Jestem zwolennikiem digitalizacji, choć nie jest ona remedium na wszelkie problemy związane z zachowaniem naszego dziedzictwa - mówi PAP minister kultury Bogdan Zdrojewski. Zapowiada stworzenie funduszu na kupno praw autorskich dzieł literackich i prace nad ustawą o cyfryzacji. PAP: Ministerstwo kultury zleciło koordynację digitalizacji naszych zbiorów czterem instytucjom; pieniądze na ten cel mamy głównie z wieloletniego rządowego programu "Kultura +". Na jakim jesteśmy etapie?
Minister kultury Bogdan Zdrojewski: Mamy cztery centra kompetencyjne - instytucje, które zajmują się prowadzeniem digitalizacji w różnych sferach polskiej kultury: Bibliotekę Narodową, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Narodowy Instytut Audiowizualny i Narodowy Instytut Dziedzictwa.
Bogdan Zdrojewski: Mamy cztery centra kompetencyjne - instytucje, które zajmują się prowadzeniem digitalizacji w różnych sferach polskiej kultury: Bibliotekę Narodową, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Narodowy Instytut Audiowizualny i Narodowy Instytut Dziedzictwa.
W każdej z tych instytucji stan rzeczy jest inny. Jestem już zadowolony z efektów digitalizacji zasobów bibliotecznych - to obecnie 100 tysięcy pozycji zdigitalizowanych i udostępnionych. Drugie tyle znajduje się w procesie cyfryzacji - nie tylko w Bibliotece Narodowej. Pracują nad tym również m.in. Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa i Śląska Biblioteka Cyfrowa. Cieszy mnie też, że nie digitalizuje się już tego samego egzemplarza jednocześnie w różnych miejscach w Polsce - to oznacza, że nareszcie mamy racjonalizację wydatków, dużą efektywność. Ważne jest też to, że digitalizujemy wyłącznie te książki, co do których nie ma sporów w zakresie przepisów prawa autorskiego; to głównie klasyka literatury polskiej.
Mamy ogromny postęp prac Narodowego Archiwum Cyfrowego. Zespół NAC-u współpracuje w zakresie cyfryzacji fotografii m.in. z PAP-em. Udało im się przełamać barierę wydajności tego procesu i w tej chwili jest ona więcej niż satysfakcjonująca. Mamy do zdigitalizowania ok. 19 mln fotografii, które pozostają w zasobach archiwów państwowych i Polskiej Agencji Prasowej.
Na etapie mniej zaawansowanym jest Narodowy Instytut Audiowizualny, choć efekt tegorocznych prac tego zespołu powinien dać nam satysfakcję. Rozpoczęliśmy ten rok od podpisania trudnej umowy z TVP i Polskim Radiem - NINA zajmie się digitalizacją zasobów archiwalnych tych instytucji. Mamy też dobrze zdigitalizowany przez NIN-ę zasób związany z polską prezydencją i wydarzeniami artystycznymi, które jej towarzyszyły, ale także z wydarzeniami cyklicznymi, odbywającymi się np. podczas poznańskiego festiwalu Malta. Jeśli chodzi o tego typu wydarzenia - jesteśmy na bieżąco.
Narodowy Instytut Dziedzictwa powstał zaledwie rok temu. Ta instytucja zajmuje się cyfryzacją zasobów z zakresu dziedzictwa materialnego czy nieruchomości, ale nie tylko. Mam w tej chwili do zaopiniowania bardzo ambitny projekt - chodzi o to, aby umieścić w wirtualnej przestrzeni wizerunki zabytków, które już nie istnieją. Odtworzyć je w najlepszych technologiach - to dość kosztowny plan, ale ma w sobie ogromny potencjał.
Bogdan Zdrojewski: Zespół NAC-u współpracuje w zakresie cyfryzacji fotografii m.in. z PAP-em. Udało im się przełamać barierę wydajności tego procesu i w tej chwili jest ona więcej niż satysfakcjonująca. Mamy do zdigitalizowania ok. 19 mln fotografii, które pozostają w zasobach archiwów państwowych i Polskiej Agencji Prasowej.
PAP: Ile mamy na to pieniędzy?
B.Z.: W tym roku na wszystkie działania digitalizacyjne trzech instytucji - bez Narodowego Instytutu Dziedzictwa - wydamy ponad 20 mln zł. To są pieniądze z programu "Kultura+". Do tego dołączą jeszcze inne środki finansowe - na digitalizację zasobów dla podmiotów niepublicznych. Chodzi o kwotę ok. 3 mln zł - z tego skorzystają np. Archiwum Fotografii Karta, instytucje samorządowe – ale tylko te o bardzo wysokim stopniu uspołecznienia.
PAP: Jakiś czas temu mówił Pan o tym, że Polska jest w czołówce państw, które digitalizują zasoby filmowe. Tym zajmuje się u nas głównie Filmoteka Narodowa.
B.Z.: Chodzi o cyfryzację zasobów kina okresu międzywojennego. Faktycznie, jeżeli zakończymy ten proces w tym roku, to potwierdzimy tę wysoką pozycję. Zdecydowanie wyżej od nas plasują się Francuzi - oni są w Europie liderem. Lepiej zdigitalizowany zasób filmowy mają od nas też Niemcy, Anglicy i Włosi. No i Hiszpanie - oni mają dobrze zdigitalizowane zasoby filmu dokumentalnego. Ale jeżeli wszystko nam się uda - a jestem przekonany, że zakończymy ten proces w tym roku – to uratujemy wszystkie filmy na taśmach nitro. Będą zdigitalizowane i będziemy mogli je bezpłatnie udostępniać.
PAP: Podczas ubiegłorocznej dyskusji o przyszłości archiwów cyfrowych ekspert w belgijskim Królewskim Archiwum Filmowym Nicola Mazzanti mówił, że jeśli chcemy zachować spuściznę kulturalną ostatniego stulecia dla kolejnych pokoleń, to jest tylko jeden sposób - trzeba wszystko ucyfrowić. „Dziś to, co nie jest cyfrowe, nie istnieje" - przekonywał. Podpisałby się Pan pod tym?
B.Z.: I tak, i nie. Jestem zwolennikiem digitalizacji, ale nie traktuję jej jako remedium na wszystkie problemy i kłopoty; jest też sprawa zapewnienia bezpieczeństwa digitalizowanym obiektom. Od lat prowadzę swoje prywatne rachunki - te, które są zachowane na papierze, przetrwały. Natomiast część dokumentów, które umieściłem na różnego rodzaju „wczesnych” nośnikach: starych dyskach, dyskietkach – straciłem, na skutek przeróżnych procesów. Ciągle nie dowierzam w możliwość wiecznego przetrwania zdigitalizowanych zasobów, nawet na nowoczesnych nośnikach. Myślę że gwarancje na to, jeszcze nie istnieją.
PAP: Problemy związane z digitalizacją w Polsce to bardziej kłopoty finansowe, czy np. kwestie związane z prawem autorskim?
B.Z.: Niestety jest wiele przeszkód, aby ten proces przebiegał bardzo sprawnie.
Najgorzej jest z digitalizowaniem zasobów ruchomego dziedzictwa narodowego. Rozmaite instytucje podjęły się tego zadania kilka lat temu i miały ku temu różne powody. Digitalizacja zasobów ruchomego dziedzictwa materialnego w świątyniach jest np. sposobem, aby mieć skan danej rzeczy, zabezpieczając się na wypadek jego kradzieży, pożaru. Inny cel digitalizacji tego typu to m.in. chęć pochwalenia się – zdjęcia trafiają do różnego typu katalogów.
Efekt jest taki, że - ponieważ są różne cele - są też rozmaite technologie tej digitalizacji, są różne jej formy, ale nie ma wspólnego mianownika. A zdigitalizowane w ten sposób obiekty nie mogę znaleźć się np. w jednym portalu.
PAP: Przeszkodą są też często niedostosowane do rzeczywistości przepisy prawa.
B.Z.: W tym roku uruchamiam specjalny fundusz przeznaczony na zakup praw autorskich do polskich, współczesnych dzieł literackich - z wyjątkiem kilku autorów najpoczytniejszych, najlepiej funkcjonujących na rynku. Jesteśmy w stanie w ten sposób dokonać rzeczy absolutnie przełomowej, czyli wykupić prawa autorskie na przejęcie praw do współczesnych dzieł literackich po to, aby udostępnić je na domenie publicznej, na określony okres czasu.
Mamy wielki problem z dziełami osieroconymi. Tylko w Europie filmowych dzieł osieroconych jest ponad 200 tys. - ten zasób jest gigantyczny, także w każdej pozostałej dziedzinie.
Ważne jest to, co udało nam się w tej sprawie ustalić podczas polskiej prezydencji: że rozstrzygnięcie dotyczące prawa autorskiego w odniesieniu do danego dzieła osieroconego w jednym z krajów, którego te prawa dotyczą, jest obowiązujące dla pozostałych krajów. W ten sposób okres trwania skomplikowanych procesów skróciliśmy do absolutnego minimum. Ta sprawa znajdzie swój finał w dyrektywie europejskiej, zapewne podczas prezydencji cypryjskiej.
Bogdan Zdrojewski: W tym roku na wszystkie działania digitalizacyjne trzech instytucji - bez Narodowego Instytutu Dziedzictwa - wydamy ponad 20 mln zł. To są pieniądze z programu "Kultura+". Do tego dołączą jeszcze inne środki finansowe - na digitalizację zasobów dla podmiotów niepublicznych.
PAP: Co z projektem ustawy o cyfryzacji, zaproponowanym przez szefa NINY - Michała Merczyńskiego, złożonym kilka miesięcy temu do resortu?
B.Z.: Ten projekt dawał szansę na budowanie sprawniejszych procedur cyfrowej Polski, cyfrowej w sferze kultury. Nie było jednak gwarancji na to, że będzie on zapewniał właściwe finansowanie tego procesu. Dlatego postanowiłem odwrócić ścieżkę postępowania: najpierw pozyskać pieniądze, a dopiero potem wrócić do ustawy. Obecnie mamy już środki finansowe na digitalizację, nie spotkamy więc się ze sprzeciwem Ministerstwa Finansów wobec projektu ustawy zakładającej, że pieniądze te będą wykorzystywane według nowoczesnych mechanizmów, także prawnych. Brak tej ustawy niczego nie utrudnia, ale sam akt prawny pewne rzeczy ułatwiłby. Jestem więc zwolennikiem powrotu do tej ustawy, ale bez pośpiechu.
PAP: Kiedy będzie można do niej wrócić?
B.Z.: Chciałbym, aby to się stało w drugiej połowie tego roku - ustawa zostałaby więc poddana debacie prawdopodobnie w przyszłym roku. Zależy mi na tym, aby Michał Merczyński ustawę dostosował nie tylko do potrzeb NINY, ale też innych instytucji, zajmujących się digitalizacją. Do tej pory ta ustawa tego nie uwzględniała, jeżeli uda się ją skorygować - będziemy mieć bardzo dobry projekt.
PAP: Czy UE pomaga nam finansowo w cyfryzacji?
B.Z.: Proces wspierania przez Unię jest dopiero uruchamiany, na razie jest bardzo skromny. Mamy dwa projekty realizowane z programu unijnego POIŚ: wspomniane już Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa i Śląska Biblioteka Cyfrowa. Z innego programu unijnego POIŚ finansowany jest, w kwocie 20 milionów zł, zasób Filmoteki Narodowej.
PAP: Mamy szansę na większe zaangażowanie UE?
B.Z.: Są szanse – podczas wrocławskiego Europejskiego Kongresu Kultury - nieformalnego spotkania ministrów, które wtedy się odbyło - podano informację, że środki na lata 2014-20 zostaną podwojone. To szansa na to, że pieniędzy na digitalizację będzie trzy lub cztery razy więcej niż obecnie. Niemniej jednak - cały czas są one małe.
Rozmawiała Agata Zbieg (PAP)
agz/ ls/