Występ Teatru Improwizowanego Klancyk oraz prezentację książki "Sposób na Witkacego" zaplanowano w poniedziałek w warszawskim Teatrze Studio. Impreza odbędzie się w ramach obchodów 129. urodzin Stanisława Ignacego Witkiewicza oraz 30-lecia nadania Teatrowi imienia artysty.
Organizatorzy imprezy przypominają, że "sto trzydzieści, a dokładnie sto dwadzieścia dziewięć lat i trzysta sześćdziesiąt cztery dni temu urodził się Stanisław Ignacy Witkiewicz, od roku 1985 patron Teatru Studio. To doskonała okazja, aby przypomnieć jego postać - artysty wszechstronnego i bezkompromisowego, a przy tym wnikliwego krytyka otaczającej go rzeczywistości".
"W tym roku obchodzimy Rok Witkiewiczów. Trudno więc, żeby nasz teatr go nie uczcił. W poprzednim sezonie zrobiliśmy projekt pod hasłem +Ponowocześni/Nienowocześni: Sposób na Witkacego+. Nazwa została zaczerpnięta z tytułu głośnego eseju Konstantego Puzyny +Na przełęczach bezsensu+ z 1971 r., w którym zżymał się on na ówczesną praktykę wystawiania sztuk autora +Szewców+. Nie podobało mu się, że reżyserzy, zamiast czytać Witkacego i po prostu go inscenizować, traktowali jego teksty jako pretekst do eksperymentów formalnych, wychodząc z założenia, że +im dziwniej, tym lepiej+" - tłumaczy w rozmowie z PAP Mateusz Żurawski z pracowni im. J. Grzegorzewskiego i jeden z organizatorów "Urodzin".
"Dzisiaj Witkacy może być nadal szalenie inspirujący, ale to trudny autor. To zresztą jeden z największych problemów polskiej kultury: my wciąż nie odrobiliśmy lekcji awangardy. (...) Poza pojedynczymi wybitnymi artystami nie mamy w Polsce tradycji teatru awangardowego i przez to wciąż mamy problem z rozumieniem sztuki formalnej” – ocenia Mateusz Żurawski z pracowni im. J. Grzegorzewskiego.
„Kiedy Puzyna pisał swój szkic, w Polsce dopiero dorastaliśmy do Witkacego. Międzywojenna legenda +wariata z Krupówek+ była powszechnie znana, ale jego sztuki nie. W okresie stalinizmu nie było mowy o ich graniu, potem, na fali odwilży przebijały się bardzo powoli, głównie za sprawą teatrów studenckich i niezależnych. Od połowy lat 60., za sprawą przygotowywanej przez Puzynę edycji dramatów, Witkacy stawał się coraz bardziej popularny, ale najważniejsze przedstawienia, inspirowane jego twórczością, miały dopiero nadejść” – dodaje Żurawski.
Jedną z atrakcji wydarzenia będzie prezentacja książki "Sposób na Witkacego". Publikacja składa się z rozmów specjalistów i młodych badaczy, poświęconych witkacowskim wątkom w twórczości pięciu artystów polskiego teatru: Tadeusza Kantora, Józefa Szajny, Jerzego Grzegorzewskiego, Jerzego Jarockiego i Krystiana Lupy.
„Wiadomo, że perspektywa świadka, uczestnika czy +krytyka towarzyszącego+ jest inna niż perspektywa badacza patrzącego z dystansu. Ich konfrontacja może przynieść ciekawe wnioski” – mówi Żurawski, podkreślając, że zdecydowano się na taką formułę także po to, aby udowodnić, że – wbrew temu, co się uważa – międzypokoleniowy dialog wciąż jest możliwy. W szranki stają absolwenci Wydziału Wiedzy o Teatrze i profesorowie-witkacolodzy. Podczas imprezy w Teatrze Studio o "Sposobie na Witkacego" rozmawiać będą aktor i pedagog Jarosław Gajewski oraz teatrolog i filmoznawca Wojciech Świdziński.
Po prezentacji książki wystąpi Teatr Improwizowany Klancyk - aktorzy zaimprowizują serie długich i krótkich scen, inspirowanych wybranymi losowo fragmentami pism estetycznych, publicystycznych, korespondencji i poezji Witkacego. Jak podkreślają organizatorzy, tytuł programu Klancyka pozostanie niewiadomy do ostatniej chwili.
Klancyk to jedna z pionierskich grup teatru improwizowanego w Polsce, założona przez studentów wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej. Od 2006 r. teatr prezentuje swoje spektakle w stołecznych klubach, m.in. Powiększeniu, Śnie Pszczoły, na Chłodnej 25 i - ostatnio - w Klubie Komediowym. Klancyk współpracował w przeszłości m.in. z Instytutem Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego, Muzeum Powstania Warszawskiego, Centrum Nauki Kopernik, Biblioteką Narodową. Klancyk tworzą: Maciej Buchwald, Krzysztof Dziubak, Bartosz Młynarski, Paweł Najgebauer, Piotr Sikora, Błażej Staryszak, Michał Sufin i Krzysztof Wiśniewski.
"Dzisiaj Witkacy może być nadal szalenie inspirujący, ale to trudny autor. To zresztą jeden z największych problemów polskiej kultury: my wciąż nie odrobiliśmy lekcji awangardy. W międzywojniu, kiedy w całej Europie wybuchały jedna po drugiej rewolucje artystyczne, w II Rzeczypospolitej nie było dla nich czasu i miejsca. Podobnie w schyłkowym okresie PRL-u: Witkacy był wtedy, owszem, popularny, ale dlatego, że można go było grać kluczem aluzji politycznych, z pominięciem pozostałych treści. Poza pojedynczymi wybitnymi artystami nie mamy w Polsce tradycji teatru awangardowego i przez to wciąż mamy problem z rozumieniem sztuki formalnej. Dotyczy to zresztą zarówno reżyserów, jak i krytyków czy publiczności” – ocenia Żurawski.
Jak podkreślił, cały kłopot z Witkacym w teatrze polega na tym, że musi on trafić na równie silną indywidualność artystyczną, która przefiltruje jego twórczość przez swoją własną wrażliwość i wyobraźnię. "Inaczej to nie zadziała. Kantor traktował teksty Witkacego jako pretekst do eksperymentalnych działań scenicznych. Grzegorzewski komponował z nich swoje autorskie scenariusze. Lupa prowadził za ich pośrednictwem przewrotną grę ze swoim zespołem aktorskim. Ich spektakle, choć nie zawsze wybitne, były ważnymi wydarzeniami artystycznymi i otwierały nowe perspektywy dla recepcji twórczości autora +Szewców+” - powiedział Żurawski. (PAP)
pj/ mag/