Kiedy w 2002 r. „Spirited Away: W krainie bogów” Hayao Miyazakiego został doceniony w konkursie głównym Berlinale, byłem zdumiony. Dziś trudno mi uwierzyć, że jestem w tym samym miejscu. To dla mnie jak sen – mówi PAP japoński reżyser Makoto Shinkai. Jego animowany film „Suzume” ubiega się o Złotego Niedźwiedzia 73. festiwalu w Berlinie.
Tytułową bohaterką "Suzume" jest siedemnastolatka mieszkająca ze swoją ciotką w japońskim miasteczku. Pewnego dnia w drodze do szkoły dziewczyna spotyka studenta z Tokio Soutę, który pyta ją o drogę do tajemniczych drzwi. Wiedziona ciekawością idzie za nim wprost do zachowanych nieopodal ruin, pośrodku których stoją owe wrota. Kiedy Suzume naciska klamkę, przez Japonię zaczyna przetaczać się fala tsunami. By uratować swój kraj, dziewczyna i Souta muszą pozamykać wszystkie drzwi mieszczące się w opuszczonych miejscach. Walki z czasem nie ułatwia fakt, że Souta zamienił się w krzesełko, które Suzume dostała na trzecie urodziny. Spoglądając w drzwi do przeszłości, nastolatka staje oko w oko z czteroletnią sobą, która nie może pogodzić się ze śmiercią mamy.
PAP: Pana film został zainspirowany trzęsieniem ziemi we wschodniej Japonii z 2011 r., które było jedną z największych katastrof naturalnych w historii. Dlaczego postanowił pan wrócić do tego, co wydarzyło się dwanaście lat temu?
Makoto Shinkai: Kiedy zacząłem myśleć o realizacji tego filmu, chciałem ukazać teraźniejszość Japonii. Wymyśliłem, że główna bohaterka będzie podróżować przez kraj. Nie można jednak mówić o tym, co tu i teraz, nie wspominając o trzęsieniu ziemi z 2011 r. Bez tego kontekstu film nie oddziaływałby w takim stopniu na widza. Postanowiłem więc, że Suzume odwiedzi opuszczone budynki, gdzie wskutek spadku liczby ludności nikt już nie mieszka oraz miejsca, które po prostu nie nadają się do zamieszkania, ponieważ zostały zniszczone przez klęskę żywiołową. Zależało mi też na tym, aby ten obraz dotarł do szerokiej publiczności i wywoływał u ludzi śmiech. Dlatego smutną historię sieroty, która musi zmierzyć się z bolesną przeszłością, zrównoważyłem elementem rozrywkowym. Zamiana Souty w dziecięce krzesełko nadała lekkości mojej opowieści.
PAP: "Suzume", tak jak poprzednie pana filmy, jest bliska japońskiej estetyce mono no aware, która wyraża melancholię przemijania.
Makoto Shinkai: Termin mono no aware oznacza w uproszczeniu "nic nie trwa wiecznie". W naszym kraju wszyscy mają tego świadomość. Często odczuwamy na własnej skórze, jak krucha jest ziemia, ponieważ występują u nas ruchy tektoniczne. Kiedy przyjechałem do Europy, ujęło mnie, że jest tu mnóstwo starych budynków, nawet sprzed dwustu lat. W Japonii – z powodu klęsk żywiołowych – nie znajdziemy zbyt wielu takich budowli. Dlatego tak bliskie są nam słowa "nic nie trwa wiecznie". Pobrzmiewa w tym nuta smutnych emocji, ale moim zdaniem to poczucie łączy wszystkich Japończyków. Także nas, twórców animacji pracujących w swojej ojczyźnie.
PAP: Wspomniał pan o inspiracji współczesnością, ale czy przypadkiem nie sięgnął również do japońskiej mitologii?
Makoto Shinkai: Owszem, inspirowałem się okresem Edo i mitem o Namazu, wielkim sumie mieszkającym pod ziemią i przytrzymywanym kamieniami przez boga Kashima. Wedle mitologii za każdym razem, kiedy bóg na chwilę zapomina o Namazu, ten wije się, wywołując trzęsienie ziemi.
PAP: Bohaterka pana filmu po śmierci mamy trafia pod opiekę jej siostry. Ojciec jest nieobecny w jej życiu. Skąd taki wybór?
Makoto Shinkai: Po trzęsieniu ziemi z 2011 r. słyszałem wiele historii dzieci, które straciwszy rodziców, przeniosły się do swoich krewnych mieszkających w zachodniej części kraju. To zainspirowało mnie, by umieścić Suzume w domu jej ciotki. W japońskich anime i mangach bardzo powszechne jest, że bohater ma tylko jednego rodzica. Nie wiem, czy to właściwe wyjaśnienie, ale wydaje mi się, że taki zabieg ma uprościć historię, utrzymać relacje między postaciami. Tak jak pani wspomniała, Suzume od urodzenia była wychowywana przez mamę. Założyliśmy, że jej rodzice rozwiedli się, gdy była malutka, a kilka lat później straciła swojego jedynego rodzica. Tutaj zadecydowały względy osobiste, ponieważ sam mam córkę. Mamy bardzo dobre relacje, ale nie jestem pewien, co jako ojciec mogę dla niej zrobić, na czym właściwie polega moja rola. Dlatego tak trudno mi ukazać w filmach postać ojca. Być może nie jestem jeszcze wystarczająco dojrzały.
PAP: Pandemia bardzo utrudniła panu pracę?
Makoto Shinkai: Nie. Choć film powstawał w trakcie pandemii, nie mogę powiedzieć, by wywarła ona zasadniczy wpływ na proces produkcji. Przez cały ten czas mieliśmy do dyspozycji Zoom i inne narzędzia, dzięki którym mogliśmy być w kontakcie. Zacząłem natomiast obawiać się, że ta ogólnoświatowa katastrofa może przesłonić Japończykom problem wielkiego trzęsienia ziemi. Nie chciałem, żeby z powodu COVID-19 zapomnieli o tym, co wydarzyło się dwanaście lat temu. To upewniło mnie, że muszę ukończyć "Suzume".
PAP: Co sprawiło, że w swojej karierze postawił pan na animację?
Makoto Shinkai: Kiedyś animacje bardzo mi pomogły. Będąc nastolatkiem, przeżywałem trudny okres w szkole. Filmy animowane były prawdziwym ukojeniem. Później - już jako dorosły mężczyzna - postanowiłem dać coś w zamian młodzieży, wesprzeć ją w gorszych momentach. Nie zastanawiałem się natomiast, czy robiąc film o dorastaniu, między moimi bohaterami – Suzume i Soutą – powinna istnieć różnica wieku. Kompletnie nie miało to dla mnie znaczenia. Uważam, że ta historia sprawdziłaby się równie dobrze, gdyby jej bohaterami było dwóch mężczyzn lub dwie kobiety.
PAP: "Suzume" to pierwsze od przeszło dwóch dekad japońskie anime prezentowane w konkursie głównym festiwalu filmowego w Berlinie. Co oznacza dla pana obecność tutaj?
Makoto Shinkai: Kiedy w 2002 r. film "Spirited Away: W krainie bogów" Hayao Miyazakiego wziął udział w konkursie głównym Berlinale i zdobył Złotego Niedźwiedzia, odbiło się to w Japonii szerokim echem. Pamiętam, że oglądałem akurat program informacyjny i byłem naprawdę zdumiony, że to się stało. W tamtym okresie dopiero zaczynałem zajmować się reżyserią filmów animowanych i nie przyszłoby mi do głowy, że japońska animacja może zajść tak daleko. Dzisiaj trudno mi uwierzyć, że jestem w tym samym miejscu, w Berlinie, dokładnie dwadzieścia jeden lat później. To dla mnie jak sen.
Rozmawiała Daria Porycka (PAP)
Makoto Shinkai (ur. 9 lutego 1973 r.) jest japońskim reżyserem i animatorem, absolwentem Wydziału Literatury Uniwersytetu Chuo. Zanim został filmowcem, przez kilka lat zajmował się grafiką komputerową. Jako reżyser zadebiutował w 1999 r. krótkometrażową animacją "She and Her Cat". W 2004 r. zaprezentował swój pełnometrażowy debiut anime "The Place Promised In Our Early Days". Uznanie krytyków i publiczności zapewnił mu dwa lata później "5 Centimeters per Second". Po nim wyreżyserował "Children Who Chase Lost Voices" (2011) i "The Garden of Words" (2013). Jego kolejny film "Your Name" z 2016 r. stał się w Japonii komercyjnym hitem, zapewniając twórcy liczne nagrody. W 2019 r. zrealizował "Weathering With You", który był japońskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy.
Jego najnowszy film "Suzume", którego japońska premiera odbyła się w listopadzie ub.r., jest jednym z 19 tytułów uczestniczących w konkursie głównym 73. Berlinale. Wyboru laureata dokona jury w składzie: amerykańska aktorka Kristen Stewart (przewodnicząca), irańska aktorka Golshifteh Farahani, niemiecka reżyser Valeska Grisebach, rumuński reżyser Radu Jude, amerykańska dyrektorka castingu Francine Maisler, hiszpańska reżyser, ubiegłoroczna laureatka Złotego Niedźwiedzia Carla Simon oraz hongkoński reżyser i producent Johnnie To. Werdykt poznamy w sobotę wieczorem. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ pat/