanouska mówiła o miłości do męża Siergieja, który przebywa w łagrze. "Jego ból tam, w więzieniu, to mój ból" - powiedziała. Podkreśliła, że jej mąż nie jest jedynym siedzącym w więzieniu za działalność opozycyjną, bo są tysiące takich osób i jej zadaniem nie jest uratowanie męża, tylko tych wszystkich ludzi, ale i kraju. Dodała, że może teraz zdobyte doświadczenie pozwoliłoby nie popełnić jakichś błędów, może czegoś nie zrobić, zrobić coś inaczej, ale "historia nie daje drugiej szansy".
Pytana o to, jaka może być Białoruś po Łukaszence Cichanouska powiedziała, że rozumie, iż Białorusini mogli przestać wierzyć, że mogą cokolwiek skutecznie zrobić, a ci, którzy wyjechali nie z własnej woli, myślą o tym jak ułożyć sobie życie np. w Polsce czy na Litwie.
"Ale wierzę w Białorusinów, wierzę, że nie zostawią tych, którzy ofiarowali swoją wolność, znajdują się za kratami po to także, żebyśmy mogli kontynuować ich sprawę, naszą wspólną sprawę" - mówiła. Dodała, że należy robić to, co do tej pory, bo te działania mają sens. "Jeśli będziemy dalej robić to, co robimy to zobaczymy kto się pierwszy podda" - powiedziała Cichanouska i podkreślała, że bez Białorusinów sama nic nie znaczy.(PAP)
autorka: Izabela Próchnicka
kow/ mok/