W trakcie pisania zmądrzałem, wysubtelniałem, mam mniejszą skłonność do surowego oceniania. Trudniej tylko być reporterem, gdy okazuje się, że nic nie jest czarno-białe – mówił w sobotę Maciej Zaremba-Bielawski, autor książki „Dom z dwiema wieżami”.
„Dom z dwiema wieżami” został w piątek uhonorowany Nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki. W sobotę autor – Maciej Zaremba-Bielawski – spotkał się z czytelnikami podczas Warszawskich Targów Książki.
„Białe kłamstwa” – tak w książce określane są rodzinne tajemnice, które, z różnych względów musiały pozostać w ukryciu, aby zachować honor i spokój rodziny. „Nie wszystkie były +białe+, niektóre wynikały z tchórzostwa. W mojej rodzinie panował poznański zwyczaj, że o trudnych rzeczach się nie mówi. Moja kuzynka całe życie opłakiwała ojca, który rzekomo zginął w Powstaniu Warszawskim, a on po prostu uciekł i żył gdzieś na antypodach z inną kobietą. On sam mawiał, że lepiej, żeby córka opłakiwała martwego bohatera, niż miała żywego ojca - łajdaka. To dla mnie bardzo ważny komentarz do polskiego rozumienia historii” – mówił reporter, który dopiero jako 18-latek, w 1968 roku, dowiedział się, że jego matka jest Żydówką i muszą emigrować.
„Niewypowiedziane rodzinne tajemnice przenikają do umysłu dzieci jakby przez osmozę. Myślę, że one bezwiednie wchodziły we mnie i mnie jakoś deformowały. Jako nastolatek byłem okropny, skupiony na życiu towarzyskim i chęci imponowania innym, nie interesowały mnie kompletnie rodzinne sekrety. Ale kompletnie nieświadomie coś tam do mnie docierało z zachowania się rodziców, przede wszystkim mamy, z jej zachowania, z faktu, że w ogóle nie mieliśmy znajomych. Jak mama powiedziała mi, że jesteśmy Żydami, nie byłem jakoś szczególnie zaskoczony, zupełnie mnie to nie zbulwersowało” – wspominał Zaremba-Bielawski.
„Tak się złożyło, że przed 1968 rokiem, w moim środowisku w Warszawie, byłem jedynym gojem wśród Żydów. Żałowałem, że nie jestem Żydem, bo to byli wspaniali ludzie – inteligentni, cudowne towarzystwo. Jak mama mi powiedziała, to pobiegłem na następną prywatkę i ogłosiłem, że koniec z tym gojostwem i ja też jestem Żydem. Miałem problem w tym towarzystwie, bo broniłem Polski przed zarzutem antysemityzmu. Oni wszyscy doświadczyli antysemityzmu, a ja w ogóle nie widziałem go w Polsce” – mówił reporter.
Pisanie „Domu z dwiema wieżami” – historii rodzinnych tajemnic - było dla niego podróżą w głąb samego siebie. „Nie pisze się tego, co się wie, pisze się po to, aby się czegoś dowiedzieć. Dopiero podczas pisania +Domu z dwiema wieżami+ zrozumiałem, że to prawda – informacje, wspomnienia, które gdzieś były w mojej głowie nad ranem, po całej nocy pisania dryfowały, łączyły się, zaczynały tworzyć sensowną całość” – mówił Zaremba-Bielawski. Ten proces był jednak bardzo bolesny.
„Zadzwoniłem do wydawcy z prośbą o przedłużenie deadline'u, bo jestem w depresji. Pogniewał się na mnie. Dopiero kiedy przeczytał +Dom z dwiema wieżami+, powiedział: +Teraz ci wierzę+. Podczas pisania poczułem, że tracę pamięć, nie pamiętałem, co czytałem poprzedniego dnia. To było wtedy, kiedy zacząłem zgłębiać historię dziadka ze strony mamy, Izaaka Wilhelma Immerdauera, jedynego sędziego pochodzenia żydowskiego w przedwojennym Tarnowie. To było jakieś takie bolesne rozdarcie tożsamości. Jak mam pisać o Polakach +oni+, skoro czuję się Polakiem?" – wspominał reporter.
Spisanie rodzinnej historii zmieniło bardzo wiele w jego życiu. „Pisanie jest czynnością moralną. Gdybym nie napisał tej książki, to nadal byłbym z siebie bardzo zadowolony, byłbym takim prawdziwym Polakiem, dumnym z siebie. Na pewno byłoby ze mną gorzej. W trakcie pisania zmądrzałem, wysubtelniałem, mam mniejszą skłonność do surowego oceniania. Rzeczywistość się komplikuje, bo nic nie jest czarno–białe. Trudniej tylko być reporterem, dwadzieścia lat temu pisało mi się zdecydowanie łatwiej” – mówił Zaremba-Bielawski.
„Dom z dwiema wieżami” zdobył Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki. „To książka wielkiej literackiej urody, napisana tak, jak komponuje się utwór muzyczny, rytmiczna, melodyjna, a kiedy trzeba – operująca ciszą i niedomówieniem – zauważyła w laudacji jurorka Julia Fiedorczuk. – Język tej książki ucieleśnia niemożliwość oswojenia traumy. Gdyby była chociaż trochę mniej piękna, nie dałoby się wytrzymać bólu zawartej w niej opowieści”.
Maciej Zaremba Bielawski, rocznik 1951 r., od 1969 r. mieszka w Szwecji. Jest reporterem czołowego dziennika „Dagens Nyheter”. W Polsce ukazały się jego książki: „Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji”, „Higieniści. Z dziejów eugeniki” i „Leśna mafia. Szwedzki thriller ekologiczny”. Kilkakrotnie był przewodniczącym jury Nagrody Kapuścińskiego. „Dom z dwiema wieżami” ukazał się nakładem wydawnictwa Karakter. (PAP)
Autor: Agata Szwedowicz
aszw/ krap/