Emocje były ogromne - tak ogłoszenie wyników Konkursu Chopinowskiego wspominała w środę minister kultury Małgorzata Omilanowska. Podkreśliła, że za granicą zainteresowanie tym konkursem było ogromne. "To było jak mistrzostwa świata w piłce nożnej" - mówiła minister.
Wyniki XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina ogłoszono w nocy z wtorku na środę w warszawskiej Filharmonii Narodowej. Konkurs wygrał pianista z Korei Południowej Seong-Jin Cho.
"Wczorajszy wieczór był tak pełen emocji, że ja po powrocie do domu jeszcze przez godzinę nie mogłam zasnąć, co było dużym wyczynem, bo to była już trzecia w nocy" - opowiadała w środę dziennikarzom minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Małgorzata Omilanowska.
"Ale bardzo żeśmy się denerwowali, ponieważ obrady się przedłużały. Na początku wydawało się, że nowy regulamin spowoduje, że to dużo szybciej pójdzie. Okazało się, że nic nie jest proste na tym świecie - jeżeli tak wyrównany poziom reprezentuje tylu młodych pianistów" - mówiła minister.
Podkreśliła, że "jury miało ogromnie twardy orzech do zgryzienia". "Bo o ile nikt nie miał wątpliwości, że poziom konkursu był najwyższy, o tyle wszyscy mieli problem z pokazaniem tego, który jest tym najlepszym, lepszym od innych. Siedemnastu jurorów mocno się dręczyło przy pomocy kalkulatora, zliczając punkty i w końcu zawierzając właśnie tej matematyce bardziej niż dyskusji. Ponieważ zdali sobie sprawę, że jak zaczną dyskutować, to będzie to trwało do rana. Wychodzili zresztą z tej sali obrad, sterylnej sali obrad, śmiertelnie zmęczeni. Ja czekałam na nich pod drzwiami piętro niżej" - wspominała Omilanowska.
"Ja myślę, że to decyzja, która usatysfakcjonowała miłośników muzyki na całym świecie. Bo nikt nie miał wątpliwości co do tego, że Cho rzeczywiście grał Chopina najbliżej Chopinowi. (...) Ale oczywiście są i tacy, którzy widzieliby na tym najwyższym podium czy to Kanadyjczyka, czy Amerykankę. Oni naprawdę reprezentują bardzo podobny, wyrównany poziom" - mówiła minister kultury Małgorzata Omilanowska.
Minister opowiadała, że jurorzy byli "śmiertelnie zmęczeni, ale zadowoleni, że udało im się ten konsensus znaleźć". "Ja myślę, że to decyzja, która usatysfakcjonowała miłośników muzyki na całym świecie. Bo nikt nie miał wątpliwości co do tego, że Cho rzeczywiście grał Chopina najbliżej Chopinowi. (...) Ale oczywiście są i tacy, którzy widzieliby na tym najwyższym podium czy to Kanadyjczyka, czy Amerykankę. Oni naprawdę reprezentują bardzo podobny, wyrównany poziom" - powiedziała Małgorzata Omilanowska.
"Fantastyczny wieczór!" - wspominała minister. "Tłum ludzi wytrzymał do tej pierwszej w nocy. Były takie emocje, krzyki - ja się aż bałam, że media zadepczą nam tych młodych szczupłych, drobnych, niemal półdziecięcych jeszcze mistrzów pianistyki. Ale na szczęście nic się im złego nie stało. Oni - wyczerpani po konferencji prasowej jeszcze, którą mieli - zostali zawiezieni do hotelu" - opowiadała Omilanowska.
Zdaniem szefowej resortu kultury "chyba niedobrze się stało", choć mówimy o przypadku, że finał Konkursu Chopinowskiego nałożył się czasowo na finał kampanii wyborczej w Polsce.
Jak mówiła minister, media bardzo skupiły się na sprawach politycznych, podczas gdy Konkurs Chopinowski, który zdarza się raz na pięć lat, był bardzo ważny "z punktu widzenia wizerunku polskiej sprawy".
"Konkurs był przygotowywany trzy lata, to jest dużo ciężkiej pracy" - podkreśliła Omilanowska. "Myśmy bardzo zadbali o to, żeby sygnał transmisyjny był dostępny właściwie we wszystkich krajach na świecie, łącznie z zupełnie innymi wymogami rynku chińskiego. I myślę, że w związku z tym świat dużo mocniej postrzega przez te ostatnie tygodnie Polskę poprzez perspektywę Konkursu Chopinowskiego niż naszych lokalnych problemów politycznych" - mówiła w środę minister kultury.
Podkreśliła, że zainteresowanie widzów w Polsce Konkursem Chopinowskim było bardzo duże, ale - jej zdaniem - "byłoby jeszcze większe, gdyby nie ta koincydencja".
"Natomiast dla świata ewidentnie to było jak mistrzostwa świata w piłce nożnej" - uważa Omilanowska.
"Jestem przekonana, że wypadliśmy bardzo dobrze wizerunkowo" - powiedziała o polskiej organizacji konkursu.
Pytana, czy w jej ocenie przydałby się w Warszawie większy obiekt po to, aby organizować Konkurs Chopinowski, minister odparła: "Warszawa zdecydowała się na zbudowanie w ciągu najbliższych kilku lat sali koncertowej dla Sinfonii Varsovii i tam, o ile wiem, widownia będzie większa niż w Filharmonii Narodowej. Ale marzeniem pracowników Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina jest sala koncertowa na 8 tys. miejsc, czy może nawet 10 tys.".
"Ja też chciałabym, żeby taka sala zaistniała, ale naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić, kim i z jakiej okazji mielibyśmy zapełniać tak wielką salę. I z jakich środków utrzymać przez te cztery lata, jedenaście miesięcy i tydzień pomiędzy Konkursami Chopinowskimi, ponieważ takiej rangi wydarzeń, skupiających tak dużą uwagę w dziedzinie kultury, nie mamy aż tak wiele" - zaznaczyła Omilanowska.
"Oczywiście, że Konkurs Chopinowski budzi wielkie emocje. W związku z tym bilety na przesłuchania były wyprzedane już rok temu. Bili się o nie ludzie z całego świata. Połowa gości na festiwalu to byli goście z zagranicy, którzy specjalnie na trzy tygodnie przyjechali do Warszawy, wynajmując hotel, płacąc za bilety i przychodząc na wszystkie przesłuchania. I pewnie byśmy mogli dziesięć razy taką salę zapełnić. Tylko co my byśmy z taką salą zrobili po konkursie?" - zwróciła uwagę minister kultury.(PAP)
jp/ mhr/