Każdy ma prawo subiektywnie interpretować rzeczywistość, ale opublikowany na DoRzeczy.pl artykuł Łukasza Warzechy „Powstaje kolejna specjalna kasta?” dowodzi, że autor popełnił tekst całkowicie oderwany od faktów – napisano w piątek na portalu DoRzeczy.pl.
W piątek na portalu DoRzeczy.pl opublikowano polemikę z artykułem Łukasza Warzechy "Powstaje kolejna specjalna kasta?", której autorami są przedstawiciele: Związku Zawodowego Muzyków RP, Związku Zawodowego Aktorów Polskich, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Unii Teatrów Niezależnych, Stowarzyszenia Twórców Ludowych, Stowarzyszenia Artystów Wykonawców SAWP, Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, Związku Artystów Wykonawców Stoart, Forum Środowisk Sztuki Tańca, Zrzeszenia Filharmonii Polskich, Związku Kompozytorów Polskich i Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów.
"Dziwi, że autor, mający się za konserwatystę i publikujący w takowym medium, zdaje się kompletnie nie rozumieć znaczenia kultury dla tożsamości narodowej. I to nie kultury drożdży piwnych w znakomicie prosperującym u nas przemyśle browarniczym, ale kultury rodzimej, związanej z twórczością, w szczególności artystyczną" - czytamy w opublikowanym tekście.
"Szanowny Panie Redaktorze, jeśli Panu artysta kojarzy się jedynie z hucpiarzem publicznie oddającym ekskrementy, to szczerze współczujemy" - napisano. "Dla nas i dla milionów Polaków artysta to muzyk w zespole, tancerz w balecie, rzeźbiarz w pracowni, to konserwator sztuki w warsztacie, to malarz, poeta, reżyser, aktor, twórca ludowy" - wyjaśniono, dodając, że "artysta to człowiek wykształcony i wrażliwy, ale przede wszystkim, to twórca piękna, bez którego nie wyobrażamy sobie godnego życia".
"Czy choć raz zadał Pan sobie pytanie, kim bylibyśmy dziś, gdyby nie pokolenia artystów, twórców, ludzi kultury? Jak przetrwalibyśmy 123 lata zaborów bez Chopina, Mickiewicza, Norwida czy Wyspiańskiego? Jak przetrwalibyśmy stalinizm, jak przetrwamy XXI wiek?" - pytają autorzy polemiki.
Jak podkreślono, "kultura bez czynnie uprawiających ją artystów jest martwa i co najwyżej nadaje się do zamknięcia w skansenie".
"Z lektury Pana tekstu wydaje nam się, że na świat kultury i sztuki patrzy pan ulegając dość rozpowszechnionym niestety stereotypom. Po pierwsze: artysta to nie celebryta (…). Po drugie: dobry artysta niekoniecznie osiąga sukces rynkowy (…). Po trzecie: artysta to najczęściej nie niebieski ptak, nie osoba roszczeniowa" - wyjaśnili autorzy artykułu.
"Twórczość artystyczna wymaga poświęcenia całego życia, dyscypliny, perfekcji i konsekwencji. To ciężka praca, często na kilka etatów na raz" - podkreślono.
"Fakty są takie, że artyści traktowani są gorzej niż inne grupy zawodowe w Polsce. System państwowy ich nie widzi, a publiczność w dobie internetu chce mieć dostęp do ich pracy za darmo" - napisano.
Zwrócono uwagę, że "tymczasem ponad połowa muzyków, tancerzy czy aktorów nigdy nie miała ubezpieczenia zdrowotnego czy społecznego". "A mówimy o zawodowcach" - zaznaczono.
"Dlaczego tak trudno nam wyobrazić sobie górników, nauczycieli czy lekarzy bez dostępu do opieki zdrowotnej czy bez należnego wynagrodzenia za ich pracę, a tak samo ciężko pracujących artystów skazujemy na taką sytuację?" - pytają retorycznie autorzy tekstu.
"Jeśli zgodzimy się, że konstytucyjnym prawem jest dostęp osób pracujących do pewnych świadczeń cywilizacyjnych, pozostaje pytanie, jak to ma wyglądać w przypadku artystów, którzy często całe życie pracują na tzw. umowach śmieciowych" - napisano.
Wyjaśniono, że projekt ustawy o artystach zawodowych zakłada traktowanie artystów podobnie jak przedsiębiorców. "Tylko tyle i aż tyle. Też będą mogli +założyć działalność+, sami opłacać składki i otrzymywać ulgi w szczególnych przypadkach" - napisano.
"Jedynie owych ulg nie będzie finansował polski podatnik, tylko międzynarodowa korporacja produkująca sprzęt elektroniczny - poprzez opłatę funkcjonującą od dziesięcioleci w niemal wszystkich krajach Europy i cywilizowanego świata" - podkreślili autorzy polemiki.
Wyjaśniono, że "tak zwana opłata reprograficzna czy też rekompensata za dozwolony użytek, który w Polsce w porównaniu z innymi krajami jest niezwykle szeroki, to od dawna istniejący w polskim prawie mechanizm dofinansowania twórców na podstawie umowy społecznej: autorzy godzą się, by ich dzieła były dostępne lub kopiowane dla celów prywatnych, a producenci i importerzy sprzętu godzą się odprowadzić mały procent jego wartości na ten cel za to, że ich urządzenia mogą być do tego wykorzystywane".
"Taka umowa jest uczciwa i powszechna, do tego stopnia, że na przykład firma Apple w polskim sklepie internetowym informuje, że opłata o której mowa została już uwzględniona w cenie iPhonów i iPadów w Polsce (sic!)" - napisano. "Tylko że w naszym kraju te urządzenia nie są nią objęte. Są za to magnetofony i taśmy VHS" - wyjaśniono.
Zwrócono uwagę, że "ten przykład pokazuje, jak skutecznie wielki międzynarodowy biznes w imię swoich finansowych interesów – lub interesów pośredników – ogranicza rozwój polskiej kultury, jak niedorzeczne są argumenty o groźbie wzrostu cen urządzeń w przypadku objęcia ich jedno- czy dwuprocentową opłatą, którą producent już skalkulował, i jak dwuznaczną rolę w całej tej sprawie odgrywają niektórzy tak zwani niezależni publicyści".
"Jeśli chodzi o funkcjonowanie projektowanego systemu, Pan Redaktor najwyraźniej niewiele zrozumiał. Nie będzie on obowiązkowy, nie będzie wymagał członkostwa w żadnym związku czy stowarzyszeniu, nie będzie ograniczał twórczości artystycznej, nie będzie zależny od polityków" - napisano. "Każdy będzie mógł nadal tworzyć i zarabiać na pracy artystycznej bez względu na decyzję o wejściu lub nie do systemu" - zaznaczono.
"Trudno też mówić o jego korporacyjnym charakterze, z założenia ma bowiem nawiązywać do konserwatywnych wzorców samorządności" - podkreślono.
"Projekt ustawy o artyście zawodowym nie rozwiązuje wszystkich problemów polskich artystów, ale trzeba zauważyć, że to pierwszy krok w dobrą stronę i próba systemowego rozwiązania problemów polskiej kultury" - ocenili autorzy polemiki.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ pat/