Rozwój portretu fotograficznego - od czasów sztywnego pozowania w atelier do swobodnego selfie, od uwieczniania dla potomności, po zdjęcia publikowane w mediach społecznościowych - można prześledzić na nowej wystawie stałej w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie.
Ekspozycja pokazuje nie tylko, jak zmieniała się technika robienia zdjęć, ale także relacja między fotografem a modelem, społeczne znaczenie i odbiór portretu.
"Trudno wyobrazić sobie muzeum bez wystawy stałej. Udostępniamy ją w dotychczasowej naszej siedzibie przy ul. Józefitów, choć lada moment będziemy mieć do dyspozycji także nową przestrzeń przy ul. Rakowickiej" - powiedział PAP dyrektor Muzeum Historii Fotografii Marek Świca.
"Zwykle w galeriach sztuki prezentowane jest malarstwo, rzeźba, rzemiosło artystyczne – techniki, które pozwalają na długie eksponowanie dzieł. Fotografie nie mogą być tak długo wystawiane na działanie świata, są bardzo wrażliwe na warunki atmosferyczne. Taka sytuacja wymusza na nas elastyczne podejście do formuły wystawy stałej, zakładające cykliczną wymianę części obiektów, a także możliwość wymiany poszczególnych modułów ekspozycji poświęconych osobnym wątkom tematycznym" - dodał Świca.
Wystawa ta jest efektem pracy zespołu kuratorskiego: Moniki Kozień, Marty Miskowiec i Anety Kopczackiej, które podkreślają, że temat portretu wybrały nieprzypadkowo. "Portret towarzyszy ludzkości od dawna. Jesteśmy uwrażliwieni na innych, obserwujemy ich i sami staramy się mieć kontrolę nad własnym wizerunkiem. Do momentu wynalezienia fotografii najpopularniejszą formą portretu były obrazy malarskie, dostępne dla zamożniejszych warstw społecznych. Fotografia zdemokratyzowała portret" - mówiła PAP Kozień.
Wystawa uświadamia, jak wiele trzeba było wycierpieć w XIX-wiecznych atelier, siedząc bez ruchu z głową opartą na drewnianej podpórce zwanej kopfhalterem. W studiach zatrudniano też "pozerów" – tak nazywano tych, którzy ustawiali osoby do zdjęcia. Autorki ekspozycji przypominają pierwsze techniki robienia zdjęć: dagerotypię oraz mokry kolodion, w tym jego odmiany: ambrotypię, ferrotypię i panotypię.
W Muzeum Historii Fotografii będzie można zobaczyć różne typy XIX–wiecznych portretów: mężczyzn koniecznie z wąsami w wysokich, sztywnych kołnierzykach, kobiety w kapeluszach, ludzi uwiecznionych na tle kurtyn z romantyczną scenerią lub obok greckich kolumn oraz niewidzialne matki, które trzymały na kolanach wiercące się dzieci, a potem były przez fotografa usuwane ze zdjęcia, choć gdy retusz nie był dokładny, zostawały ich ręce lub inne części ciała.
Wystawa uświadamia, jak wiele trzeba było wycierpieć w XIX-wiecznych atelier, siedząc bez ruchu z głową opartą na drewnianej podpórce zwanej kopfhalterem. W studiach zatrudniano też "pozerów" – tak nazywano tych, którzy ustawiali osoby do zdjęcia. Autorki ekspozycji przypominają pierwsze techniki robienia zdjęć: dagerotypię oraz mokry kolodion, w tym jego odmiany: ambrotypię, ferrotypię i panotypię.
"W XIX wieku portretowany jest całkowicie podporządkowany fotografowi, a zdjęcia z tego okresu są bardzo sztywne, nienaturalne. Dopiero w kolejnym stuleciu zmienia się relacja fotograf – model" – wyjaśnia Monika Kozień.
Na wystawie można zobaczyć portrety pięknych kobiet zrobione przez znanych fotografików: Zbigniewa Łagockiego, Wojciecha Plewińskiego, Wacława Nowaka, Tadeusza Płaszewskiego, Władysława Marynowicza, Edwarda Hartwiga.
Osobna sala poświęcona jest fotografii ulicznej - "a la minute", czyli zdjęciom, które najczęściej fotografowie robili wczasowiczom w znanych turystycznych kurortach, wykorzystując rekwizyty, takie jak strój góralski czy biały miś. Zwiedzający zobaczą niepozorną skrzynkę, w której znajdowały się chemikalia służące do szybkiego wywoływana i utrwalania fotografii.
W niewielkiej, oddzielonej czarną kotarą strefie "tylko dla dorosłych" prezentowane są portrety erotyczne powstałe w różnych okresach.
Zwiedzający zobaczą sprzęt, jakiego używali fotografowie amatorzy i będą mogli przeczytać rady z wydawanych dla nich poradników. "Mamy tu ciekawy aparat - Minolta Disc-7 z lat 80., do którego dołożono ekstender – kijek z lusterkiem do robienia autoportretów" – mówiła kuratorka.
Wystawę zamyka prezentacja współczesnej fotografii amatorskiej, która wraz z rozwojem technologii cyfrowej weszła w fazę selfie. "Nigdy autoportret nie był tak popularnym gatunkiem, jak obecnie. Możliwości są właściwie nieograniczone, jednak, co ciekawe, autorzy głównie korzystają z tych samych schematów i bazują na filtrach i maskach proponowanych przez aplikacje. Robimy tysiące zdjęć, ale mało kto potem je przegląda. Wcześniej zdjęcia były depozytariuszem pamięci, teraz najczęściej wrzucamy je do mediów społecznościowych i +żyją+ one tylko tyle, ile nasz post" – mówiła Monika Kozień.
Ekspozycja "Portret" potrwa co najmniej do początku 2018 roku, gdy planowana jest modernizacja dotychczasowej siedziby Muzeum. Nowa jego filia ma zostać otwarta w zabytkowym budynku dawnej zbrojowni Twierdzy Kraków przy ulicy Rakowickiej 22.(PAP)
wos/ itm/