Wojciech Karolak to jeden z największych muzyków w całej historii polskiego jazzu, przede wszystkim historii jazzu nowoczesnego – powiedział o zmarłym muzyku Paweł Brodowski, redaktor naczelny „Jazz Forum”.
Jak wspomina Brodowski, Wojciech Karolak był muzykiem dogłębnie krakowskim, choć urodził się w Warszawie. Rodzina jednak przeniosła się do Krakowa, i tam Wojtek spędził dzieciństwo i młodość.
„Pochodził z superinteligenckiej rodziny. Jego ojciec Jerzy Karolak był słynnym rysownikiem, profesorem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, autorem ilustracji do elementarza Mariana Falskiego, na którym wychowało się wiele pokoleń. A matka była córką Józefa Orwida, słynnego aktora” – opowiada Brodowski.
Wojtek od dzieciństwa przejawiał niezwykłe zdolności artystyczne, przede wszystkim malarskie; ojciec pragnął, aby syn poszedł w jego ślady, ale okazało się, że Wojtek był daltonistą, więc zdecydował się na karierę muzyka. Jednak bardzo wcześnie rysował i pozostawił piękne rysunki. Pisał też piękne listy do kolegów; jego listy to prawdziwa literatura - jak wspomina szef „Jazz Forum”
Jego przyjacielem z lat 50. był Ryszard Horowitz. „Karolak i Horowitz to byli ludzie, którzy nadawali ton młodzieży krakowskiej. Jeśli Wojtek nosił jakąś marynarkę, to podobnie ubierał się cały Kraków”.
„Wojtek miał piękną żonę Bożenę Ptasznik; ich wspólne zdjęcia widzimy pośród fotografii Wojciecha Plewińskiego z Kalatówek 1959. Na ten jazzowy camping na Kalatówkach pojechali z Krakowa taksówką, co w tamtych czasach świadczyło o niezłej fantazji” – zauważa Brodowski.
Karolak chodził do szkoły muzycznej razem z takimi muzykami, jak Zbyszek Namysłowski, Andrzej Dąbrowski, Jan Byrczek i wielu, wielu innych. I oni bardzo wcześnie wciągnęli go do jazzu.
„Wojtek był w 1957 r. na II Festiwalu w Sopocie, ale jeszcze jako słuchacz, ale już w 1958 r., zadebiutował. Był to start pionowy; no po prostu katapultował, prosto w górę; zagrał na festiwalu Jazz Jamboree’58 i jego zdjęcie zostało zamieszczone na okładce programu. Był to wspaniały debiut. Wojtek od początku znalazł się na samym topie” – podkreśla naczelny „Jazz Forum”.
Jak przypomina, Karolak najpierw grał na saksofonie altowym i tenorowym w zespole Jazz Believers. Był to zespół trzech pianistów: Trzaskowski, Komeda, Kurylewicz. Wojtek grał z Believersami od początku na pierwszym koncercie, jaki się odbył w Filharmonii Narodowej w 1958 r. i na pierwszym Jazz Jamboree.
Potem grał w zespole Andrzeja Trzaskowskiego The Wreckers, później w kwartecie Andrzeja Kurylewicza. Powstała wtedy piękna płyta „Somnambulists”. Karolak grał na fortepianie, Kurylewicz na trąbce, Wanda Warska śpiewała.
„Pamiętam – opowiada Brodowski - na pierwszych Jazz Jamboree Karolak był zapowiadany przez Romana Waschkę z wielką atencją. Karolak był wysoki, przystojny, zawsze nienagannie ubrany i to on akompaniował solistom i zespołom, które przyjeżdżały na JJ z zagranicy”.
Potem wyjechał nagle na ponad pięć lat do Szwecji; grał tam z Urbaniakiem. Powrócił do Polski na początku lat na początku lat 70. I znalazł się wtedy w zespole Michała Urbaniaka Constellation. Grał na organach Hammonda, które przywiózł sobie ze Szwecji. „W Polsce był jednym z pierwszych posiadaczy tego instrumentu. I wkrótce stał się najwybitniejszym przedstawicielem gry na Hammondzie; przez ponad 40 lat w ankiecie +Jazz Forum+ w kategorii organów Hammonda zawsze zwyciężał Karolak” – przypomina szef magazynu „JF”.
„Michał Urbaniak mawiał o Wojtku – przypomina Brodowski - że ze wszystkich polskich muzyków najbardziej amerykański, najbardziej czarny, najbardziej swingujący jest Karolak”. (PAP)
autorka: Anna Bernat
abe/ dki/