Pogrążana w głębokim kryzysie gospodarczym i podziałach społecznych Nikaragua obchodziła w piątek 40. rocznicę rewolucji, która obaliła trwającą od 1939 roku dyktaturę rodziny Somozów. Ale lewicowa rewolucja sandinistów zawiodła nadzieje: władza przerodziła się w nową dyktaturę.
Podczas gdy starsi Nikaraguańczycy wspominają z nostalgią równościowe hasła rewolucji sandinistowskiej i całej lewicy latynoamerykańskiej, 73-letni Daniel Ortega - były przywódca partyzantki, a dziś ponownie prezydent kraju - nie waha się krwawo tłumić opozycyjnych demonstracji za pomocą wojska i policji.
Najlepszym dowodem niespełnionych nadziei jest to, że Dora Maria Tellez - jedna z trojga przywódców Frontu Sandinistowskiego, która 22 sierpnia 1978 roku w wieku 22 lat brała udział w historycznym szturmie na siedzibę dyktatora Anastasio Somozy, Pałac Prezydencki w stolicy, Managui - dziś jest intelektualnym autorytetem znacznej części opozycji. 20 lat temu, rozczarowana okopywaniem się nowej władzy na dyktatorskich pozycjach, przeszła do opozycji.
W opublikowanym w piątek wywiadzie dla madryckiego dziennika "El Pais" Tellez tak diagnozuje przyczyny obecnego kryzysu w Nikaragui: "Rewolucje nie są wieczne. Nasza była heroiczna, ale skończyła się w 1990 roku wyborem prezydent Violety Chamorro. Lewica, skupiając się na sprawiedliwości społecznej, nigdy nie przeprowadziła dogłębnej krytyki dyktatury, którą obaliła i nie zdołała stworzyć demokratycznego systemu władzy".
Kolejni prezydenci, podobnie jak pani Chamorro kojarzeni z prawicą - Arnoldo Aleman i Enrique Bolanos - tolerowaniem korupcji otwarli Danielowi Ortedze drogę do powrotu do władzy, co nastąpiło w 2007 roku. Dokonał on zmian w konstytucji nikaraguańskiej, aby móc pozostać u władzy i mianował swoją żonę, Rosario Murillo, wiceprezydentem Nikaragui aż do końca swego obecnego mandatu, który upływa w 2021 roku.
Od kwietnia 2018 roku zaczęła wzbierać fala demonstracji antyrządowych w związku z planowaną przez władze reformą ubezpieczeń społecznych. Uczestnicy tych demonstracji domagali się ustąpienia Daniela Ortegi i przyspieszonych wyborów. Nastąpiły krwawe represje. Ich ofiarą padło co najmniej 326 zabitych, było 2 000 rannych.
Według danych organizacji obrońców praw człowieka, ogromną większość ofiar stanowili członkowie opozycji.
Około pół tysiąca osób aresztowano, dziesiątki tysięcy schroniły się zagranicą. Rząd w końcu zmuszony był wycofać się z planowanych zmian.
Konflikty społeczne i kryzys gospodarczy nie przeszkodziły jednak władzom w świętowaniu rocznicy rewolucji.
W okolicznościowej depeszy wysłanej z tej okazji do Ortegi prezydent Rosji Władimir Putin zapewnił go, że "Nikaragua zawsze może liczyć na pomoc Rosji". (PAP)
ik/ bjn/