Wybitny scenograf Mariusz Chwedczuk zostanie pochowany 13 listopada w Warszawie. Ceremonia odbędzie na Powązkach Wojskowych. Informację potwierdził PAP we wtorek wieloletni przyjaciel artysty Andrzej Golimont.
Uroczystość żałobna rozpocznie się o godzinie 13.00 w domu pogrzebowym na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach. Mariusz Chwedczuk, wybitny scenograf, artysta i grafik, zmarł w nocy 2 listopada w wieku 85 lat.
Urodził się w 1933 roku w Hrubieszowie. Był absolwentem wydziału reżyserii PWST w Łodzi (1961) oraz ASP w Krakowie (1965). Wraz z żoną Xymeną Zaniewską stał się nowatorem sztuki scenograficznej w powojennym teatrze i jednym z pierwszych stałych scenografów Teatru Telewizji.
Zasłynął również jako plakacista, grafik i pedagog. Jego styl charakteryzowała lapidarność, oszczędność środków i umiejętność symbolicznej gry z widzem. W swoich pracach plastycznych chętnie posługiwał się ironią i aluzją.
Zasługi Chwedczuka wspomina się dziś najczęściej w kontekście długoletniej współpracy z Adamem Hanuszkiewiczem, głównie przy rozwijającym się od lat 50. w Polsce Teatrze Telewizji, którego Hanuszkiewicz był wówczas szefem.
Do najważniejszych realizacji artysty należy "Kordian" w inscenizacji Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie (premiera 30 stycznia 1970). To właśnie autor scenografii miał wpaść na pomysł ukazania Mont Blanc w postaci drabiny.
Wśród ważnych osiągnięć Chwedczuka w Teatrze Telewizji są m.in. "Spazmy modne" (1962), "No more Hiroshima" (1967), "Drzewa moje ojczyste" (1967). W Teatrze Narodowym przygotował też scenografie do spektakli Hanuszkiewicza "Mickiewicz - młodość" (1976), "Płatonow" (1976), "Komedia pasterska" (1982) i "Śpiewnik domowy". Pracował również m.in. z Andrzejem Łapickim, Janem Kulczyńskim, Lidią Zamkow, Tadeuszem Mincem.
Scenografie realizował również za granicą, przede wszystkim w teatrach niemieckich, m.in. w Hamburgu i - wielokrotnie - w Getyndze.
Przez lata tworzył artystyczny duet z Xymeną Zaniewską. Ich scenografie, tworzone dla Teatru Telewizji Hanuszkiewicza i Jerzego Antczaka, uważano za zjawisko unikatowe i specyficznie polskim. "Nigdy nie był za filmowaniem teatru. Budował nowy język, wykorzystując do tego kamerę i studio telewizyjne" - powiedział PAP Jarosław Kiliajn, dziekan wydziału reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie . (PAP)
Autor: Malwina Wapińska
mwp/ wj/ agz/