Moje credo pisarskie to prostota, prostota i jeszcze raz prostota. Kiedy siadam do pisania, chciałbym zapomnieć o wszystkich książkach, jakie przeczytałem, całej tej literaturze - mówił Wiesław Myśliwski, odbierając w środę nagrodę Warszawskiej Premiery Literackiej za „Ucho Igielne”.
Pisarz, znany z niechęci do wypowiadania się na temat swoich dzieł i tym razem nie dał się sprowokować do mówienia o "Uchu Igielnym". "Ja naprawdę nie wiem, o czym ta książka jest. Jestem gotów przyjąć każdą interpretację. Dochodzą do mnie bardzo różne, niezwykłe nieraz interpretacje i nawet nie umiem potwierdzić czy zaprzeczyć. Zawsze mam takie poczucie mistyfikacji, kiedy zaczynam mówić o swojej książce, na ile to, co mówię w niej się odbija, a na ile ja właściwie mówię obok niej, ponad nią. Zostawiam ostateczny werdykt czytelnikowi, bo to on uzupełnia książkę swoją wrażliwością, wyobraźnią, doświadczeniem, wiedzą. Oddaje kawałek swojego życia książce i ona wtedy staje się pełnią" - mówił Myśliwski.
Przyznał, że najbardziej pracuje nad językiem swoich powieści. "Uważam, że literatura jest niczym więcej, jak sztuką języka. To język ustanawia literacki świat książki, jaki język - taki świat. Pracuję nad prostotą języka. To jest najtrudniejszy wymóg, jaki stawia literatura - prosty język, żeby sensy, które łatwo by się powiedziało, łatwo podało w języku zintelektualizowanym, wyrazić w sposób najprostszy. A to jest możliwe, bo język polski, według mojego wieloletniego doświadczenia, jest językiem wielkich możliwości. Tylko że mówiąc prawdę, my nie znamy już języka polskiego, mówimy coraz gorszym językiem, coraz bardziej skąpym, ograniczonym" - narzekał pisarz.
Myśliwski przypomniał, że jego rozumienie języka wywodzi się z tradycji chłopskiej. "Nigdy tego nie ukrywałem, jestem chłopom polskim wdzięczny za to, że mnie nauczyli mowy - nie pisma. Pisma nauczył mnie uniwersytet, mowy nauczyli mnie chłopi. Proszę pamiętać, że chłopi, w swojej wielkiej masie, byli przez wielki analfabetami. Ich kultura była kulturą słowa. To sobie trudno wyobrazić dzisiaj, jak może istnieć człowiek, tak ogromna społeczność, jaką stanowili chłopi, jak może istnieć taka kultura wyłącznie w mowie. Czym wtedy staje się słowo, jaką ma wagę, kiedy niczego nie potwierdza się na piśmie, nie podpisuje się niczego, bo się umie tylko te parę krzyżyków postawić. Wszystko wyrażane było w słowie, a ono miało wielkie znaczenie, wielką wagę. Kiedy chłop sprzedawał konie, niczego nie podpisywał, wystarczała ustna umowa. Może jeszcze uczestnicy transakcji pluli sobie w dłonie i klepali w nie. To wystarczało" - wspominał pisarz.
Myśliwski przypomniał, że bardzo wiele zawdzięcza pracy w kwartalniku "Regiony", którego redakcja zajmowała się m.in. próbami uchronienia i zachowania zabytków z epoki, kiedy chłopi z epoki mowy, przechodzili w epokę pisma. "Jakim mozołem było dla nich to pismo, z jaka nieufnością je traktowali?” - wspominał pisarz. Przywołał także Ludwika Wittgensteina, filozofa, którego bardzo ceni, a który twierdził, że to język określa nasz świat.
"Chłopi, w moim przekonaniu, mówili zawsze metaforami. Ich język zawsze zawierał w sobie jakąś sugestię dodatkową, poza informacją. Nasłuchałem się w dzieciństwie starych chłopów. Każda opowieść była epicka - to legło u podstaw mojego pisania. Ono jest nie z pisma, a z mowy. Ja piszę literaturę z mowy, o piśmie staram się zapomnieć. Staram się słyszeć, to, co mam napisać. Stąd bierze się rytm mojej prozy - poprzez słuchanie przelewam rytm swojego serca w słowa, zdania" - mówił Myśliwski.
Wspominał, że sam proces pisania jest dla niego bardzo ciężki, to dlatego przez całe życie wydał tylko siedem powieści.
"Chciałbym pisać częściej, ale nie udaje mi się. Zazdroszczę tym, którzy piszą książkę co roku. Dla mnie jest to niewyobrażalne. Książka u mnie powstaje zawsze parę lat i mógłbym ją pisać dalej. Nie uważam, że jeżeli oddaję książkę do wydawnictwa, to jest ona skończona. Zawsze mam wrażenie, ze jest niedopisana, że gdybym posiedział jeszcze nad nią rok, dwa, trzy, to napisałbym lepszą książkę" - mówił Myśliwski dodając, że przy "Uchu igielnym" dyktował poprawki przez telefon, gdy książka szła już do druku i dopiero wydawca położył temu kres. "Każda moja książka jest książką niedopisaną" - przyznał Myśliwski, który nadal pisze ręcznie, nie używając nie tylko komputera, ale nawet staroświeckiej maszyny do pisania.
"Nadal piszę tylko ołówkiem. Ja jestem fetyszysta, piszę tylko ołówkiem 3H i żadnym innym" - wyznał.
Jak mówił pisarz, największą trudność przy pisaniu sprawia mu jego własne oczytanie, znajomość literatury. "Chciałbym nie wiedzieć nic o literaturze, kiedy siadam do pisania. Chciałbym się odciąć od swojej świadomości, doznać takiego elementarnego doznania, że nie umiem pisać. Jak zaczynam pisać z pozycji, że to umiem robić, to od razu powinienem właściwie przestać, złamać ołówek. (...) Powinno się siadać do pisania, ja przynajmniej, jak taki debiutant, który stawia w życiu pierwsze słowa. To jest właściwie całe moje credo pisarskie, czy jak to można nazwać, nie ma tu żadnej tajemnicy: prostota, prostota i jeszcze raz prostota. Polszczyzna potrafi wiele myśli bardzo wzniosłych wypowiedzieć w sposób bardzo prosty" - dodał pisarz.
Warszawska Premiera Literacka, nagroda stołecznych księgarzy, bibliotekarzy i krytyków literackich jest przyznawana od 1985 roku. Co miesiąc jury wybiera Książkę Miesiąca, a następnie, pod koniec roku - Książkę Roku. "Ucho Igielne" zostało wybrane Książką Października. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/