Od bułek maślanek w ulubionej cukierni i przedwojennej mody po obronę Grodna we wrześniu 1939 r. i represje gestapo – dziennikarz Rusłan Kulewicz zbiera historie o Grodnie lat 30. i 40. XX w. Właśnie wydał pierwszą książkę.
„To odkrywanie na nowo historii miasta. Można powiedzieć, że zmusiłem ludzi, by zaczęli grzebać w szufladach i na strychach, rozmawiać z dziadkami, szukać własnych historii” – mówi PAP Kulewicz, 27-letni autor książki, dziennikarz portalu Hrodna Life.
„Książka i cały proces jej powstawania, w którym uczestniczyli mieszkańcy Grodna, uwolniły jakąś falę emocji, zainteresowania. Ludzie jakby poczuli, że już można mówić o czymś, co przez wiele lat było zakazane czy niemile widziane” – dodaje.
W tomiku „Jedno miasto, wiele wspomnień”, wydanym w języku białoruskim, zamieścił 16 historii grodnian z lat 30. i 40. XX wieku, bogato ilustrowanych zdjęciami z rodzinnych archiwów bohaterów. Są tam pogodne obrazki z codziennego życia - zdjęcia grodnieńskich elegantek, rodzinnych niedzielnych spacerów, sklepów i cukierni.
Na swoim profilu na Instagramie Kulewicz zamieszcza zdjęcia i krótkie filmy, przedstawiające jego rozmówców. Jedna z pań z rozczuleniem wspomina np. grodnieńską piekarnię i rodzaje sprzedawanych tam bułeczek, od kajzerek po maślanki, podając przy tym dokładne ceny.
Na wielu zdjęciach widać eleganckie kobiety w kapeluszach, jedna trzyma na smyczy białego pieska.
„Nawet sposób ubierania mówi coś o historii. Po przyjściu Sowietów kobiety zdjęły kapelusze, założyły chustki. Trzeba się było ubierać +nie po burżujsku+” – opowiada Kulewicz.
W książce znaleźć można także mroczne fotografie, przedstawiające wejście do miasta Niemców, deportacje Żydów z grodnieńskiego getta czy obwieszczenie o wzięciu jako zakładników 100 Polaków w odwecie za zabicie niemieckiego żołnierza i polskiego policjanta.
Wiele z tych historii nie ma ilustracji i mogą być tylko opowiedziane. „Pani Pelagia Alaszkiewicz powiedziała, że ma dowód, iż wojna zaczęła się 1 września 1939 r., a nie 22 czerwca 1941 r., jak do dzisiaj uważa się na Białorusi. Jej ojciec pracował jako listonosz w więzieniu. Zginął podczas bombardowania 1 września” – mówi Kulewicz.
„Wszyscy bohaterowie mieszkali w jednym mieście, ale często zupełnie różnie patrzą na te same wydarzenia” – mówi Kulewicz.
W wielu wspomnieniach pojawia się kolejna ważna, oficjalnie zapomniana, data z życia miasta – 17 września i wejście Sowietów, a także obrona Grodna głównie przez młodzież i harcerzy. „Żołnierzy było mało, bo prawie wszyscy poszli na zachodni front bić się z Niemcami” – wspomina na łamach książki pani Irena Kiziukiewicz.
Jej 17-letni brat Tomasz przez trzy dni bił się w obronie miasta, a następnie wraz z wycofującymi się żołnierzami, ruszył na Litwę, by „bronić Ojczyzny”. „Potem młodych harcerzy odesłali do miasta i on wrócił do szkoły. Nikt go nie wydał bolszewikom” – opowiada pani Irena.
Jak podkreśla Kulewicz, bardzo wiele historii – część z nich znajdzie się dopiero w kolejnej książce – opowiada o grodnieńskich Żydach, którzy stanowili niemal połowę z ok. 60 tys. mieszkańców miasta. „Widać, jak wielką rolę odgrywała społeczność żydowska w przedwojennym życiu miasta. Było nawet takie powiedzenie: +Wasze ulice, nasze kamienice. Wasze legiony, nasze miliony+” – mówi autor książki.
„Większość bohaterów tej pierwszej książki to Polacy. Takie były realia: w mieście było więcej Polaków, Białorusini mieszkali głównie na wsiach” – wskazuje Kulewicz.
Podkreśla, że jego książka nie jest publikacją naukową, nie jest obiektywna. „To wspomnienia, siłą rzeczy są subiektywne. Zależało mi na tym, by były jak najciekawsze i przekazywały maksymalnie dużo informacji o tamtym czasie” – mówi dziennikarz.
Wydanie książki sfinansowano w ramach projektu crowdfindingowego. „Wydaliśmy ją razem z czytelnikami Hrodna Life, mieszkańcami Grodna” – mówi Kulewicz.
Rozpoczęta przez niego historia na pewno będzie miała ciąg dalszy. Już jest materiał na drugą część, a nowych informacji i wspomnień ciągle przybywa. „Codziennie ktoś dzwoni, codziennie. Czasami po prostu, żeby powiedzieć, że to było potrzebne. A często po to, by pochwalić się nowym zdjęciem, historią. Usłyszaną od babci, dziadka, rodziców” – opowiada Kulewicz.
„Rzeczywiście nie jest to publikacja stricte historyczna, ale dla miasta bardzo ważna” – mówi Paweł Mażejka, dziennikarz, aktywista, pasjonat historii, twórca grodzieńskiej przestrzeni kulturalnej "U Centry" (W centrum). „Na prezentacji książki w naszym centrum frekwencja była – jak na warunki grodzieńskie – bardzo wysoka, przyszło ponad 150 osób. To świadczy o tym, że Kulewicz uderzył w jakąś czułą strunę” – dodaje.
Przedwojenna historia Grodna, jak przypomina, jest mało znana, bo przez lata komunizmu była przeinaczana lub przemilczana. „Dzisiaj władze ciągle nie za bardzo wiedzą, jak się do niej ustosunkować, tym bardziej że w większości kwestii współczesna Białoruś odtwarza sowiecką historiografię” – ocenia Mażejka.
W biblioteczce „W Centrum” można znaleźć dosłownie kilka wydanych na Białorusi niezależnych publikacji poświęconych historii Grodna, które odnoszą się do przedwojennych losów miasta i II RP. „Tych książek nie kupi się dzisiaj w księgarni, ale powstały i stały się jakimś przyczynkiem do badań historycznych” – mówi aktywista. Są to m.in. „Grodno, X-XX w. Królewskie miasto o prowincjonalnych losach” czy „Grodnoznawstwo. Historia europejskiego miasta”, która kilka lat temu stała się przyczyną zwolnienia z uniwersytetu historyków, będących autorami.
Od kilku miesięcy „W Centrum” i redakcja Hrodna Life sąsiadują ze sobą w przytulnym zakątku w centrum Grodna, które można by określić jako „niezależne podwórko”. Oprócz nich mieszczą się tam jeszcze dwa sklepy z białoruskimi pamiątkami, ubraniami i rękodziełem.
Z Grodna Justyna Prus (PAP)
just/ kar/