Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Jeremy Hunt wspomniał w środę tysiące Polaków, którzy w trakcie II wojny światowej ratowali Żydów przed Holokaustem. „Co każdy z nas zrobiłby dzisiaj, gdyby ta historia się powtórzyła?” - pytał.
Szef brytyjskiej dyplomacji wspomniał polskich Sprawiedliwych w przemówieniu podczas zorganizowanego wspólnie z ambasadą Izraela wydarzenia związanego z przyszłotygodniowym Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu; brytyjskie obchody odbyły się wcześniej ze względu na zaplanowaną wizytę Hunta w Stanach Zjednoczonych.
Minister nawiązał w tym kontekście do swojej wizyty w 2006 r. w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau, gdzie był w ramach wyjazdu zorganizowanego przez brytyjską organizację edukacyjną Holocaust Education Trust.
"Przed wejściem do obozu koncentracyjnego odwiedziliśmy muzeum upamiętniające Polaków, którzy ukrywali Żydów. Karą za to, oczywiście, była śmierć: nie tylko tej osoby, ale także całej jej rodziny" - powiedział szef brytyjskiego MSZ. Dodał, że tysiące Polaków "podjęło to ryzyko, kiedy wielu w Europie odwróciło wzrok". I spytał następnie: "Co każdy z nas zrobiłby dzisiaj, gdyby ta historia powtórzyła się?".
"Nigdy nie zapomnę, jak stałem na bocznicy kolejowej, na której podejmowano decyzje o losie tak wielu ludzi przez wydanie prostej instrukcji: w prawo, w lewo. Nie zapomnę też rabina (Barry'ego) Marcusa, śpiewającego po hebrajsku, kiedy mówiliśmy o horrorze, do jakiego doszło, ani polskiej przewodniczki, która ani razu nie mówiła o tym, że Żydzi zostali zabici, ale zawsze używała słowa: +zamordowani+ - zaznaczył Hunt. - Pytanie, które mnie nurtowało, kiedy próbowałem to wszystko objąć rozumem, było następujące: Czy ja bym odwrócił wzrok, czy ja bym podjął właściwą decyzję? Z trójką małych dzieci, które teraz mam, a których życie dopiero się zaczyna, co ja bym zrobił?".
W trakcie uroczystości zorganizowanej w siedzibie Foreign and Commonwealth Office (FCO) odsłonięto pomnik nazywanego "brytyjskim Schindlerem" majora Franka Foleya. Pracując w brytyjskiej ambasadzie w Berlinie, Foley pomógł tysiącom żydowskich rodzin uciec z Niemiec tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej; wbijał im do paszportów fałszywe wizy pozwalające na wyjazd do Palestyny.
Szef brytyjskiej dyplomacji przyznał również, że wspominając bohaterów i osoby, które podjęły właściwe decyzje, nie można zapomnieć o tym, że "smutna prawda jest taka, iż nie wszyscy w ówczesnym brytyjskim rządzie mieli moralną wolę, aby doprowadzić do konfrontacji z rzeczywistością hitleryzmu". "Polityka appeasementu - niezależnie od jej dobrych intencji - była próżna i zdemoralizowana" - podkreślił.
"Więc nawet teraz, kiedy czerpiemy dumę ze wspominania Franka Foleya, nie możemy zapomnieć o trudnej prawdzie - że kiedy w tym kluczowym momencie stanęliśmy w obliczu próby naszej moralności, niewystarczająco wiele osób zachowało się tak, jak on" - ocenił minister. "Dzisiaj jego przykład stanowi dla nas inspirację i mamy nadzieję, że nigdy nie staniemy się osobami, które odwróciłyby wzrok w obliczu okrucieństwa" - dodał.
Organizacja Narodów Zjednoczonych uchwaliła dzień 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu w 2005 roku.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
jakr/ cyk/ mc/