Poszedłem drogą kontynuacji. Ale w planach mamy też zupełnie nowy materiał. Kiedy do sklepów trafi płyta, będę mógł powiedzieć, że dołożyłem własną cegiełkę do historii zespołu - powiedział w rozmowie z PAP Sebastian Riedel, syn wokalisty Dżemu Ryśka Riedla. W 2024 r. Sebastian dołączył do zespołu.
PAP: Był taki tydzień, że ani razu nie usłyszał pan o swoim ojcu?
Sebastian Riedel: Raczej nie. Zwłaszcza teraz, kiedy mija 30 lat od jego śmierci. Trudno o nim nie myśleć, trudno go nie wspominać. Towarzyszy mi zwłaszcza w sferze zawodowej. Muzycznie był, jest i zawsze będzie z tyłu mojej głowy.
PAP: Rysiek Riedel jest prawdopodobnie największą legendą muzyki w Polsce. Z czego wynika jego fenomen?
Sebastian Riedel: Myślę, że przede wszystkim wynika to z tego, kim był. A był zawsze sobą, niezwykle szczerym i prawdziwym człowiekiem. Każdy mógł się utożsamić z tekstami, które pisał i śpiewał, z tym co przeżywał. To wartościowe rzeczy, przy których można się na chwilę zatrzymać. Zdecydowanie jest to fenomen. Minęło 30 lat, a ludzie nadal go pamiętają, jego muzyka cały czas żyje. Nie był to chwilowy zachwyt, ale zjawisko, które cały czas trwa.
PAP: Miał pan kiedyś dość „ciężaru” tego nazwiska?
Sebastian Riedel: Nigdy. Ciężko w ogóle byłoby się od tego odciąć. Wiadomo, że poprzeczka jest bardzo wysoko zawieszona, ale muzykę robię ku jego pamięci.
PAP: Długo trzeba było pana przekonywać, aby dołączył do Dżemu?
Sebastian Riedel: Trochę to trwało. Przez 30 lat grałem w Cree i realizowałem własne projekty. W końcu uznałem, że to dobry moment i się zgodziłem. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło.
PAP: Nie wiem, kto do pana dzwonił w tej sprawie, ale Beno i Adam Otręba to chyba jak wujkowie, przy których się pan wychowywał. Wszedł pan jak do rodziny?
Sebastian Riedel: Zdecydowanie. Wychowywałem się z muzykami Dżemu. Kiedy żył mój ojciec byłem bardzo blisko kapeli, bardzo blisko wszystkich jej członków. Próby, koncerty… Wychowywałem się i przeżyłem z nimi całe dzieciństwo.
PAP: Tekstów musiał się pan nauczyć czy „Wehikułu czasu” się nie zapomina?
Sebastian Riedel: Kilka musiałem sobie przypomnieć. Wiele tekstów po prostu znałem, ale kiedy wchodzi się na scenę, żeby zaśpiewać, to jest całkiem coś innego, niż kiedy stoi się pod nią wśród publiczności. Czasem człowiek z nerwów zapomina jednego słowa, a później całej reszty. Na szczęście „Wehikuł czasu” znałem.
PAP: Ma pan za sobą setki koncertów. Czy choć drgnęła panu brew, kiedy po raz pierwszy stanął pan na scenie jako wokalista Dżemu?
Sebastian Riedel: Przyznam szczerze, że była spora trema. Tym bardziej, że Spodek był wypchany po brzegi. Nie wiem, ilu było ludzi, ale tylu tam jeszcze nie widziałem. Choć grałem na Woodstocku i różnych innych dużych imprezach, to nigdy wcześniej z Dżemem. Pierwsze podejście do mikrofonu mnie sparaliżowało, było bardzo stresujące, ale później nerwy puściły.
PAP: Teksty pana ojca są silnie oparte o biografię. Trudno wejść w jego buty?
Sebastian Riedel: Postrzegam to w inny sposób. Tata miał niezwykły talent, potrafił pisać w taki sposób, że każdy może się w tych tekstach odnaleźć i ja również odnajduję tam siebie, jakbym śpiewał o swoich przeżyciach, a nie ojca. Dlatego nie mam z tym problemu.
PAP: Jak reaguje publika na Dżem z Sebastianem Riedlem?
Sebastian Riedel: Bardzo dobrze. Sam z koncertu na koncert czuję się coraz lepiej.
PAP: Rysiek Riedel wprowadził na scenę wyjątkowy głos. Czy da się go zaśpiewać inaczej? Pytam w kontekście koncertu jubileuszowego, który ma być akustyczny.
Sebastian Riedel: Na pewno będzie to wyjątkowy koncert. Specjalnie na tę okazję przygotowujemy nowe aranże. W pierwszej części zagram akustycznie z orkiestrą. Mamy przygotowane utwory, które były grane już bez mojego ojca, a nagrane na albumach „Akustycznie” i „Akustycznie – suplement”. Ten materiał chcemy zagrać z AUKSO. W drugiej części wystąpię z Dżemem. Tu i tu pojawią się goście.
PAP: Pojawią się m.in. Józef Skrzek i Maciej Maleńczuk. Dlaczego taki wybór?
Sebastian Riedel: Nie chciałem kolejny raz powtarzać tego samego, stąd nowe aranże oraz goście. Józef Skrzek i Maciej Maleńczuk grywali z moim ojcem. Wiem, że pozostałym gościom jego muzyka również jest bliska.
PAP: Pan stara się w muzyce naśladować ojca czy wręcz przeciwnie?
Sebastian Riedel: Poszedłem drogą kontynuacji. Ważna jest dla mnie pamięć o ojcu. Ale w planach mamy też zupełnie nowy materiał. Kiedy do sklepów trafi płyta, będę mógł powiedzieć, że dołożyłem własną cegiełkę do historii zespołu.
PAP: Kiedy premiera płyty?
Sebastian Riedel: Nowe numery zaczniemy przygotowywać po letnich koncertach. Kiedy będzie premiera płyty? Tego jeszcze nie wiem. Jesienią i zimą będziemy pracować nad materiałem.
PAP: Takie przeboje jak „Wehikuł czasu” albo „Whisky” można powtórzyć?
Sebastian Riedel: Musimy być dobrej myśli. Bo o to głównie chodzi, żeby piosenki żyły, żeby żyły wiecznie, taki jest cel muzyka.
Rozmawiał: Patryk Osadnik (PAP)
pato/ aszw/