To, co nazywamy teatrem lalek, teatrem przedmiotu, teatrem ożywionej materii jest odrębnym gatunkiem sztuki, za którym stoi historia kilku tysięcy lat - powiedział PAP Marek Chodaczyński, dyr. Międzynarodowego Festiwalu Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych "Lalka też Człowiek".
Polska Agencja Prasowa: Od lat pan i stowarzyszenie Unia Teatr Niemożliwy, które jest organizatorem Międzynarodowego Festiwalu Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych "Lalka też Człowiek", staracie się przekonać widzów, że teatr lalek nie jest tylko sztuką dla dzieci, nie jest metodą dydaktyczną, nie jest też sposobem naśladowania świata i natury w skali jeden do jednego, ani też przedszkolem, przedpokojem przed wkroczeniem do prawdziwego teatru. Czym zatem jest?
Marek Chodaczyński: Zacznijmy od tego, że teatr lalek jako gatunek sztuki może być czasami, w wyjątkowych przypadkach, teatrem dla dzieci. Natomiast to, co nazywamy teatrem lalek, teatrem przedmiotu, teatrem ożywionej materii jest odrębnym gatunkiem teatru, sztuki, za którą stoi historia kilku tysięcy lat. Kiedyś, bardzo dawno temu było najczęściej tak, że w różnych obrzędach religijnych jakiś artefakt stawał się obiektem kultu i poprzez poruszanie nim, przydawanie mu dźwięku czy światła zostawał ożywiony. Dla wierzących przez Ducha, dla niewierzących przez czarnoksiężnika lub kapłana.
To był przekaz dla wiernych - i właśnie tak powstał teatr lalek, teatr formy jako taki. W 1947 r. wyszedł w PRL ukaz, że teatr lalek ma być teatrem dla dzieci, bo generalnie chodziło o to, żeby poprzez formę teatralną indoktrynować od najmłodszych lat. Zawdzięczamy temu okresowi to, że tak wiele instytucjonalnych teatrów lalek w Polsce działa. Pamiętajmy, że kiedyś było 17 województw w kraju i, oczywiście, w każdym województwie musiał powstać teatr lalek. W niektórych większych miastach powstawało ich kilka. Stąd obecnie w Warszawie są trzy, a były cztery.
A skąd pochodzi nasz, Unii Teatr Niemożliwy, sposób uprawiania tego gatunku sztuki? Wszyscy mniej więcej w tym samym czasie kończyliśmy studia teatralne i podczas nich powtarzano, że teatr lalek ma być teatrem dla dzieci. Mieliśmy tak tego serdecznie dosyć i trochę na zasadzie przekory młodych ludzi powiedzieliśmy: "nie"! My będziemy przywracać tradycję, odwoływać się do korzeni tej sztuki, która w demoludach zginęła.
PAP: A skąd się wziął państwa festiwal?
M. C.: Po wielu latach, gdy zdobyliśmy już pewien poziom rozpoznawalności i wiarygodności, postanowiliśmy w 2006 r. zorganizować festiwal "Lalka też Człowiek", który był dawniej jednym z trzech, a teraz chyba z dwóch adresowanych do dojrzałych odbiorców. Dawniej odbywał się jeszcze festiwal teatrów lalek dla dorosłych na Węgrzech. Obecnie jest nasz w Warszawie i w Starej Zagorze w Bułgarii. Oczywiście, istnieje bardzo wiele festiwali i przeglądów, na których teatr lalek pojawia się jako jedna z formuł teatralnych lub segment programu. Tak też bywa w Polsce. Natomiast tylko nasz festiwal w całości pokazuje teatr lalek dla dorosłych.
Trzy lata temu Białostocki Teatr Lalek powołał do życia Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych "Metamorfozy lalek", zresztą na bardzo dobrym poziomie. Z tym, że w jego trakcie prezentuje się także przedstawienia dla dzieci.
Przyznam, że od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy nie powinniśmy w ramach naszego festiwalu pokazywać spektakli skierowanych do najnajów, czyli teatru dla dzieci w wieku od pół roku do trzech lat. Są to spektakle czystej formy i wydaje mi się, że one bardzo mocno przemawiają także do widza dorosłego. Oczywiście takiego, który ma wrażliwość na plastykę, na dźwięk - na sztukę, w której nie ma opowieści fabularnej, a samo poruszanie się w obszarze plastyki i dźwięku. Dla niektórych z dorosłych to może być bardzo interesująca propozycja ożywiania barwy, kształtu, dźwięku.
PAP: 5 października rozpocznie się w Warszawie już 14. Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych "Lalka też Człowiek". Na co pan zaprasza widzów?
M. C.: Wiele festiwali na świecie to festiwale tematyczne. My takiego nie robimy, nie narzucamy tematu. Staram się zawsze pokazywać różne gatunki, które się pojawiają w obszarze teatru lalek.
Tu zrobię dygresję. W języku polskim nie ma teatralnego odpowiednika na słowo "lalka". Lalka zawsze kojarzy się ze światem dziecka, z zabawką. W języku angielskim są odmienne określenia na lalkę-zabawkę i lalkę jako obiekt teatralny, w wielu innych językach także. Niestety, w polskim tego brak. My lalkarze próbujemy stworzyć nową terminologię typu: obiekt, forma, materia. Ostatnio prof. Halina Waszkiel wymyśliła animanta. Mnie to słowo - jako człowiekowi starszego już pokolenia - nie bardzo się podoba. I dlatego nadal używamy tej nazwy "teatr lalek".
Ostatnio rozmawiałem z wybitną artystką, scenografką w teatrach nie tylko lalkowych Joanną Braun. Ukuliśmy takie sformułowanie: my tym festiwalem "rozkalibrowujemy pojęcie teatru lalek". Próbujemy w ramach naszego "Lalka tez Człowiek" pokazać wszelkie zjawiska teatralne, które sytuują się na pograniczu klasycznej lalki. I np. zaprosiliśmy w tym roku Laurenta Bigot z Francji, który z wykształcenia jest inżynierem. Jego spektakl ma tytuł "Niestabilne powietrze" - on przy pomocy różnego rodzaju rurek i dmuchaw porusza obiekty za pomocą powietrza. Przy tym one wydają rozmaite dźwięki. Dawno temu zrobił całkowicie afabularny spektakl "Cyrk", w którym pokazał mechaniczne postaci wydające dźwięki.
W tym roku pokazujemy także "Zranionego jelenia" z Opolskiego Teatru Lalki i Aktora - spektakl Joana Baixasa. To jest kataloński artysta, który pokazywał już w Polsce takie duże performansy np. malowania ziemią. Jego przedstawienie wg poezji Federico Garcii Lorki składa się z trzech aktów. Zaczyna się właściwie od gry aktorskiej, żywoplanowej, jak my to nazywamy, a poprzez transformacje formy dochodzi w finale do prezentacji czysto plastycznej.
PAP: Zaplanowali państwo spotkanie z tym katalońskim artystą 8 października w Instytucie Teatralnym.
M. C.: Tak, będzie godzinne spotkanie z nim, poprowadzi wykład.
W programie festiwalu jest też spektakl Białostockiego Teatru Lalek. W "Onych" tak naprawdę tej formy lalkowej właściwie nie ma. BTL od lat specjalizuje się w teatrze dla dorosłych i muszę powiedzieć, że reżyserowi Jackowi Malinowskiemu udało się w tym przedstawieniu przykuć uwagę i widza dorosłego i niedorosłego. A co najważniejsze w "Onych" występuje Ryszard Doliński, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych obecnie polskich aktorów. Natomiast reżyseria tego spektaklu jest czysto lalkowa. Pokażemy także "Odmęt" - etiudę Marka Idzikowskiego. To bardzo młody artysta, który obecnie jest studentem reżyserii, a już jest absolwentem scenografii. Z pewnością jeszcze dużo o nim usłyszymy w przyszłości. Jego spektakl jest bardzo mocno zanurzony w kulturze teatru przedmiotu, w języku studenckiego teatru.
Obok tego na festiwalu pojawią się spektakle z Niemiec, Czech, Białorusi i Słowenii. Na zakończenie zaprezentujemy nasz - Unii Teatr Niemożliwy - spektakl "Toporland. Suitę bez słów na Tekturę i Kontrabas". Pokażemy go oczywiście poza konkursem. To swego rodzaju świecka tradycja festiwalu. Przypomnę, że premierę miał 20 grudnia 1998 r., można powiedzieć, że gramy spektakl, który powstał w ubiegłym tysiącleciu, a do dzisiaj zapraszany jest jako spektakl reprezentatywny dla teatru wyobraźni.
PAP: Festiwalowi towarzyszyć będą także pokazy filmów nagrodzonych na Międzynarodowym Festiwalu Filmów animowanych "ANIMATOR".
M. C.: Małgorzata Sady jest kuratorem części filmowej od wielu, wielu lat i z pewnością mogłaby opowiedzieć o tym dokładnie. Natomiast ja krótko poinformuję, że 10 i 11 października w Instytucie Teatralnym, a także Służewskim Domu Kultury odbędzie się prezentacja czterech bloków filmowych, w ramach których pokażemy zarówno filmy pełnometrażowe, jak i krótkometrażowe. Wśród nich znalazły się np. półtoragodzinny "Ruben Brandt, kolekcjoner" Milorada Krsticia z Węgier i również półtoragodzinna koprodukcja szwajcarsko-niemiecko-chorwacko-fińska pt. "Chris the Swiss" w reż. Anji Kofmel. Będą pokazy prac studentów i wykładowców Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. W jednym z bloków pokażemy film Natalii Mirzoyan pt. "Piat' minut do moria" nagrodzony Srebrnym Pegazem; będą też wyświetlone francuskie filmy „Idę szukać papierosów" Osmana Cerfono, który zdobył Złotego Pegaza i "Jajko" Martina Scarpellego, czyli laureat Brązowego Pegaza. W tym roku przygotowaliśmy nieco krótszą edycję pokazów filmowych. Nie będziemy ich nagradzać, bo zdobyły już laury na "ANIMATORZE" i nie wypadałoby tego powtarzać.
PAP: Ale konkurs teatralny pozostaje. Kto zasiądzie w jury?
M. C.: Przewodniczącą jury jest Joanna Braun. Ponadto chilijsko-hiszpański lalkarz David Zuazola, który był już dwukrotnie nagradzany na naszym festiwalu oraz Anurupa Roy – wybitna artystka z Indii, reżyserka. Obserwatorem i recenzentką festiwalu będzie dr Violetta Tipa z Mołdawii, interesujące jest zderzanie naszego widzenia teatru z innymi doświadczeniami teatru.
PAP: Wrócę do pańskiej działalności i historii Unii Teatr Niemożliwy. Debiutował pan jako reżyser spektaklem w 1988 r. w Teatrze "Baj Pomorski" w Toruniu. Obok pracy z przyjaciółmi z Unii Teatr Niemożliwy reżyserował pan przedstawienia w teatrach lalkowych m.in. w Olsztynie i Łomży. Jednak widzom w pamięci najbardziej zapadły dwa przedstawienia Unii Teatr Niemożliwy - "Toporland" i "Opcje życia" wg Leszka Kołakowskiego.
M. C.: Przytoczę pełen tytuł przedstawienia, który brzmi: "Toporland. Suita bez słów na Tekturę i Kontrabas, inspirowana twórczością Rolanda Topora i Johanna Sebastiana Bacha, wg scenariusza i inscenizacji Wojciecha Olejnika do kompozycji muzycznej wykonywanej na żywo przez jej autora Bogdana Edmunda Szczepańskiego". Wojciech Olejnik jest autorem inscenizacji i scenariusza tego zbioru rysunków i inspiracji zaczerpniętych z nowel Topora, natomiast oczywiście pracowaliśmy nad tym spektaklem wspólnie, co często w teatrze się zdarza. Zwłaszcza w grupach takich, które powstają z potrzeby przyjaźni, emocji, wspólnego patrzenia na świat. Rzeczywiście, można powiedzieć, że jego twórcami był cały zespół, czyli Dorota Dąbek, Maciej Dużyński i ja - natomiast ewidentnie to Wojtek Olejnik jest autorem.
To jest nasz najdłużej grany spektakl, chociaż nie pierwszy. Bo Unia Teatr Niemożliwy wzięła się z tego, że pierwszym spektaklem, jaki pokazywaliśmy jako Grupa Formalna był "Dramat niemożliwy" Lemerciera de Neuville'a. To była XIX-wieczna sztuka w mojej reżyserii. I stąd pochodzi nazwa naszego stowarzyszenia Unia Teatr Niemożliwy.
Nie mogę tu nie wspomnieć o, moim zdaniem rewelacyjnym przedstawieniu, czyli o "Drugim Pokoju. Impresji według Zbigniewa Herberta" w inscenizacji i reżyserii Doroty Dąbek. Też często pokazujemy ten spektakl. Jest jednym z ciekawiej ukazujących, w jaki sposób plastyką można przekazać uczucia, głębsze sensy.
Wracając do Kołakowskiego, spektakl ma tytuł "Opcje Życia. Quasi-wykłady filozoficzne wg prof. L. Kołakowskiego ilustrowane animacją rzeźb, zapowiedzią i komentarzem muzycznym przez Marka Żurawskiego opatrzone". W 1958 r. Kołakowski napisał książeczkę pt. „Klucz niebieski albo Opowieści budujące z historii świętej zebrane ku pouczeniu i przestrodze". I muszę powiedzieć, że pierwszą taką wersję mini-wykładu z rzeźbami zrobiłem w 1988 r. - to była etiuda na aktora z lalką przygotowana podczas studiowania reżyserii w Białymstoku. Autorami projektu była nieżyjąca już Alicja Kodyńska-Kuberska, a rzeźb - Grzegorz Durnik.
Później, gdy już powstała Unia Teatr Niemożliwy, wymyśliłem sobie, że zrealizuję wszystkie części z książki Kołakowskiego w taki sposób, by były to quasi-wykłady filozoficzne. Ale do każdego z tych wykładów przygotowywaliśmy adaptację tekstu i pokazywaliśmy to rzeźbiarzowi, pytając, czy go to inspiruje, intryguje? Czasami bywało tak, np. w przypadku części, którą wyreżyserował Maciej Dużyński, że mocno pracowali z Maciejem Rząsą w Zakopanem nad każdą postacią. A czasami - w ramach takiej swoistej "niespodzianki", a trochę przygody - zostawiałem adaptację rzeźbiarzowi, pamiętam, że był to nieżyjący już rzeźbiarz-abstrakcjonista Jacek Mueldner-Nieckowski i wyjeżdżałem z kraju. Jak wróciłem po miesiącu - to akurat on wyjeżdżał zagranicę i zostawił mi rzeźby. Wtedy zmierzyłem się z nimi i zacząłem zastanawiać, jak z nich stworzyć teatr.
PAP: Gracie to państwo w dwóch częściach.
M. C.: Przypowieści Kołakowskiego w zbiorku jest 18 - my wystawiamy 11, bo siedem z nich nie trafiło nam do gustu. Staramy się je pokazywać w dwóch blokach wykładów jako "Opcje Życia" i "Opowieści budujące". W tym przedstawieniu dla mnie jako reżysera najciekawsze jest to, gdy w pewnym momencie siła wykładowcy przechodzi w siłę postaci teatralnej, jaką staje się forma plastyczna.
PAP: W 2007 r. "Opcje Życia" i "Toporland" pokazywali państwo w ramach Fringe Festival w Edynburgu. Unia Teatr Niemożliwy słynie z tego, że jeździ po świecie...
M. C.: To prawda. Częściej nas można spotkać i obejrzeć podczas zagranicznych występów niż w Polsce.
PAP: A jakie są państwa najbliższe plany?
M. C.: W najbliższym czasie wyjeżdżamy z "Toporlandem" do Bazylei na Dni Polskie, by pokazać przedstawienie w ramach przeglądu "Culturescapes 2019 Polen".
A inne plany? Zdarzyła się zabawna historia z Davidem Zuazolą, który stał się członkiem Unii. Nosił się z zamiarem przygotowania spektaklu, który składał się będzie z siedmiu części, a każdą z nich wyreżyseruje siedmiu różnych reżyserów z całego świata - m.in. z Peru, Indii, Tajwanu i Polski. Chodził z tym planem dwa lata i wreszcie natknął się na mnie. Zdyscyplinowałem go do pracy i przygotowałem jedną z części. Cały spektakl "The game of time" powstał, a David objechał z nim pół świata. W ciągu półtora roku zdobył dwanaście głównych nagród.
Spodobała mu się nasza współpraca i zaczął mnie naciskać. Stąd pewnie w najbliższym czasie, jeszcze w tym roku, będę robił z nim kolejny spektakl - już pod egidą Unii Teatr Niemożliwy. Prawdopodobnie przedstawienie będzie miało tytuł "Robot". A potem? Zobaczymy, bo w Unii Teatr Niemożliwy jest zawsze tak, iż kolejni jej członkowie, gdy zdobędziemy środki finansowe, mają prawo przygotować swój spektakl.
To niemożliwe prawie, ale Unia Teatr Niemożliwy istnieje już od 1996 r. i mam nadzieję, istnieć będzie, bo dobrze jest, gdy nisze istnieją.
14. Międzynarodowego Festiwal Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych "Lalka też Człowiek" odbędzie się w Warszawie od 5 do 13 października Więcej informacji o programie na stronie: http://www.lalkatezczlowiek.eu/program
Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)
gj/ aszw