Mit Medei jest dla nas metaforą odrzucenia - powiedział PAP Jarosław Fret, dyrektor Instytutu im. J. Grotowskiego we Wrocławiu, reżyser i twórca Teatru ZAR. Jego spektakl "Medee. O przekraczaniu" pokazany zostanie dwukrotnie w sobotę w stołecznym ATM Studio w ramach Grotowski Fest.
Polska Agencja Prasowa: W spektaklu "Medee. O przekraczaniu" Teatru ZAR nie inscenizują państwo tragedii Eurypidesa. O czym opowiada to przedstawienie?
Jarosław Fret: Mit Medei jest dla nas metaforą odrzucenia. Nie opowiadamy o "dzieciobójczyni", lecz o akcie graniczącym z samounicestwieniem. Akcie będącym reakcją na ostateczne odrzucenie, wykluczenie kulturowe, religijne, polityczne. To jednak nie spektakl polityczny w rozumieniu bezpośredniego zaangażowania swych sił po jakiejś stronie konfliktu. Stoimy i zawsze będziemy stać po stronie tych, którym odebrano głos, więc mówimy: usłyszcie ich, zobaczcie w nich ludzi, zobaczcie ich i własne człowieczeństwo.
PAP: Co stanowiło impuls do rozpoczęcia pracy nad spektaklem?
J. F.: Bezpośrednie impulsy były dwa: spotkanie z jedną z konfraterni z Mussomeli na Sycylii - grupą, która oddała groby, będące pod ich opieką, by pochować ciała znajdowane na brzegu. Śpiewający od setek lat w trakcie paschalnych ceremonii członkowie bractwa "stracili głos" i często niemo odprowadzali obcych zmarłych.
Drugim impulsem stało się spotkanie z doktorem Pietro Bartolo z Lampeduzy, który opowiedział nam o swojej, od ponad dwóch dekad prowadzonej, pracy na rzecz przybywających przez Morze Śródziemne uchodźców, szczególnie kobiet i dzieci. Ponadto zrozumieliśmy, że nasza wcześniejsza praca (spektakl "Armine, Sister" poświęcony ludobójstwu Ormian z 1915 r.) stworzyć powinna całość, którą wraz z Simoną Salą nazwaliśmy "Anamnesis" - i zaczęliśmy budować "Medee" jako pierwszą część tryptyku. Trzecia część poświęcona zostanie desaparecidos, wymuszonym zniknięciom, ofiarom prześladowań politycznych w Argentynie czy w Meksyku.
PAP: Z czego skomponowany został spektakl i jaką ma formę?
J. F.: Postanowiliśmy zaśpiewać requiem dla tych, którzy codziennie giną na morzu w próbie przedostania się do Europy. Spektakl jest jak bicie dzwonu, skomponowany z głosów śpiewaczek z Kairu, Stambułu, Teheranu. Wszystko to zostało otoczone fragmentami łacińskiej mszy żałobnej z wyeksponowanym wątkiem "Dies irae" w motywach korsykańskich, sardyńskich i - powiedzielibyśmy kolchidzkich... - czyli swańskich z Kaukazu. Cała instalacja jest wielkim instrumentem i łodzią, tratwą zarazem.
PAP: Co pan sądzi o organizacji międzynarodowego przeglądu Grotowski Fest? Warto wspomnieć, że np. po prezentacji "Więźnia" w reż. Petera Brooka i Marie-Helene Estienne teatru Bouffes du Nord w Warszawie - spektakl ten zagości w kierowanym przez pana Instytucie im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu.
J. F.: Prowadząc Instytut im. Grotowskiego już 15 lat dane mi było, szczególnie w roku 2009, który UNESCO na nasz wniosek ogłosiło Rokiem Grotowskiego, zaprezentować (i to wielokrotnie) pracę tych wszystkich twórców, którzy obrali sobie tradycję Teatru Laboratorium i praktykę Jerzego Grotowskiego jako osobisty horyzont poszukiwań. Szczególne miejsce mają tu prace Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards.
Grotowski Fest po raz pierwszy gromadzi tak liczne grono w jednym miejscu i czasie. Brakuje kilku zespołów - z młodych grup poszukujących we Włoszech czy przede wszystkim New World Performance Laboratory Theatre Jamesa Slowiaka i Jairo Cuesty.
Z drugiej strony teatr Petera Brooka pozostanie zawsze "jego teatrem" i tylko przyjaźń tych wielkich twórców teatru sprawie, że na Grotowski Fest pojawi się spektakl "The Prisoner". Muszę wspomnieć, że Instytut Grotowskiego jest jego współproducentem. Z kolei sami czuliśmy się niezwykle wyróżnieni, mogąc zaprezentować w grudniu ub. roku nasze "Medee" właśnie w paryskim teatrze Bouffes du Nord. (PAP)
Rozmawiał Grzegorz Janikowski
gj/ agz/