Powstanie warszawskie stało się tematem literackim jeszcze w czasie gdy trwały walki - pisali o nim m.in. Białoszewski, Bratny, Świrszczyńska, Rymkiewicz. W ostatnich latach tragedia miasta coraz częściej staje się kanwą literatury popularnej, nawet kryminałów.
Magdalena Rakowska w pięćdziesiątą rocznicę wybuchu powstania warszawskiego w 1994 roku opracowała bibliografię utworów podejmujących temat sierpniowego zrywu obejmującą 23 tomiki wierszy, 83 powieści i zbiorów opowiadań i wreszcie 184 książek wspomnieniowych. Autorka spisu zaznaczyła, że na pewno nie udało jej się ogarnąć wszystkiego, a od 1994 roku ukazało się wiele nowych książek na ten temat.
Pierwsze teksty o wydarzeniach sierpnia 1944 roku zaczęły powstawać zaraz po upadku powstania - Kazimierz Wierzyński i Jan Lechoń zza oceanu oddali w wierszach hołd tragedii miasta i bohaterstwu jego żołnierzy. Bardziej krytyczny był Andrzej Bobkowski, który śledził powstanie z Paryża. "Tam w Warszawie, ci biedni chłopcy i te dziewczęta na pewno myślą, że cały świat spogląda na nich i wydaje im się, że umierają na oczach całego świata. (...) Boję się wymówić słowo bezsens, ale samo podsuwa się na każdym kroku, gdy o tym myślę. Tym bardziej, że od czterech dni Rosjanie nie posunęli się ani o metr. Drugie słowo, którego się boję, a które też ciągle brzęczy w głowie to +prowokacja+. Na czyj rozkaz i po co Warszawa zerwała się do walki? Największe bohaterstwo, gdy jest bezcelowe, budzi gorzkie politowanie i nic więcej" - pisał w "Szkicach piórkiem".
W pierwszych latach po wojnie publikacji literackich na temat powstania było tak wiele, iż Zbigniew Florczak przestrzegał na łamach londyńskich "Wiadomości": "Tworzy się literatura o powstaniu, czasem szczera, przeważnie podła. Fenomenalne wydarzenie, zdawałoby się - raz na zawsze skończone w czasie, odżywa w ludzkiej pamięci. (...) Wybucha dziś powstanie warszawskie w głowach i zalewa je powodzią atramentu". Jedną z pierwszych powieści podejmujących temat powstania była książka "W rozwalonym domu" katolickiego pisarza Jana Dobraczyńskiego, opowiadająca o walce harcerzy.
Dla Białoszewskiego powstanie warszawskie to nie tyle strzelanie i budowanie barykad, ale heroiczna walka o przetrwanie, jaką każdego dnia prowadziła ludność cywilna. Białoszewski opisuje bytowanie w piwnicach, kanałach, schronach, codzienne czynności nastawione na zaspokojenie podstawowych potrzeb, strach, głód i śmierć bezbronnych cywilów a także stopniową - dzielnica po dzielnicy, ulica po ulicy - śmierć miasta.
Dla powojennych polskich władz powstanie warszawskie było tematem niewygodnym zwłaszcza fakt, że Armia Czerwona bezczynnie obserwowała zza Wisły dramat miasta. Znaleźli się jednak pisarze, którzy przedstawiali te wydarzenia po myśli komunistycznych władz. W "Pokoleniu" Bogdana Czeszki z 1948 roku powstanie przedstawione zostało jako "ogólny bezład", polityczna awantura, cyniczna gra prowadzona przez nieodpowiedzialnych i żądnych władzy przywódców. "Namieszali panowie z Londynu parszywego piwa. Co im Warszawa, co im ludzie... Rzucą w ogień wszystko, wszystko, aby ocalić swoje koryto, swoje pieniądze, żeby nie dopuścić do tego, aby człowiek na naszej ziemi podniósł głowę" - mówi jeden z bohaterów powieści, żołnierz Armii Ludowej. Także Kazimierz Brandys w powieści "Człowiek nie umiera" (1951) nakreślił karykaturalny obraz dowódców powstania.
Druga fala utworów tematycznie związanych z powstaniem, ukazała się na fali październikowej odwilży. Jerzy Stefan Stawiński opublikował w 1956 roku opowiadania "Godzina W", "Węgrzy" oraz "Kanał", które stało się podstawą scenariusza filmu Andrzeja Wajdy z 1957 roku. W tym okresie ukazały się też m.in. "Opowiadania różne" (1957) Jerzego Pytlakowskiego, "Pejzaż dwukrotny" (1958) Lesława Bartelskiego, "Autoportret z rubinem" (1959) Zbigniewa Florczaka.
Najważniejszym utworem powstaniowym tego okresu jest powieść Romana Bratnego "Kolumbowie Rocznik 20", pisana w latach 1955-1956, wydana w roku 1957, która do 1989 roku doczekała się dwudziestu trzech wydań i statusu lektury szkolnej, a dodatkowo została w 1970 spopularyzowana serialem telewizyjnym wyreżyserowanym przez Janusza Morgensterna. Autor "Kolumbów..." był rówieśnikiem swoich bohaterów, pierwszego pokolenia wychowanego w wolnej Polsce. "Kolumbowie..." to portret generacji, obraz środowiska konspiracyjnego.
Drugi tom powieści zawiera jeden z najpełniejszych obrazów literackich powstania warszawskiego - od porywających pierwszych dni przez narastające znużenie i osłabienie zarówno oddziałów powstańczych, jak i ludności cywilnej, do tragicznego finału. Literaturoznawca Zbigniew Jarosiński pisał o "Kolumbach..": "powieść pod względem literackim jest mierna, a losy powstańców zbyt łatwo wpisane są w schemat młodzieżowej, zuchwałej przygody, w której ginie zawsze ktoś inny. Przy tym jednak w swoim trzecim tomie, jako pierwsza - i na długo jedyna w literaturze - starała się ukazać represje i szykany, które spotykały młodzież akowską po wojnie".
Wyjątkową książką w literaturze o powstaniu okresu popaździernikowej odwilży jest "Kwatera Bożych Pomyleńców" Władysława Zambrzyckiego (1959), a to przez całkowitą rezygnację autora martyrologii i patosu w przedstawieniu wydarzeń z sierpnia'44. Czterech starszych panów, których uporządkowane życie zostaje zburzone wybuchem powstania, jako przeciwwagę dla ponurej rzeczywistości tworzy kółko dyskusyjne. W mieszkaniu zapełnionym starymi książkami tworzą małą oazę spokoju oddzieloną od rozgrywającej się wokół tragedii.
Przełomem w pisaniu o sierpniu 1944 roku stała się publikacja "Pamiętnika z powstania warszawskiego" Mirona Białoszewskiego (1970). Jak pisał Zbigniew Jarosiński - "+Pamiętnik ...+ został przyjęty z pogardliwą niechęcią przez krytyków uważających się za strażników kombatanckich ideałów, bo wydał się im nazbyt cywilny i niebohaterski. Szybko jednak wzbudził entuzjazm krytyki fachowej, a także zyskał znaczną popularność wśród czytelników".
Miron Białoszewski podczas powstania miał 22 lata, ale, w przeciwieństwie do większości swoich rówieśników z "pokolenia Kolumbów", nie należał do żadnej organizacji zbrojnej czy konspiracyjnej. Dla Białoszewskiego powstanie warszawskie to nie tyle strzelanie i budowanie barykad, ale heroiczna walka o przetrwanie, jaką każdego dnia prowadziła ludność cywilna. Białoszewski opisuje bytowanie w piwnicach, kanałach, schronach, codzienne czynności nastawione na zaspokojenie podstawowych potrzeb, strach, głód i śmierć bezbronnych cywilów a także stopniową - dzielnica po dzielnicy, ulica po ulicy - śmierć miasta.
Jedną z najważniejszych książek budujących mit powstania warszawskiego jest w "Kinderszenen" Jarosława Marka Rymkiewicza (2008). "Czy Powstanie Warszawskie poniosło klęskę?" - pyta poeta. "Tak" - odpowiada sam sobie - "powstanie warszawskie było szaleństwem. Ale dzięki temu szaleństwu jesteśmy dziś autentycznymi Polakami, a nie pozbawionym tożsamości podnarodem, który wyróżnia jedynie używany język i fakt zamieszkiwania tego, a nie innego miejsca na ziemi".
Dla czytelników zaskoczeniem był język, którym napisany został "Pamiętnik..." . "Przez dwadzieścia lat nie mogłem o tym pisać. Chociaż tak chciałem. I gadałem. O powstaniu. Tylu ludziom. Różnym. Po ileś razy. I ciągle myślałem, że mam to powstanie opisać, ale jakoś przecież o p i s a ć. A nie wiedziałem przecież, że właśnie te gadania przez dwadzieścia lat - bo gadam o tym przez dwadzieścia lat - bo to jest największe przeżycie mojego życia, takie zamknięte - że właśnie te gadania, ten to sposób nadaje się jako jedyny do opisania powstania" - pisze sam Białoszewski.
Podobnie przeżywała to Anna Świrszczyńska, uczestniczka powstania, która w przedmowie do zbioru wierszy "Budowałam barykadę" z 1974 r. pisała: "Miałam wielkie trudności z wyrażeniem przeżyć okupacyjnych. Historia żądała od pisarzy stworzenia nowego języka, języka na miarę treści". "Budowałam barykadę" czasami zestawiane jest z "Pamiętnikiem z powstania warszawskiego" za względu na zerwanie autorów z patosem i martyrologią.
Świrszczyńska pokazuje dramat powstania przez tragedie poszczególnych ludzi. Poetka pokazała powstańczą powszedniość - gotowanie kaszy ("Dzień jak co dzień"), zdobywanie wody ("Studnia"), dramatyczne wybory, przed którymi stawali mieszkańcy Warszawy, wstrząsające sceny z powstańczych szpitali. W "Budowałam barykadę" można znaleźć też wiersze, które nie godzą się w heroicznym mitem powstania na przykład "Po pijanemu": "Po pijanemu/ Wlazł na barykadę pod ostrzałem./ Szedł, zataczał się,/Krzyczał: Jeszcze Polska./ Trafili go/ W połowie drogi./Czterech czołgało się na brzuchu,/ Wlekli ciało/ Pod ostrzałem./Powiedzieli matce:/Zginął jak bohater". Albo: "Pan oficer/ Pił z pannami dwie noce./Rano/ Poprowadził chłopców na akację./ Akcja była szalona. Wróciła garstka./Pan oficer/ Znowu pił z pannami dwie noce". Czesław Miłosz nazywał wiersze Świrszczyńskiej fotografiami, na których obrazy ludzkiej solidarności i bohaterstwa zderzają się z obrazami podłości, upadku, czy po prostu słabości.
Także sam Miłosz, który przez pierwsze dwa tygodnie powstania przebywał w okolicach Okęcia, a potem znalazł się w filii obozu w Pruszkowie pisał o powstaniu. Poeta krytykował decyzję o jego wybuchu, w "Zniewolonym umyśle" pisał o "szaleństwie dobrowolnej ofiary", jaką było powstanie, w "Rodzinnej Europie" - że "powstanie warszawskie było przedsięwzięciem karygodnie lekkomyślnym". W "Traktacie poetyckim" jest passus poświęcony poetom Warszawy: "Nie chcieli wiedzieć, że Coś w tym stuleciu/ Myślom ulega, nie Dawidom z procą". Ale dalej pisze Miłosz o poczuciu winy "dezerterów" takich jak on sam: "Polami żywi wtedy uciekali/ Od samych siebie, wiedząc, że wiek minie/ Zanim powrócą. (...) Każdy z nich dźwigał do końca dni swoich/ Pamięć tchórzostwa, bo umrzeć bez celu/ Nie chciał, a zwątpił, bo nie chciał umierać".
Z powstaniem warszawskim związany jest też jedne z najpiękniejszych wierszy Miłosza "Ballada" zaczynająca się od słów "Na równinie stoi stare drzewo" o matce Gajcego patrzącej na powojenną stolicę. Ambiwalentny stosunek do powstania miał nie tylko Miłosz, ale wielu Polaków. Znamienny tu jest wiersz Jana Twardowskiego "Piosenka o powstaniu”: „Powstanie chłopców pełne,/ Powstanie pełne snów.../ I tamte pieśni rzewne,/ I tamten pożar głów,/ I ta naiwność wszędzie,/ taka głupota w krąg...(...) O młode głowy chore!/ O, po coś wtedy szedł,/Zaśmieją się wieczorem/ Spowici w ciepły pled".
Jedną z najważniejszych książek budujących mit powstania warszawskiego jest w "Kinderszenen" Jarosława Marka Rymkiewicza (2008). "Czy Powstanie Warszawskie poniosło klęskę?" - pyta poeta. "Tak" - odpowiada sam sobie - "powstanie warszawskie było szaleństwem. Ale dzięki temu szaleństwu jesteśmy dziś autentycznymi Polakami, a nie pozbawionym tożsamości podnarodem, który wyróżnia jedynie używany język i fakt zamieszkiwania tego, a nie innego miejsca na ziemi".
Inaczej ocenia powstanie Tomasz Łubieński w książce "Ani tryumf, ani zgon" (2009), w której polemizuje z mitem powstania warszawskiego - pokazuje błędy dowództwa AK, a także cenę, jaką Warszawa zapłaciła za powstanie. Łubieński podkreśla, że liczenie na pomoc aliantów w lipcu 1944 roku było wielką naiwnością ze strony dowództwa AK. "Zapłacili za to ludzie, miasto. Generał Anders w swoich pierwszych reakcjach na wieść o wybuchu powstania w Warszawie powiedział, że wojskowych, którzy podjęli taką decyzje, należałoby oddać pod sąd" – przypomina Łubieński.
O powstaniu pisała też m.in. Sylwia Chutnik w "Kieszonkowym atlasie kobiet" (2008) i "Dzidzi" (2009). Narracja Chutnik jest antyheroiczna, często pisze o powstaniu z perspektywy kobiet. "Matki siedzą jak kury na swoich dzieciach w schronach i tylko by powstania kończyły. Dosyć tej krwi, przestańcie się bić jeden z drugim, na obiad ale już! Wytargam za ucho generała z majorem, a te dziesięciolatki z torbami listonoszy na ramieniu to do aresztu domowego na tydzień zamknę" - mówi jedna z bohaterek "Dzidzi".
W ostatnich latach temat powstania warszawskiego coraz bardziej przenika do literatury popularnej. W 2012 roku ukazał się kryminał Bartłomieja Rychtera "Ostatni dzień lipca", a w ostatnich dniach do księgarń trafiła powieść dla młodzieży "Galop'44" Moniki Kowaleczko-Szumowskiej.
Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ ls/