Ważne, by ze zmianami w ustawie o prowadzeniu działalności kulturalnej zdążyć w tej kadencji Sejmu - powiedziała PAP wiceminister kultury Wanda Zwinogrodzka. Chcemy, by założenia do projektu wypracowane zostały przez Ogólnopolską Konferencję Kultury - dodała
PAP: W tym tygodniu we Wrocławiu rozpoczęła się Ogólnopolska Konferencja Kultury (OKK), która następnie przeniesie się do innych miast. Czym w zamyśle Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego ma być cykl debat odbywających się w ramach tej konferencji?
Wanda Zwinogrodzka: Okazją po temu, by ludzie kultury, przede wszystkim sami artyści, ale także ich współpracownicy - animatorzy, organizatorzy i inni uczestnicy życia artystycznego – samodzielnie zidentyfikowali najpoważniejsze problemy obowiązującego teraz systemu organizacyjnego i przedstawili własne propozycje trafniejszych rozwiązań.
PAP: Czyli celem konferencji jest poznanie problemów środowisk twórczych?
W.Z.: Cóż, problemy są niestety dość powszechnie znane, do ministerstwa wciąż napływają uwagi, wnioski i postulaty w tej kwestii, chodzi zatem raczej o ich systematyzację i hierarchizację, a w pierwszym rzędzie o wytyczenie kierunków naprawy, zakresu i charakteru niezbędnych zmian. Uważamy, że najlepiej zrobią to sami zainteresowani, że tylko rozwiązania wyrosłe z ich doświadczeń i przez nich aprobowane mogą się sprawdzić w praktyce.
PAP: Na jakiej zasadzie przedstawiciele ministerstwa kultury będą uczestniczyć w debatach w ramach Ogólnopolskiej Konferencji Kultury?
W.Z.: Naszą rzeczą jest zorganizować przestrzeń dyskusji – zapewnić optymalne warunki jej uczestnikom. Będziemy się pilnie przysłuchiwać debacie, rejestrować jej przebieg, porządkować wnioski, by z czasem przełożyć je na język konkretnych rozwiązań legislacyjnych, organizacyjnych, instytucjonalnych. Np. na projekt nowelizacji obowiązującej Ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej bądź – jeśli taka wola zostanie objawiona – całkiem nowych regulacji prawnych.
PAP: W jaki sposób będzie zorganizowana konferencja?
W.Z.: We wrześniu zaplanowaliśmy pięć sesji tematycznych poświęconych kolejno: muzyce, kulturze ludowej – te właśnie się odbyły – dalej: sztukom pięknym, teatrowi i sztuce tańca. Każda konferencja obraduje w innym mieście, ale z udziałem artystów tej samej dyscypliny. Wnioski zostaną zebrane i opracowane przez ekspertów, dzięki czemu powstanie materiał roboczy do wykorzystania w drugim cyklu spotkań o charakterze regionalnym, późną jesienią i zimą. To będą dyskusje, podczas których przedstawiciele różnych dziedzin twórczości wymienią obserwacje, zebrane na własnym terytorium. Z jednej strony pozwoli to – zakładamy – zrekapitulować doświadczenia lokalne, a one bywają mocno odmienne w różnych częściach Polski. Z drugiej strony reprezentanci różnych dyscyplin artystycznych zyskają sposobność, by skonfrontować swoje oczekiwania i potrzeby, jako że one bywają rozbieżne, niekiedy wręcz sprzeczne. Wydaje się bardzo istotne, by wykreślić obszar interesów wspólnych dla całego środowiska artystycznego i takich, które są specyficzne dla poszczególnych jego kręgów. Zakładamy, że ostatnim aktem tego procesu będzie rekapitulacja poczynionych ustaleń na ogólnopolskiej konferencji w Warszawie.
PAP: Do kiedy MKiDN planuje zakończyć wszystkie cykle?
W.Z.: Pierwszy zamknie się we wrześniu, drugi – przed końcem roku. Warszawskie podsumowanie planujemy na początku przyszłego. No, chyba że uczestnicy konferencji tematycznych i regionalnych postanowią w inny sposób zbilansować swoje prace np. uzgadniając końcową wersję wniosków i postulatów w internecie – czynna jest już strona OKK i może być wygodnym i łatwo dostępnym narzędziem finalnych uzgodnień. To już zależy od przebiegu obrad, jesteśmy przygotowani na różne warianty.
PAP: Pojawiają się opinie, że konferencja ma na celu odebranie niezależności samorządom w sferze kultury. Jak odniosłaby się pani do tych zarzutów?
W.Z.: Nie bardzo umiem się do tego odnieść, to jakieś baśnie Szeherezady… Przytłaczająca większość instytucji artystycznych prowadzona i finansowana jest przez samorządy, a niezależność tych ostatnich gwarantowana jest konstytucyjnie, żadna konferencja z pewnością nie może jej naruszyć, to nonsens. Bez samorządów nie sposób projektować przyszłość kultury, dlatego zaprosiliśmy je do udziału w naszych debatach i mocno liczymy na współpracę. Samorządowcy będą obecni już w panelach pierwszego cyklu, drugi cykl ma odbywać się w układzie regionalnym właśnie po to, by w pełni wykorzystać doświadczenia organizacyjne na szczeblu lokalnym.
PAP: Co jest pani zdaniem najbardziej palącym problemem środowiska twórców - brak uregulowań prawnych czy kwestie socjalne?
W.Z.: Jest mnóstwo palących problemów – począwszy od tych, które dotyczą funkcjonowania instytucji, notorycznie niedofinansowanych, poprzez arcytrudną sytuację artystów działających poza instytucjami, których nasz system właściwie "nie widzi" i pozostawia własnemu, przeważnie marnemu losowi, aż po niekiedy wręcz dramatyczne kwestie bytowe, tj. warunki zatrudnienia, płace, nieosiągalność ubezpieczeń zdrowotnych czy emerytalnych uchodzących przecież za rudymenty bezpieczeństwa socjalnego. U nas przeważnie postrzega się artystów przez pryzmat barwnych opowieści o życiu celebrytów – ci jednak są efektowną, ale ledwie ułamkową częścią całego środowiska artystycznego, które w przewadze klepie biedę, dorabia na boku w innych zawodach albo egzystuje dzięki wsparciu rodziny. Tak wygląda zawstydzająca codzienność polskiej kultury, najwyższy czas jakoś temu zaradzić.
PAP: Odnosząc się do problemów twórców - plastyków, którzy mówią, że nasze społeczeństwo nie jest zainteresowane kupowaniem dzieł sztuki, w jaki sposób można rozwiązać ich problemy - większym wsparciem ze strony państwa?
W.Z.: Cóż, z pewnością plastykom żyłoby się łatwiej, gdybyśmy mieli lepiej rozwinięty rynek sztuki. Jednak brutalna prawda jest taka, że twórczość artystyczna od czasów antycznych aż po dzień dzisiejszy, żeby się bujnie rozwijać, potrzebowała takiej czy innej formy mecenatu. Bywało, że jakaś jej gałąź przez jakiś czas broniła się w rynkowej konkurencji, wszelako przekonanie, że można się dorobić gotyckich katedr albo Kaplicy Sykstyńskiej, czekając biernie, aż wolnorynkowy popyt wywoła je z niebytu, jest przejawem utopijnego marzycielstwa, które nie znajduje żadnego potwierdzenia w znanej historycznie rzeczywistości. Ulubionym przykładem doktrynerów tej utopii są Stany Zjednoczone, gdzie świat artystyczny obywa się bez państwowego wsparcia i nawet ministerstwo kultury nie istnieje. Tyle, że zapomina się o tym – bagatela – jak silnie jest tam rozwinięty mecenat prywatny, u nas w takiej skali niemożliwy, zarówno z powodów ekonomicznych, jak i kulturowych. Różne kraje dopracowały się bardzo rozmaitych instrumentów ochrony i wspierania twórczości artystycznej, my u progu transformacji poddaliśmy się fantazji, że artysta to w gruncie rzeczy taki sam drobny przedsiębiorca jak, powiedzmy, sklepikarz i po dziś dzień ponosimy fatalne konsekwencje tego błędu, dziwiąc się, że na międzynarodowym forum polska kultura liczy się mniej niż wówczas, gdy walczyła o oddech pod butem komunizmu.
PAP: Co będzie kolejnym krokiem po zakończeniu Ogólnopolskiej Konferencji Kultury - przygotowanie założeń do projektu ustawy?
W.Z.: Chcielibyśmy, aby te założenia wypracowane zostały właśnie przez konferencję – z finalną pomocą jej ekspertów porządkujących i konkretyzujących wnioski. Następnym krokiem powinny być już prace legislacyjne w ministerstwie, prowadzone w ciągłej, bieżącej konsultacji ze środowiskiem.
PAP: Kiedy może być gotowy projekt - pierwsza połowa 2018 roku?
W.Z.: Nie, to raczej nierealne. Trudno przewidzieć harmonogram prac, skoro charakter i zakres zmian uzależniamy od ustaleń poczynionych podczas konferencji. Jeśli okażą się one rozległe, ścieżka legislacyjna siłą rzeczy się wydłuży, bo nowa ustawa będzie wymagała uzgodnień z innymi aktami prawnymi. Jeśli korekta systemu będzie nieznaczna, rzecz pójdzie szybciej. Ważne, by zdążyć w tej kadencji Sejmu.
Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)
ksi/ itm/