Kraj w stanie buksującej wojny, niezdolny do przeprowadzenia głębszych reform, ale jednocześnie powoli kształtujący swoją nową tożsamość, to Ukraina w czasach po Majdanie, którą opisuje Ziemowit Szczerek w swojej nowej książce "Tatuaż z tryzubem".
PAP: W "Tatuażu z tryzubem" opisuje pan zmiany w zachowaniu ukraińskiej drogówki, jako papierek lakmusowy sytuacji na Ukrainie. Jak to działa?
Ziemowit Szczerek: Tak, to jest, myślę, sprawa reprezentatywna. Sytuacja w milicji może być traktowana jako odbicie sytuacji w państwie jako takim. A więc przed Majdanem milicja, nie mogąc utrzymać się z niskich pensji, które często zresztą nie były wypłacane, popadła w patologię i zaczęła rabować obywateli, między innymi - grabić kierowców. Ci oczywiście bronili się przed tym - montowali w samochodach kamerki i nagrywali rozmowy z milicjantami, próbowali dyskutować, ale przeważnie ulegali wymuszeniom. Majdan był skierowany m.in. przeciwko takim praktykom milicji, która dla wielu była uosobieniem zdegenerowanego państwa nastawionego na łupienie własnych obywateli.
PAP: A jak się działo po Majdanie?
Ziemowit Szczerek: Po zwycięstwie Majdanu milicjanci przyhamowali, byli trochę wystraszeni, nie wiedzieli, jak się odnaleźć w nowej sytuacji. Niewiele jednak minęło czasu, a powrócili do starych obyczajów. Między innymi dlatego, że sytuacja się w gruncie rzeczy nie zmieniła. Pokrzyczano trochę, a potem wszystko znów było po staremu.
Powołana po Majdanie nowa policja stała się na chwilę pieszczoszkiem opinii publicznej, bo uznana została za zalążek reformy, ale okazuje się po prostu nakładką na stare struktury. Nowa policja ładnie się uśmiecha i czasem zrobi coś na pokaz, kota zdejmie z drzewa, ale całą policyjną robotę robią stare, pokomunistyczne gliny. I na tym, póki co, stanęło. Na pokaz jest nowa policja, ale wszystko, w gruncie rzeczy, pozostało po staremu.
Ziemowit Szczerek: Powołana po Majdanie nowa policja stała się na chwilę pieszczoszkiem opinii publicznej, bo uznana została za zalążek reformy, ale okazuje się po prostu nakładką na stare struktury. Nowa policja ładnie się uśmiecha i czasem zrobi coś na pokaz, kota zdejmie z drzewa, ale całą policyjną robotę robią stare, pokomunistyczne gliny. I na tym, póki co, stanęło.
PAP: Czy los innych reform wdrażanych po Majdanie jest podobny?
Ziemowit Szczerek: Zachodnia pomoc dla Ukrainy jest uzależniona właśnie od postępów reform, więc nie jest tak, że nic się nie zmienia. Ale zmiany zachodzą bardzo powoli. Reformy grzęzną w ukraińskim marazmie, ale też trzeba zauważyć, że trudno reformować kraj w stanie wojny i w bardzo głębokim kryzysie ekonomicznym. Dawne korupcyjne mechanizmy zostały w wielu przypadkach nietknięte. Pytanie brzmi, czy starczy Ukrainie sił i zapału żeby przeprowadzić głębsze reformy?
PAP: Czy to wszystko znaczy, że Majdan poszedł na marne? Żadnych konkretnych zmian?
Ziemowit Szczerek: Zmieniła się ukraińska narracja, która stała się proreformatorska i prozachodnia, ale niekoniecznie idą za tym równie mocne jak ta narracja działania. Teraz na Ukrainie żaden urzędnik państwowy nie pozwoli sobie na zejście z tego tonu proreformatorskiego, co nie znaczy, że sytuacja jest tam zdrowa. Po Majdanie od Ukrainy odpadł Krym, rozpoczęła się wojna w Donbasie. Oba te regiony we wszystkich wyborach głosowały prorosyjsko, więc po ich utracie Ukraina stała się bardziej prozachodnia. Tyle, że w międzyczasie Unia skupiła się na własnych problemach i przestała tak intensywnie interesować się rozwojem spraw na Ukrainie.
PAP: Mam wrażenie, że wszyscy przyzwyczailiśmy się do stanu wojny na wschodzie Ukrainy.
Ziemowit Szczerek: Bardzo wielu Ukraińców też się przyzwyczaiło i wręcz przestało śledzić wydarzenia na froncie. Zwłaszcza, że front zastygł. To nie jest tak, że nikt nie strzela, ale sytuacja właściwie się nie zmienia, walki już nie są tak intensywne. Ze strony Ukrainy walczy regularna armia i bataliony ochotników. Kondycja ukraińskiej armii jest na pewno zupełnie inna niż na początku wojny - to wojsko o wiele silniej zmotywowane, zaprawione w boju, znacznie lepiej uzbrojone niż na początku wojny. Po drugiej stronie stoją prorosyjskie bataliony separatystyczne i rosyjscy "ochotnicy". Jak się okazuje, że prorosyjscy "ochotnicy" dysponują czołgami, to rosyjska propaganda twierdzi, że sami sobie te czołgi kupili, podobnie jak mundury.
PAP: Na czym, pana zdaniem, zależy obecnie Rosji w odniesieniu do Ukrainy?
Ziemowit Szczerek: Raczej na pewno nie chodzi o zbrojną aneksję większych obszarów kraju. Już próby włączenia Krymu w rosyjski krwioobieg gospodarczy pokazały, że jest to horrendalnie kosztowna operacja. Ale spokojnie można grać na inercji Ukrainy i Rosja będzie próbowała ściągnąć ją w swoją orbitę wpływów działając dwutorowo - destabilizując sytuację w kraju i kusząc jednocześnie obietnicami zaprowadzenia jakiegoś porządku. Babranina w Donbasie może się ciągnąć bardzo długo, bo jest Rosji na rękę. A Rosja jest teraz na Ukrainie głównym graczem, odkąd zainteresowanie Unii w tym regionie osłabło. Z perspektywy Brukseli Donbas niewiele różni się od Mombasy, to są regiony, których nie widać, mityczna dzika Rurytania.
Ziemowit Szczerek: Rosja będzie próbowała ściągnąć ją w swoją orbitę wpływów działając dwutorowo - destabilizując sytuację w kraju i kusząc jednocześnie obietnicami zaprowadzenia jakiegoś porządku. Babranina w Donbasie może się ciągnąć bardzo długo, bo jest Rosji na rękę.
PAP: Czy zaliczyłby pan Ukrainę do państw upadłych?
Ziemowit Szczerek: Nie chcę patrzeć od tej strony. Ukraina robi bardzo wiele, żeby państwo jednak działało. Majdan był przecież po to, żeby Ukrainę ze stanu pełzającej upadłości wytrącić. Rzecz polega na tym, że nie ma środków ani możliwości na przyspieszenie tych zmian. To jest państwo w kryzysie, w dodatku prowadzące wojnę, więc trzeba bardzo wiele determinacji do przeprowadzenia zmian.
PAP: Jak obecny kryzys na Bliskim Wschodzie, a zwłaszcza zaangażowanie w nim Rosji, wpływa na sytuację na Ukrainie?
Ziemowit Szczerek: Aneksja Krymu była takim mocnym gestem Putina, demonstracją mocy, która miała Rosji "przywrócić" dawną pozycję na świecie, i w pewnym sensie to się stało - ale sprowadziła na Rosję sankcje ze strony Zachodu. W momencie zaangażowania się w wojnę w Syrii, Moskwa zaczęła ugruntowywać tę nową pozycję. Rosja piecze dwie pieczenia na jednym ogniu - załatwia tam własne interesy i ustawia się w roli sojusznika Zachodu. To może oznaczać, że w przyszłości Zachód będzie rozgrywany tak, by zaakceptował aneksję Krymu, a może i kolejne posunięcia Rosji wobec Ukrainy. Na razie w propagandowej rosyjskiej prasie pojawili się Turkobanderowcy i islamscy bojownicy, którzy rzekomo walczą w szeregach Prawego Sektora na Ukrainie.
PAP: Czy tradycyjne różnice pomiędzy Ukrainą kijowską a lwowską Hałyczyną pozostają wyraźne?
Ziemowit Szczerek: Zdecydowanie te różnice się zmniejszają, Hałyczyna wtapia się w Ukrainę. Już od dawna ten regionalizm galicyjski był coraz słabszy, a wspólnota panukriańska - coraz silniejsza. Galicja bardzo wiele dołożyła do zbiorowej tożsamości ukraińskiej, ale też sama stała się jej częścią, jej odrębność jest coraz mniejsza. Na naszych oczach kształtuje się coś w rodzaju nowej, o wiele bardziej jednolitej Ukrainy. Może to dawać pewne nadzieje na poprawę sytuacji.
Książka "Tatuaż z tryzubem" ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne.
Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ mhr/