Mimo że tworząc płytę o Powstaniu, nie da się uciec od trudnych tematów, chcieliśmy, żeby opowiadała ona również o miłości, nadziei, tęsknocie i o Warszawie - powiedział PAP Piotr Blak z zespołu Sorry Boys o albumie „Moje serce w Warszawie” nagranym z okazji rocznicy Powstania.
Na zaproszenie Muzeum Powstania Warszawskiego zespół Sorry Boys upamiętni 79. rocznicę Powstania. Artyści przygotowali płytę pt. "Moje serce w Warszawie", która trafia do sprzedaży w piątek. Tego samego dnia wykonają materiał z albumu na koncercie w Parku Wolności przy Muzeum Powstania.
Polska Agencja Prasowa: Na płycie oddaje pan hołd swojemu dziadkowi, który walczył w Powstaniu.
Piotr Blak: Tekst utworu "Jan" to wybrane przez Belę Komoszyńską fragmenty listów mojego dziadka Jana Kluczewskiego ps. Krawczyk, żołnierza kompanii "Koszta", do jego ukochanej żony Danki. Listy są datowane na 14 i 16 sierpnia 1944 r. Ona dbała o nie całe życie, podczas Powstania nosiła je przy piersi, a później, pod koniec życia, przekazała je mnie. To moje skarby. Tworząc tę płytę, pokazałem te listy Beli, a ona wybrała cytaty, które bez zmieniania ułożyła w słowa piosenki. Ja napisałem muzykę. Na albumie przed utworem "Jan" i po nim słychać głos starszej pani. To głos mojej babci, która w ramach wstępu do utworu opowiada o tym, jak bardzo była zakochana w moim dziadku, a po tej piosence mówi, że po jego śmierci jej życie tak naprawdę się skończyło. List ten jest bezpośrednim odwołaniem do Powstania Warszawskiego. Z listów mojego dziadka bije miłość, nadzieja, tęsknota, co sprawia, że płyta pomimo trudnego tematu jest optymistyczna. Staraliśmy się wyważyć, aby na tym albumie nie było zbyt wiele ciężaru i martyrologii.
PAP: Pana dziadkowie pobrali się w trakcie wojny.
P.B.: Jeden z listów babci rozpoczyna się słowami "wzięliśmy ślub w kościele prawosławnym, bo tylko taka była możliwość". Dziadek brał udział w konspiracji, ktoś z jego otoczenia zaszantażował go, że wyda cały jego oddział, jeśli nie ożeni się z jego siostrzenicą. Dziadek wziął ślub z tą osobą, odszedł od ołtarza i przyszedł do babci i chyba dopiero po fakcie powiedział jej, co się stało. A ponieważ szantażysta żądał ślubu w kościele katolickim, to z babcią musieli pobrać się w prawosławnym. Dziadek wziął ślub z osobą, której nie kochał, dla Polski i aby ratować swoją kompanię. Sam niestety zginął podczas powstania - 6 września 1944 r. Nie podejrzewał, że jego życie skończy się tak wcześnie. W środku płyty umieściliśmy cytat z jego listu, w którym pisze "być może jeszcze się spotkamy". Z taką nadzieją pisał do babci.
PAP: Czyje teksty jeszcze usłyszymy na albumie?
P.B.: W większości teksty są autorstwa Beli Komoszyńskiej. Oprócz jej tekstów wykorzystaliśmy poezję Zuzanny Ginczanki, Pabla Nerudy i tekst Miuosha. Mimo że tworząc płytę o Powstaniu, nie da się uciec od trudnych tematów, chcieliśmy, żeby opowiadała ona również o miłości, nadziei i tęsknocie i o Warszawie.
PAP: Na płycie są też głosy żyjących Powstańczyń.
P.B.: Tak, oprócz głosu babci, która podczas powstania była osobą cywilną, pojawia się głos pani Haliny Rogozińskiej ps. Mała, łączniczki 4. Oddziału Ochota. Natomiast w teledysku oprócz pani Haliny pojawiają się panie Anna Helena Kurek, pielęgniarka oraz Zofia Czekalska, ps. Sosenka - sanitariuszka Zgrupowania Chrobry II, która dosłownie kilka dni temu świętowała swoje urodziny.
PAP: Jak wspomina pan spotkanie z nimi?
P.B.: O ile panią Zofię Czekalską udało się nam sfilmować w trakcie pikniku "Korzenie pamięci" dla rodzin Powstańców, o tyle panie Halinę i Annę Kurek odwiedziłem osobiście. To były niesamowite i wzruszające spotkania, ponieważ mieliśmy możliwość wysłuchania wielu osobistych historii. Niestety zobaczyłem też, że osoby te są bardzo samotne, szczególnie pani Anna Helena Kurek. Dla niej nasze godzinne spotkanie, nasza rozmowa i to, że wysłuchaliśmy jej opowieści, było ogromnym przeżyciem. To była wielka wartość, wzruszenie, naprawdę trudno opisać to słowami.
PAP: Autor teledysku do piosenki tytułowej również jest potomkiem Powstańców.
P.B.: Tak, Maciej Puczyński jest moim serdecznym kolegą. Jego babcia Janina Bobowska ps. Isia walczyła razem z moim dziadkiem w tym samym oddziale - w Kompanii Ochrony Sztabu Obszaru Warszawskiego "Koszta". Sam fakt, że nasi dziadkowie razem walczyli i że mogli się znać, tworzy kolejną wartość tego albumu.
Rozmawiała Olga Łozińska
oloz/ skp/