"Rękopis znaleziony w Saragossie" to powieść encyklopedyczna, a także sztuka teatralna w powieściowym przebraniu – powiedziała PAP tłumaczka Anna Wasilewska, autorka przekładu oryginalnej wersji książki z 1810 roku, która ukazała się właśnie w księgarniach.
PAP: Przez wiele lat czytelnicy mieli do czynienia z tłumaczeniem "Rękopisu znalezionego w Saragossie" autorstwa Edmunda Chojeckiego, które było kompilacją różnych wersji powieści wzbogaconą o dopiski autora przekładu. Jak doszło do odnalezienia oryginalnej wersji książki?
Anna Wasilewska: Jan Potocki nigdy nie opublikował swojej powieści w wersji ostatecznej. Pracujący w tandemie badacze jego życia i dzieła, Dominique Triaire z Uniwersytetu w Montpellier i Francois Rosset z Uniwersytetu w Lozannie, mieli świadomość, że dostępne w licznych wydaniach dzieło jest w dużej mierze apokryficzne. Sytuacja zmieniła się w roku 2002, kiedy Triaire odkrył w zbiorze jarocińskim zdeponowanym w Archiwum Państwowym w Poznaniu sześć nieznanych dotąd manuskryptów powieści złożonych z autografów i kopii, z odręcznymi poprawkami Potockiego. To odkrycie pozwoliło uczonym odtworzyć genezę ”Rękopisu…”. Według ich rozpoznania istnieją dwie równoprawne wersje powieści, które roboczo nazwali wersją 1804 i wersją 1810. Istniała także wersja pierwotna, mocno niekompletna, z roku 1794.
PAP: Przetłumaczyła pani powieść napisaną w 1810 roku, tłumaczy tę z 1804. Jaka właściwie była historia powstawania kolejnych wersji "Rękopisu..."?
Anna Wasilewska: Potocki zaczął pisać powieść po powrocie z podróży do Maroka i Hiszpanii, czyli w 1794 roku. Szybko zarzucił prace nad tekstem. W latach 1804-1805 pracował nad kolejną wersją, napisał łącznie cztery dekamerony. Pierwszych trzynaście podrozdziałów ukazało się, po autoryzacji choć anonimowo, w dwóch transzach w Petersburgu. Następnie Potocki wyjechał w podróż do Chin. Po powrocie zaczął przerabiać piąty dekameron, a następnie zmienił konspekt utworu.
Anna Wasilewska: „Rękopis...” to powieść encyklopedyczna, a także sztuka teatralna w powieściowym przebraniu, która posiłkuje się całym arsenałem ówczesnych kodów literackich. Jest prawdziwym żywiołem opowieści, w których można dostrzec pastisze rozmaitych gatunków, wśród których są powiastka filozoficzna, powieść łotrzykowska, podróżnicza, grozy, fantastyczna, libertyńska, opowiastka wschodnia etc.
Cztery dekamerony nowej wersji powieści Potocki wysłał paryskiemu drukarzowi Gide'owi, który je zmanipulował i wydał jako dwie osobne książki w latach 1813 i 1814 opatrzone inicjałami. 15 lat później padły one ofiarą trzech głośnych plagiatów.
PAP: Czym wersja z 1810 roku różni się od wcześniejszych?
Anna Wasilewska: Powieść z 1810 roku jest przede wszystkim ukończona. "Rękopis..." zyskał bardziej klarowną strukturę, stał się mniej skomplikowany – autor zrezygnował z rozbudowanej konstrukcji szkatułkowej i z barokowego zagmatwania wątków na rzecz struktury bardziej linearnej. Potocki usunął także na przykład wątek Żyda Wiecznego Tułacza, który w wersji z 1804 roku był centralnym elementem powieści. Rozwinął za to system Velasqueza.
PAP: A co z polskim tłumaczeniem?
Anna Wasilewska: Powstało z autografu i ukazało się w Lipsku w 1847 roku pod nazwiskiem Edmunda Chojeckiego. Według Rosseta i Triaire'a Chojecki otrzymał dwie wersje „Rękopisu…” od syna Jana Potockiego, Andrzeja Bernarda, za pośrednictwem Rogera Raczyńskiego, a następnie je zmanipulował. Do pierwszych czterech dekameronów z wersji 1804 dołączył dwa końcowe z wersji 1810. Aby wszystko się zgadzało, kilka akapitów dopisał. W efekcie powieść liczy 66 dni, podczas gdy wersja z 1810 zamyka się w 61 dniach.
Polski przekład stał się podstawą tłumaczenia niemieckiego, miał jeszcze dwa wydania, następnie ukazał się w roku 1917 z poprawkami Lorentowicza. W tej postaci został wznowiony w roku 1950, a sześć lat później pojawił się w opracowaniu krytycznym Leszka Kukulskiego, który poddał tekst gruntownej rewizji. W 1958 roku Roger Caillois wznowił wydanie „Rękopisu…” według edycji Gide’a. Wydobył powieść z zapomnienia, ale też wygenerował szereg interpretacji, które błędnie sytuują dzieło Potockiego w nurcie literatury fantastycznej. W 1989 roku ukazała się także edycja Radrizzaniego na podstawie Chojeckiego.
PAP: Sformułowała pani tezę, że to nie Chojecki jest autorem powszechnie znanego przekładu książki. Skąd takie przypuszczenie?
Anna Wasilewska: Wysunęłam hipotezę, która z braku dowodów materialnych musi pozostać nierozstrzygnięta. Wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby Chojecki mógł być autorem polskiej wersji. W roku wydania powieści w Lipsku miał dwadzieścia pięć lat, do Paryża przybył dwa lub trzy lata wcześniej. Dużo podróżował - był między innymi w Czechach i na Krymie. Prócz tego zafascynowany prądami słowianofilskimi napisał pracę o Czechach, wydał tomik własnych wierszy, redagował dodatek literacki „Gazety Warszawskiej” i był sekretarzem kilku warszawskich teatrów. Powstaje zatem pytanie, gdzie i kiedy Chojecki, początkujący dwudziestoletni literat, bez żadnych doświadczeń translatorskich, mógł pracować nad tą monumentalną powieścią, pełną erudycyjnych odniesień do wszystkich dziedzin wiedzy. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że zaraz po opublikowaniu przekładu zaginął oryginał, który posłużył za podstawę tłumaczenia, a także jakikolwiek materialny ślad po pracy tłumacza. Chojecki, który publikował później po francusku jako Charles Edmond, zostawił po sobie bogate archiwum, w którym nie ma nawet wzmianki o „Rękopisie...”.
PAP: Czy tego typu powroty do tekstów - nowe przekłady, wydania - zmieniają podejście do literatury, do twórcy?
Anna Wasilewska: Na pewno są pretekstami, aby wrócić do pisarza lub dzieła. Ważny jest czas, w którym wypływa odnaleziony dokument. Jeśli czytamy powieść napisaną sto czy dwieście lat temu, to odbieramy ją zawsze według naszej, współczesnej wrażliwości. Za każdym razem lektura się zmienia. Podobnie jest z tłumaczeniem. Zmienia się podejście, wrażliwość. Tendencja do przekładania klasyków istnieje już od jakiegoś czasu.
PAP: Co zyska czytelnik po lekturze nowego tłumaczenia powieści z 1810 roku?
Anna Wasilewska: Przede wszystkim otrzyma inną powieść. Nowy przekład powstał na wiarygodniejszej podstawie. Przekład Chojeckiego, jakkolwiek sprawny i zakotwiczony w polskim piśmiennictwie, znacząco odbiega jednak od tonacji oryginału. Czyta się go znakomicie jako dzieło suwerenne, które odznacza się barwnością i zmysłowością opisów, dopóki nie weźmie się do ręki manuskryptów. Praca porównawcza ujawnia liczne nieścisłości, przekłamania, dopiski i amputacje. Dotyczą one zwłaszcza scen erotycznych, w oryginale dosyć niewinnych, oraz charakterystyki postaci kobiecych. Pod piórem tłumacza pojawiają się nieobecne u Potockiego „śnieżne ramiona”, „alabastrowe rączki” czy „lube szczebiotania”. Znikają też równie gorszące rekwizyty jak „pas cnoty” czy „kłódka”, nie ma też mowy o „sztuce miłosnej” czy „bratanicach libertyńskich księży”. Tam, gdzie fraza Potockiego jest zwięzła, sucha bądź eliptyczna, Chojecki uzupełnia i rozwija opis, budując klimat całkowicie obcej hrabiemu egzaltacji, czułostkowości i sentymentalizmu. Stąd w dniu 21 w wersji z 1804 Kleopatra „zastawia sidła niewieściej zalotności nad Antoniuszem”, a dniu 63 „Manuela wyzionęła ducha na łonie” Avadora. W jego przekładzie są dziesiątki takich dopisków. Należy jednak powiedzieć, że przekład jest interpretacją i każda kolejna interpretacja nie wyklucza ani nie unieważnia poprzedniej.
PAP: Bardzo często nawiązuje się do "Rękopisu…" i podkreśla się, że utwór Potockiego to najdoskonalsza powieść polska. Na czym polega jej wybitność?
Anna Wasilewska: "Rękopis” można odczytywać jako powieść inicjacyjną, w której zderzone zostają rozmaite światopoglądy i systemy, polityczne i religijne. Potocki, jako człowiek schyłku Oświecenia, miał świadomość złożoności świata, którego nie zdoła wyjaśnić przywiązanie do jednego systemu. Wiedział też, że próba opisania świata za pomocą logiki i rozsądku musi zderzyć się z poczuciem, że świat nie zawsze jest racjonalny i często wymyka się prawom logiki. Nie podzielał też optymizmu i wiary w postęp wielu oświeceniowych myślicieli.
„Rękopis...” to powieść encyklopedyczna, a także sztuka teatralna w powieściowym przebraniu, która posiłkuje się całym arsenałem ówczesnych kodów literackich. Jest prawdziwym żywiołem opowieści, w których można dostrzec pastisze rozmaitych gatunków, wśród których są powiastka filozoficzna, powieść łotrzykowska, podróżnicza, grozy, fantastyczna, libertyńska, opowiastka wschodnia etc. Należy wspomnieć o teatralizacji zapisu, polifonii narracji, ironii spowijającej każde zdanie, humorze i komizmie, a także o poczuciu konwencjonalności, umowności literatury. Na tym polega nowoczesność tej książki, która wpina się w całą sieć intertekstualnych odniesień.
Anna Wasilewska tłumaczy z języka włoskiego i francuskiego. Przełożyła m.in. utwory Italo Calvino, Umberta Eco, Dario Fo, Georges'a Pereca, Antoine de Saint-Exupery'ego, Raymonda Queneau, Jacquesa Derridy. Jest redaktorką pisma "Literatura na świecie", gdzie prowadzi dział literatury francuskiej i włoskiej. Zredagowała numer poświęcony w całości Janowi Potockiemu, przewodniczy kapitule Nagrody za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Wydała tom rozmów "Od Potockiego do Pereca. Pięć rozmów o literaturze francuskiej". Została odznaczona m.in. Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi.
Tłumaczenie "Rękopisu znalezionego w Saragossie" w oryginalnej wersji z 1810 roku ukazało się nakładem Wydawnictwa Literackiego. Planowana jest także publikacja wcześniejszej wersji, z 1804.
Rozmawiała Martyna Olasz (PAP)
oma/ dym/ agz/