W Pradze odbyła się we wtorek oficjalna premiera filmu Jirzego Madla „Vlny” (Fale), który opowiada o atmosferze w redakcji zagranicznej Radia Czechosłowackiego w latach 1967-68 oraz o potrzebie wolności słowa. Pokazuje wydarzenia Praskiej Wiosny i początku sowieckiej interwencji w sierpniu 1968 r.
Tytułowe „Fale" w filmie Madla to fale radiowe, ale także te, które rozchodzą się powoli, lecz mają bardzo szeroki zasięg. Tak jest np. z przekonaniem szefa międzynarodowej redakcji Radia Czechosłowackiego Milana Weinera, że dziennikarze muszą weryfikować swoje informacje w kilku źródłach, że poza oficjalną agencją rządową i agencją sowiecką są też AFP i Reuters.
Zdania, które obecnie są banalne, w 1967 roku były obrazoburcze. Później fale się rozchodzą i dojście do władzy Aleksandra Dubczeka staje się okazją do prawdziwej fiesty.
W „Falach” jest także inna narracja, która dotyka obrony i ochrony najbliższych. Cena za nią jest bardzo wysoka. Dla jednego z bohaterów filmu, radiowego technika Tomasza, jest nią podpisanie współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Okazją do zadośćuczynienia wobec kolegów z redakcji i słuchaczy staje się sowiecka interwencja w sierpniu 1968 r. Technik, nie zważając na ryzyko, pomaga w utrzymywaniu nadawania Radia Czechosłowackiego przez kilka godzin po wkroczeniu wojsk sowieckich do Pragi.
Chociaż Tomasz jest postacią fikcyjną, to inni bohaterowie z redakcji są jak najbardziej prawdziwi.
Weiner do chwili choroby (stwierdzono u niego guza mózgu) nie tylko mówił o wolności słowa, konieczności odejścia od cenzury, ale także wprowadzał formę rozmów na żywo. Dzisiaj nazwalibyśmy go celebrytą, bo zdarzało się, że robiono sobie z nim zdjęcia na ulicy. To on żegnał się ze słuchaczami zdaniem: „Bądźcie z nami”. Kilka miesięcy później słuchacze broniący radia przed sowieckimi wojskami dodawali: „Jesteśmy z wami”.
W filmie Madla nie pada ani jedno słowo o dalszych losach dziennikarzy redakcji międzynarodowej, którzy starali się utrzymywać nadawanie radia 21 sierpnia 1968 r. Wówczas pisali i sami czytali wiadomości. Jeden z nich to Jirzi Dientsbier, po latach pierwszy minister spraw zagranicznych Czechosłowacji po obaleniu komunizmu. Lubosz Dobrovsky, który w filmie jest korespondentem w Moskwie, po latach poniżających prac fizycznych został jednym z najbliższych współpracowników prezydenta Vaclava Havla. Jest jeszcze Viera Sztoviczkova, która w 1956 r. była korespondentką w Warszawie. Pracowała w Afryce, a po sierpniu skończyła na bruku. Zarabiała przekładami. Po upadku komunizmu zachęcano ja do powrotu do Radia. Nie przyjęła propozycji.
„Fale” rozchodzą się bardzo szeroko w czasie. Były już pokazywane na Słowacji i okazało się, że tam przekaz o potrzebie wolności słowa jest więcej niż aktualny. Posunięcia rządu Roberta Ficy w kulturze każą na nowo zastanowić się, czy metody z lat komunizmu skończyły się wraz z nim. Tak przynajmniej uważają pochodzący ze Słowacji aktorzy i producenci „Fal”.
To jeden z wielu w ostatnich latach filmów nawiązujących lub wręcz opowiadających o czeskiej historii najnowszej. Jest ich tak dużo, że można się zastanawiać, czy historia jest rzeczywistym tematem, czy tylko swoistym wdziankiem pomagającym w innych opowieściach. Czy jest to próba rozliczeń z niedawnymi dziejami, czy też są one tłem nowej wersji „czeskiej fali”.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ miś/