Otwarcie wystawy „Tadeusz Kantor. Widma” w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka w Krakowie planowano na 3 kwietnia, czyli w samym środku epidemii. Z przyczyn oczywistych stało się to niemożliwe. Dopiero teraz możemy oglądać tę mocno oddziaływującą na emocje odbiorców ekspozycję i odkrywać, jak bardzo współbrzmi ona z obecnymi niepokojami, związanymi z zagrażającym nam wciąż wirusem.
„Tadeusz Kantor Widma” to piąta już wystawa stała, otwierana w powstałym parę lat temu budynku Cricoteki przy Nadwiślańskiej 2-4 w Krakowie. Jest ona jednak zupełnie inna od prezentowanych tu do tej pory ekspozycji, tworzonych z obiektów pochodzących z przedstawień artysty.
„Postanowiliśmy zmienić narrację opowieści o Kantorze i tym razem zrobić coś w rodzaju antywystawy, która odbija się nieco od pozostałych czterech odsłon. Wcześniej podążaliśmy za samym artystą, który pod koniec życia dużo myślał o swoim muzeum, tworzył podwaliny intelektualne pod tę instytucję, nadając jej wymiar edukacyjny, prezentujący jego dzieło od początku do końca. Teraz złamaliśmy tę zasadę i pokazaliśmy trudną pamięć i trudną przeszłości, która była obecna w spektaklach Tadeusza Kantora, w sposób niechronologiczny, pozbawiony logicznej konsekwencji, ale przez to jeszcze mocniej oddziałujący na widza. Zaaranżowaliśmy tę wystawę tak, by obiekty wpisane w ideę realności najniższej rangi zaistniały tu jako autonomiczne instalacje, które przemówią do wyobraźni widza nawet takiego, który nie zna teatru artysty” – mówi kuratorka ekspozycji Małgorzata Paluch-Cybulska.
I rzeczywiście, tak się dzieje. Już wchodząc w przestrzeń wystawienniczą zaczynamy odczuwać niepokój, wywołany początkowo faktem, iż znajdujemy się w wyciemnionym wnętrzu. W oddali słyszymy kapanie wody, przejęte ze spektaklu „Nigdy tu już nie powrócę”, którego dźwięki zostały wzmocnione poprzez aparaturę. Pod nogami trzeszczą nam deski starego, drewnianego podestu. „Ten podest jest osią wystawy. Ma on wytrącić widza z dobrej kondycji. Stojąc na nim jesteśmy obserwowani przez obiekty, które wyłaniają się z mroku” – tłumaczy kuratorka.
A są to maszyny pułapki, maszyny tortur, kulomioty, armaty i wszelkiego rodzaju narzędzia opresji, pochodzące przede wszystkim z trzech ostatnich przedstawień Kantora: „Niech sczezną artyści”, „Nigdy już tu nie powrócę”, „Dziś są moje urodziny”. By wrażenie było jeszcze większe, na obiekty nakładają się projekcje, prześwitujące przez siatki, które snują się po wystawie niczym tytułowe „Widma”.
Stają się nimi klisze trudnej pamięci Tadeusza Kantora, i to te związane z I wojną światową, która stanowiła jego mgliste wspomnienie z dzieciństwa, jak i z przeżywanej już w pełni świadomie i intensywnie II wojny. Z jednej strony był to dla artysty czas ocierania się o śmierć, a z drugiej rodzenia się jego sztuki naznaczonej traumami i lękami, co sugestywnie przedstawiają prezentowane w Cricotece instalacje. „Kiedy zaczynaliśmy pracować nad wystawą jesienią ubiegłego roku, nie mieliśmy pojęcia, jak te sytuacje zagrożenia będą niebawem rezonować z naszym życiem, każąc zadawać sobie pytania o niepewną przyszłość. Uniwersalny wymiar sztuki artysty znowu wybrzmiał tu ze zwielokrotnioną siłą” – dodaje Małgorzata Paluch-Cybulska.
Wystawę „Tadeusz Kantor Widma” w Cricotece będzie można oglądać do 2023 r. Od jesieni towarzyszyć jej będzie indywidualna ekspozycja Marka Chlandy, nawiązująca bezpośrednio do twórczości Tadeusza Kantora.
Magda Hzuarska-Szumiec
Źródło: MHP