To bardzo bogata wystawa, znajduje się na niej wiele tajemniczych przedmiotów, ukazanych w zaskakujących kontekstach, zaszyfrowanych układach - mówi Agnieszka Morawińska, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie. To wystawa dla wszystkich - podkreśla jej pomysłodawczyni.
PAP: Wiele się mówi o obecnej wystawie w Muzeum Narodowym, że jest to niezwykły muzealno-edukacyjny eksperyment, że dotąd takiej ekspozycji w muzeum nie widziano. Co zatem tak naprawdę dzieje się w Muzeum?
Agnieszka Morawińska: Projekt "W Muzeum wszystko wolno" jest istotnie eksperymentem edukacyjnym, którego rezultatem jest wystawa. Zobaczyć na niej można rozmaite obiekty: egipskie mumie zwierząt, harpie malowane przez Jacka Malczewskiego, obraz Olgi Boznańskiej "Śpiący pies", ceramiczne talerze z przedstawieniami zwierząt Pabla Picassa, starożytne rzeźby i wazy panatenajskie obok malarstwa Wyczółkowskiego, Chmielowskiego, Matejki, Dudy-Gracza, Lebensteina.
Jest to ekspozycja przygotowana przez dzieci, przez 69 dziecięcych kuratorów, ale - co bardzo mocno podkreślam - nie jest to wystawa dziecięca, dla dzieci, lecz dla wszystkich, zorganizowana w naszej największej galerii wystaw czasowych.
Agnieszka Morawińska: Jest to ekspozycja przygotowana przez dzieci, przez 69 dziecięcych kuratorów, ale - co bardzo mocno podkreślam - nie jest to wystawa dziecięca, dla dzieci, lecz dla wszystkich, zorganizowana w naszej największej galerii wystaw czasowych.
PAP: Jak dotąd zwiedziło ją przeszło 20 tysięcy osób.
A.M.: Frekwencją jesteśmy trochę rozczarowani. Po tłumnie odwiedzanych ostatnich ekspozycjach - „Olga Boznańska" i "Pastele" tym razem do Muzeum przyszło mniej ludzi.
PAP: Wystawa trwa jeszcze blisko trzy tygodnie - to się może zmienić.
A.M.: Życzyłabym sobie, aby tak się stało, aby nasza publiczność usłyszała apel, że jest to wystawa dla wszystkich: dla dzieci, młodzieży i ludzi dorosłych. Nasz eksperyment wpisuje się w nowe muzealnictwo, stanowi próbę wyjścia do publiczności.
A trzeba powiedzieć, że dzieci są największą muzealną publicznością, stanowią najwyższy procent odwiedzających placówki muzealne, a jednocześnie te placówki nie są tworzone z myślą o dzieciach. Obrazy wiszą tak wysoko, że dzieciom niełatwo je oglądać, gablotki są ustawione tak, że dzieci często nie mają szans do nich zajrzeć... Potrzeby małego widza nie bardzo są brane pod uwagę.
PAP: Czy zatem stąd wziął się ten oryginalny pomysł, czy to było impulsem, aby dzieci i młodych ludzi szerokim gestem zaprosić do muzeum już nie tylko w charakterze odwiedzających?
A.M.: Podobną wystawę organizowałam w Zachęcie. Była to "Sztuka współczesna dla wszystkich dzieci". Tam też dzieci były kuratorami i współpracowały z artystami, którzy przedstawiali swoje projekty, a dzieci je zatwierdzały bądź nie.
Projekt w Muzeum Narodowym jest dużo bardziej skomplikowany. Dzieci w wieku od 6 do 14 lat pracowały nad wystawą przez ponad pół roku podczas cotygodniowych, czterogodzinnych spotkań. Przygotowały scenariusze i dokonały wyboru blisko 300 eksponatów na wystawę. Nie było to łatwe, ponieważ w magazynach mamy prawie milion obiektów. Młodzi kuratorzy nie wybierali naturalnie z miliona, ale wciąż spośród multum dzieł. W białych rękawiczkach, z pomocą kustoszy i kuratorów przeglądali zasoby muzealne i następnie samodzielnie decydowali, o tym, co chcą umieścić na wystawie.
Dzieci także opracowały koncepcję multimediów i scenografię ekspozycji, zaprojektowały druki edukacyjne, nagrały audioprzewodniki i przygotowały podpisy do dzieł.
PAP: Podobno publiczność pilnie czyta te podpisy?
A.M.: Ponieważ jest to świetna lektura. Te podpisy, które uzasadniają, dlaczego dany przedmiot dzieci wybrały na wystawę, są bardzo poetyckie, pełne emocji. Niekiedy bardzo serio, często zabawne i zawsze szczere.
PAP: Czy któryś z podpisów lubi pani szczególnie?
A.M.: Podobają mi się wszystkie, chociaż rozbraja mnie ten, "Wybrałam ślimaka, bo jest ohydny" i jeszcze jeden "Wybrałam dwa tygrysy, bo lubię tygrysy, ponieważ mają paski i miękkie futerko" - ale akurat tygrysy na wystawie są z brązu.
PAP: Dla tych 69 młodych kuratorów przygotowanie wystawy było wielką przygodą, niecodziennym doświadczeniem bezpośredniego kontaktu ze sztuką, nauką i zabawą. A czy dla odwiedzających muzeum wystawa jest równie atrakcyjna?
A.M.: Osoby, które były na wystawie, mówią o niej z ogromnym entuzjazmem. Dzieci nadal tę wystawę obsługują. W niedzielę gości muzeum oprowadzają właśnie młodzi kuratorzy. Wystawa żyje, wszystkie jej części przykuwają uwagę.
PAP: Jakie to części, proszę przypomnieć.
A.M.: Dzieci podzielone na sześć grup przygotowały poszczególne części wystawy. Pierwsza "Las" poświęcona została w dużej mierze zwierzętom; jest tu "Śpiący pies" na obrazie Olgi Boznańskiej, jest "Pekińczyk na wyplatanym fotelu" Teresy Roszkowskiej, fajansowe świnki morskie, są ptaki, ślimaki. Ważną rolę odgrywa dźwięk - są to odgłosy lasu.
Kolejna część to "Taniec Minotaura" - dzieci przygotowały labirynt, w którym spotkać można rozmaite zwierzęta, ale też są tam przedmioty antyczne, mumia złotego barana, wazy greckie. A nad labiryntem jest wyświetlany fantastyczny film, zrealizowany w muzeum, które dzieci potraktowały też jak labirynt. Film był kręcony w nieoczywistych przestrzeniach muzeum - pod świetlikami, na dachu, w piwnicach. Jest pięknie pomyślany. Występuje w nim grupa dzieci w charakterze chóru greckiego, który opowiada historię minotaura.
Następnie mamy "Pokój strachów". Dzieci wyobraziły sobie, że jest to gabinet dziwaka; wybrały dziwaczne meble, a na ścianach obrazy, które wydawały im się straszne, np. obraz Zdzisława Beksińskiego pt. "Przedmiot 8". Dzieci jednak nazwały ten obraz, a raczej jego bohatera "Zgnilakiem", i ten odpychający Zgnilak jakoś dzieci przyciągał.
Wyświetlane są tu też postaci kruków, które przysiadły na ramach obrazów, a w momencie, gdy zbliżamy się do nich, kruki zrywają się i z łopotem odlatują. Jest też w tej części ekspozycji telefon, który co jakiś czas dzwoni i w słuchawce dają się słyszeć potworne głosy. A przy tym wszystkim wiszą tu bardzo dobre obrazy, bo dzieci od początku podkreślały, że to poważna, serio wystawa. Jak powiedział jeden z kuratorów, dziesięcioletni Janek: "Dorośli spodziewają się pluszaków, miśków, tęczy, jakichś sal gier. A zobaczą porządną wystawę".
Jest jeszcze część "Gra w bohatera" z główną atrakcją - ogromną, wywołującą wiele hałasu krzyżówką. Są bohaterowie wybrani przez dzieci tacy, jak Jezus Chrystus, Józef Piłsudski, św. Mikołaj, św. Franciszek, harcerze, strażacy. W następnej sali - w "Skarbcu" - dzieci, jak same pokreśliły, uwolniły z magazynów wiele atrakcyjnych przedmiotów, które wydawały im się skarbami; biżuterię, monety, przedmioty ze złota, zegary.
Finał wystawy stanowi sala poświęcona "Zmianom". Widocznie ta ogromna liczba przedmiotów, które pokazaliśmy dzieciom, wywołała w nich poczucie, że wszystko podlega zmianom, że moda się zmienia, wygląd przedmiotów się zmienia. Jest tu np. gablota z butami: od chińskiego pantofelka, przez XVIII i XIX- wieczne trzewiczki po papcie Henryka Stażewskiego pomalowane w paski na charakterystyczne dla tego artysty kolory.
To bardzo bogata wystawa, znajduje się na niej wiele tajemniczych przedmiotów, ukazanych niekiedy w zaskakujących kontekstach, zaszyfrowanych układach.
Agnieszka Morawińska: To bardzo bogata wystawa, znajduje się na niej wiele tajemniczych przedmiotów, ukazanych niekiedy w zaskakujących kontekstach, zaszyfrowanych układach.
PAP: Czy można powiedzieć, że dorośli muzealnicy nauczyli się czegoś od dziecięcych kuratorów?
A.M.: Do głowy by nam nie przyszło połączyć w ten sposób rozmaite przedmioty, znajdujące się w muzealnych magazynach. Właściwie dopiero dzieci nam pokazały cały szereg możliwości, od których odcięło nas wykształcenie, ograniczenie wynikające z tego, że wiemy, że dzieła powstały w różnych miejscach i różnym czasie. I że historia sztuki raczej klasyfikuje niż w zaskakujący sposób zestawia. A dzieci potrafiły to zrobić, i dlatego warto przyjść do muzeum, aby zobaczyć wystawę, jakiej nigdy państwo nie widzieliście.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Ekspozycja "W Muzeum wszystko wolno” będzie czynna w Muzeum Narodowym w Warszawie do 8 maja.
abe/ agz/