W "Jacku Strongu" pokazane zostały zarówno heroizm, jak i wielka samotność pułkownika - podkreśliła w rozmowie z PAP aktorka Maja Ostaszewska. Film o Ryszardzie Kuklińskim, w reżyserii Władysława Pasikowskiego, trafi do kin w piątek.
PAP: W "Jacku Strongu" gra Pani żonę Ryszarda Kuklińskiego, Hannę. W pułkownika wcielił się Marcin Dorociński. Co sądzi Pani o jego kreacji, jakiego bohatera zobaczymy na ekranie?
Maja Ostaszewska: Jestem zachwycona rolą Marcina. Filmowy pułkownik Kukliński to połączenie siły człowieka, który postanowił stanąć na przeciw wielkiego mocarstwa oraz ogromnej samotności kogoś, kto o tym, co robi, nie może powiedzieć nawet najbliższym – żonie i synom. Kukliński nie był wyszkolonym szpiegiem. Nie wiedział, jak to się robi, w jego wydaniu wszystko było intuicyjne. Miał świadomość, że w każdej chwili może wpaść. Podjął jednak heroiczną decyzję, która oznaczała możliwość poświęcenia własnego życia dla dobra kraju i narodu.
W "Jacku Strongu" pokazane zostały zarówno heroizm, jak i samotność pułkownika. Jest w filmie bardzo poruszająca scena, gdy Kukliński spotyka się z agentem CIA, granym przez Patricka Wilsona. Ma nadzieję, że wreszcie będzie mógł z kimś rozmawiać. Że będzie mógł spotykać się z drugim człowiekiem i mówić o tym, co robi. Że znajdzie przyjaciela. Tymczasem słyszy od Fordena, że - nic z tych rzeczy, że spotykać się będą tylko w ostateczności, że muszą inaczej się porozumiewać. Forden mówi też Kuklińskiemu, że Amerykanie w każdej chwili mogą jego, pułkownika, ewakuować z kraju. Kukliński odpowiada tymczasem: „Przecież ja jestem u siebie”. Grany przez Marcina pułkownik mówi to w filmie w bardzo przejmujący sposób - z wielką miłością do swojego kraju.
Uważam, że Marcin zagrał tę rolę fenomenalnie. Praca z nim to wielka przyjemność. On nie tylko jest wspaniałym aktorem, skupionym, uważnym. Jest także świetnym kolegą.
PAP: A inni aktorzy? W filmie, z międzynarodową polsko-amerykańsko-rosyjską obsadą, zobaczymy też m.in.: wspomnianego przez Panią Patricka Wilsona w roli agenta CIA oddelegowanego do współpracy z Kuklińskim, Krzysztofa Pieczyńskiego jako prof. Zbigniewa Brzezińskiego, Krzysztofa Dracza w roli generała Wojciecha Jaruzelskiego, Olega Maslennikowa w roli marszałka Wiktora Kulikowa, naczelnego dowódcy sił zbrojnych Układu Warszawskiego, a także - Ireneusza Czopa, Mirosława Bakę, Zbigniewa Zamachowskiego.
M.O.: Chciałabym podkreślić wspaniałą pracę całej ekipy filmu, m.in. charakteryzatora Janusza Kalei i odpowiedzialnej za kostiumy Małgorzaty Braszki. Wszyscy, którzy oglądali już ten film, zwracali uwagę, że jest bardzo wiarygodny i w piękny sposób oddaje na ekranie tamten czas. Akcja "Jacka Stronga" rozpoczyna się pod koniec lat 60., po praskiej wiośnie, i obejmuje wiele lat.
Mówiąc o znakomitym oddaniu tamtego czasu na ekranie, mam na myśli zarówno scenografię, jak i kostiumy, charakteryzację. Przygotowując się do pracy nad filmem, obejrzeliśmy wiele fotografii z okresu, którego dotyczy film, w tym zdjęcia przedstawiające rodzinę Kuklińskich, oraz archiwalnych materiałów telewizyjnych. Małgosia Braszka przygotowała dla aktorów większość kostiumów oryginalnych, z tamtego okresu. Janusz Kaleja starał się na przykład odwzorowywać fryzury Hanny Kuklińskiej, które widzieliśmy na fotografiach. Kierowaliśmy się tym, jakie fryzury miała ona na różnych etapach swojego życia. Okulary u Hanny Kuklińskiej pojawiają się w filmie tym momencie jej życia, w którym pojawiły się na zdjęciach. Ważne było, by udało się przywołać tamten czas, oddać jego specyfikę oraz - żeby pokazać upływ czasu.
Ten film jest fenomenalnie zrobiony pod względem plastycznym. Krzysztofa Pieczyńskiego ucharakteryzowanego na prof. Brzezińskiego w pierwszym momencie w ogóle nie poznałam. Świetna jest charakteryzacja aktorów, którzy zagrali oficjeli PZPR. A także charakteryzacja Marcina Dorocińskiego. Na pewnym etapie filmu, gdy widzimy pułkownika po latach, w Waszyngtonie, zastosowany został "efekt postarzenia".
Aktorzy zagrali w "Jacku Strongu" wspaniale. Marcin, Mirek Baka, Oleg Maslennikow, Patrick Wilson – że wymienię tylko niektórych – są znakomici.
PAP: Co sądzi Pani o sposobie, w jaki Władysław Pasikowski pokazał na ekranie losy pułkownika Kuklińskiego? Jakiego rodzaju filmu widzowie mogą się spodziewać?
M.O.: "Jack Strong" to świetne kino gatunkowe, mrożące krew w żyłach. Gdybym miała porównać ten film z jakimś innym, wybrałabym chyba wyreżyserowany przez Tomasa Alfredsona brytyjski thriller "Szpieg", który jakiś czas temu można było oglądać w kinach. Władysław stworzył film mocno trzymający w napięciu. Rozmawiamy krótko po projekcji. Widzowie, choć wiedzieli już przecież, jaka była historia pułkownika Kuklińskiego, oglądając "Jacka Stronga" byli szalenie poruszeni. Zastanawiali się cały czas: uda się mu, czy się nie uda.
To, co w "Jacku Strongu" jest najmocniejsze, to moim zdaniem emocje bohaterów, napięcia między ludźmi. Myślę, że to jest film dla każdego - dla widzów, którzy szukają w kinie mocnych scen, napięć, ale także dla tych, których interesuje po prostu historia. Polecam ten film publiczności z całego serca.
Rozmawiała: Joanna Poros (PAP)
jp/ mlu/