Cornelius Gurlitt, syn zaufanego marszanda Hitlera, który odziedziczył po ojcu cenną kolekcję sztuki zawierającą obrazy zrabowane przez III Rzeszę, zmarł we wtorek w wieku 81 lat. Poszukiwania prawowitych właścicieli płócien mają być pomimo to kontynuowane.
Gurlitt zmarł w swoim mieszkaniu w Monachium - poinformował jego rzecznik Stephan Holzinger. Był ciężko chory, przeszedł operację serca.
W jego mieszkaniu w monachijskiej dzielnicy Schwabing ponad dwa lata temu niemiecka policja, podejrzewając właściciela o oszustwa podatkowe, zajęła 1280 obrazów. Jak się okazało w czasie śledztwa, właściciel odziedziczył zbiory po swoim ojcu, historyku sztuki i znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie.
Hildebrand Gurlitt handlował na polecenie władz III Rzeszy dziełami uznanymi przez nazistów po ich dojściu do władzy w 1933 roku za "sztukę zdegenerowaną", zarekwirowanymi w muzeach lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji; eksperci nie wykluczają, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.
Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa.
W domu kolekcjonera w Salzburgu w Austrii odkryto niedawno dalszych 238 dzieł sztuki, w tym 39 cennych płócien Moneta, Renoira, Courbeta, Gauguina, Toulouse-Lautreca i Liebermanna.
Cornelius Gurlitt twierdził początkowo, że cała kolekcja jest jego własnością, i domagał się jej zwrotu. Po długich negocjacjach w kwietniu zgodził się na zbadanie pochodzenia obrazów przez komisję powołaną przez władze i obiecał, że zwróci obrazy osobom, których roszczenia zostaną uznane za uzasadnione. Gotowość kolekcjonera do współpracy oceniano jako wyraz uznania przez niego moralnej odpowiedzialności za przeszłość, ponieważ prawne roszczenia właścicieli dawno uległy przedawnieniu.
Prokuratura w Augsburgu uchyliła następnie decyzję o zajęciu kolekcji; miała ona zostać zwrócona Gurlittowi. Miejsce przechowywania zbiorów utrzymywane jest ze względu na bezpieczeństwo kolekcji w tajemnicy.
Bawarskie ministerstwo sprawiedliwości oświadczyło po informacji o śmierci Gurlitta, że porozumienie w sprawie kolekcji pozostaje wiążące także dla jego spadkobierców. Badanie pochodzenia obrazów będzie kontynuowane - zapowiedział bawarski minister sprawiedliwości Winfried Bausback. Jak podkreślił, kontynuowanie tych prac jest konieczne, by "naprawić krzywdy wyrządzone właścicielom przez nazistów".
Rzecznik Gurlitta powiedział, że nie wie, czy istnieje ważny testament zmarłego kolekcjonera. Jak wyjaśnił, tę kwestię musi rozstrzygnąć sąd.
Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym.
Światowy Kongres Żydów i inne organizacje żydowskie oraz prywatni właściciele domagają się zwrotu obrazów oraz zmiany obowiązujących w Niemczech przepisów przewidujących, że nawet skradzione bądź nabyte w złej wierze dzieła sztuki stają się po 30 latach własnością ich obecnych posiadaczy. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją na terenie Niemiec zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mc/