Pamięć tysięcy Polaków zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i dawnych kresach południowo-wschodnich Rzeczypospolitej uczczono w środę w Lublinie w 76. rocznicę zbrodni wołyńskiej.
W uroczystości przy Pomniku Ofiar Wołynia uczestniczyli przedstawiciele środowisk kresowych, samorządowcy, kombatanci, mieszkańcy Lublina. Pod pomnikiem złożono kwiaty i zapalono znicze. W lubelskim kościele garnizonowym odprawiona została msza św. za pomordowanych i w intencji pojednania z narodem ukraińskim.
11 lipca przypada Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek powiedział, że obchodzona jest rocznica niezwykle dramatycznych i tragicznych wydarzeń, o których pamięć przez wiele lat była zaniedbana. „Lipiec 1943 r. to apogeum mordu na naszych rodakach na Wołyniu, a później w Małopolsce Wschodniej” – podkreślił Szarek.
„Niezwykle bolesne jest to, że wolna Polska po 1989 r. tak długo nie pamiętała. Ta pamięć trwała w rodzinach, wśród bliskich, w stowarzyszeniach. (…) Dziś jesteśmy już w zupełne innej rzeczywistości. Tu w Lublinie stanął pomnik. Dzisiaj potomkowie tych, którzy byli w tak okrutny sposób mordowani, ich bliscy, nie są już sami. Z nimi jest już państwo polskie” - powiedział Szarek.
„Długo czekaliśmy na ten czas, żeby w tak godny sposób upamiętniać te ofiary. My pamiętamy, nie w imię nienawiści, ale w imię prawdy. Myślę, że nastąpi taki czas, że w miejscach, gdzie oni byli mordowani, staną krzyże, odbędą się pogrzeby” – dodał prezes IPN.
Przedstawiciele środowisk kresowych opowiadali dziennikarzom historie swoich rodzin. Eugeniusz Białowąs, który trzymał transparent z napisem „Ihrowica 24.12.1944. 92 ofiary mordu wigilijnego” wspominał członków swojej rodziny zamordowanych na Kresach.
„Urodziłem się w Ihrowicy, 11 km od Tarnopola. Tam w Wigilię 1944 r. Ukraińcy zamordowali 92 polskich mieszkańców. Zginęła tam moja stryjenka i jej matka. Moja matka zdołała ze mną uciec, miałem 2,5 roku. Pomogli jej ukraińscy sąsiedzi, nie wszyscy byli źli. Jest tam teraz pomnik, cmentarz, często tam jeżdżę” – opowiadał.
„Rodzina mojego teścia wymordowana została we wsi kolonia Rogowicze na Wołyniu. Teść opowiadał, że Ukraińcy przyszli w lipcu 1943 roku, wtedy akurat jego matka smażyła jajecznicę. Krzyczeli +Lachy, wy musicie wszyscy zginąć+. Teść miał wtedy około 25 lat, wyskoczył przez okno, wybił głową szybę. Ukraińcy strzelali za nim, ale skoczył na oklep na konia, w wojsku służył w ułanach, zdołał uciec” – opowiadał mężczyzna.
„Często spotykam się z Ukraińcami, jak tam jeżdżę, mówię im, że nie mam do nich pretensji, oni nie odpowiadają za czyny swoich dziadków. My chcemy tylko, żeby pamięć była zachowana, bo to jednak pomaga” – dodał Białowąs.
Zbrodnia wołyńska była antypolską czystką etniczną, przeprowadzoną przez nacjonalistów ukraińskich, mającą charakter ludobójstwa. Objęła nie tylko Wołyń, ale również województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie, a także część województw lubelskiego i poleskiego. Zbrodni dokonała w latach 1943–1945 Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska Armia Powstańcza (UPA).
Według szacunków polskich historyków, ukraińscy nacjonaliści zamordowali na Wołyniu i w Galicji Wschodniej około 100 tys. Polaków. Jak podaje IPN, wskutek polskich akcji odwetowych do wiosny 1945 roku zginęło prawdopodobnie 10-12 tys. Ukraińców. (PAP)
Autor: Zbigniew Kopeć
kop/ itm/