W wieku 84 lat Janosch, autor "Cholonka" oraz ponad setki książeczek dla dzieci m.in. serii o Misiu i Tygrysku, większość czasu spędza w hamaku przed swoim domem na Teneryfie. Angela Bajorek w książce "Heretyk z familoka" opisuje długie i awanturnicze życie pisarza.
Janosch to pseudonim Horsta Eckerta, autora "Cholonka" oraz wielu książek dla dzieci, z których najpopularniejszy jest cykl o Misiu i Tygrysku zapoczątkowany książeczką "Ach, jak cudowna jest Panama" przetłumaczony na ponad 40 języków.
Choć kanwą wielu książek Janoscha są osobiste przeżycia, pisarza nigdy nie interesowało zwierzanie się biografom. Nie znosi mediów, w rozmowach z dziennikarzami wielokrotnie opowiadał zmyślone historie, albo bawił się z nimi w "pomidora" na każde pytanie odpowiadając tą samą frazą (na przykład "jestem Janosch").
Książka Angeli Bajorek "Heretyk z familoka" jest pierwszą biografią Janoscha, napisaną we współpracy z bohaterem opowieści.
Janosch urodził się w Zabrzu 11 marca 1931 roku w familoku, a imię Horst otrzymał na cześć zastrzelonego rok wcześniej Sturmfuherera SA Horsta Wessela, bo ojciec dziecka usiłował wtedy ukryć swoje polskie pochodzenie i zostać członkiem NSDAP.
"Górnoślązacy u Janoscha to ludzie, którym los zrobił okrutny dowcip, umieszczając ich na spornej, niczyjej ziemi, przez co sami stali się mieszanym, niczyim ludem, kukułczym jajem wśród narodów. Historyczny pech uczy ich koniunkturalizmu i cwaniactwa; każdy kombinuje jak potrafi, a gdy tylko coś mu się uda, zaczyna mieć w pogardzie pozostałych" - pisze Angela Bajorek. Na zarzuty, że w swojej powieści oczernił Ślązaków Janosch odpowiadał: "To nieprawda. Ja sam taki jestem".
Rodzina ze strony matki nosiła polskie nazwisko Godny, ale znała dobrze niemiecki. Rodzina ojca - Eckertowie - niemieckiego nie znała i mówiła po śląsku. Pytany o typowe cech Górnoślązaków Janosch odpowiadał: "Infantylna głupota. Brak potrzeb. Skłonność do anarchii" i sam dostrzegał w sobie te wady.
Pisarz dzieciństwo wspomina jako koszmar. Jego ojciec był nie tylko alkoholikiem i furiatem, który terroryzował całą rodzinę, ale też koniunkturalistą, którego z NSDAP wywalono za wykryte w końcu polskie pochodzenie. Matka natomiast zajęta była przede wszystkim kreowaniem wizerunku osoby eleganckiej, do czego chuderlawy i nerwowy synek i nie pasował. Obydwoje z upodobaniem stosowali kary cielesne. Osobnym źródłem opresji były dla Janoscha Kościół katolicki, którego nienawidzi po dziś dzień oraz Hitlerjugend, do którego został przymusowo wcielony.
Wejście Armii Czerwonej do Zabrza w 1945 roku oznaczało koniec pewnej epoki, a dla Janoscha w pewnym sensie wyzwolenie z koszmarów dzieciństwa. Eckertowie, jako Polacy z pochodzenia mogli zostać w Zabrzu, ale zdecydowali się wyjechać do Niemiec, gdzie osiedli w okolicach Oldenburga.
Horst, po praktyce w warsztacie ślusarskim, znalazł pracę w przędzalni bawełny, ale chciał być malarzem. Kilka razy nie zdał na studia artystyczne, w końcu zaczął zarabiać jako projektant wzorów tkanin. Ciągle szukał swojego miejsca w życiu - włóczył się po Europie, próbował sprzedawać swoje obrazy. W 1959 roku postanowił szukać szczęścia w pisaniu.
Pierwsza książka dla dzieci, jaką stworzył, "Historia konia Walka", nie osiągnęła wielkiego sukcesu, ale naiwne, malowane jakby dziecięcą ręką ilustracje, zapowiadały już późniejszy styl Janoscha. W tym czasie Horst Eckert przybrał też pseudonim. "Janosch" to po prostu "Janusz" z błędem zecera. Pseudonim nawiązywał do polskich korzeni pisarza.
Pierwszym znaczącym sukcesem literackim była książeczka "Auto Ferdynand": w sumie Janosch stworzył opowieści dla dzieci ponad 100. Ich bohaterami są samotnicy, outsiderzy idący własną drogą, ale też drobni łotrzykowie, spryciarze i kombinatorzy.
Szelmowskie opowiastki Janoscha doskonale wpisały się w atmosferę lat 60., kiedy do Niemiec wykroczyło nowe, liberalne podejście do wychowywania dzieci. W 1978 roku Janosch napisał pierwszą opowieść o Misiu i Tygrysku, którzy, po znalezieniu pachnącej bananami skrzynki, ruszają na poszukiwanie tajemniczej krainy zwanej Panamą. Opowieść okazała się wielkim sukcesem, powstały kolejne jej części. Wkrótce Janoscha, Misia i Tygryska z pomalowaną w paski kaczką znało każde niemieckie dziecko.
W 1970 roku Janosch postanowił zmierzyć się z własnym życiorysem w "dorosłej" powieści. Pisanie książki "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny" zajęło mu kilka tygodni i kosztowało pisarza 41 wypitych butelek ginu Gordon's.
"Kiedy Górnoślązak zaczyna opowiadać pijąc, nie przestaje nigdy, tak było również ze mną. Po prostu to zapisałem" - opowiadał w wywiadzie. Janosch nigdy nie krył, jak bardzo "Cholonek" jest książką autobiograficzną. Stary Świętek to jego dziadek Paweł, który kopcił machorkę i wymykał się przez dziurę w płocie do szynku, aby przepić wypłatę, dorobkiewicz i awanturnik Stanik Cholonek i jego głupia żona Michcia to rodzice Janoscha. On sam to Cholonek junior, któremu rodzice nadali imię Adolf "żeby mu się później dobrze powodziło".
Świętkowie, Cholonkowie i ich sąsiedzi to groteskowo przedstawiony lumpenproletariat z aspiracjami do mieszczańskiego szyku, których codzienne niedole łagodzi alkohol pity w ogromnych ilościach. Bohaterowie "Cholonka" są grubiańscy, chciwi i wulgarni.
"Górnoślązacy u Janoscha to ludzie, którym los zrobił okrutny dowcip, umieszczając ich na spornej, niczyjej ziemi, przez co sami stali się mieszanym, niczyim ludem, kukułczym jajem wśród narodów. Historyczny pech uczy ich koniunkturalizmu i cwaniactwa; każdy kombinuje jak potrafi, a gdy tylko coś mu się uda, zaczyna mieć w pogardzie pozostałych" - pisze Angela Bajorek. Na zarzuty, że w swojej powieści oczernił Ślązaków Janosch odpowiadał: "To nieprawda. Ja sam taki jestem".
W tym okresie Janosch uważał się za hipisa, mieszkał w Monachium, gdzie wsiąkł w świat miejscowej cyganerii, podróżował po Hiszpanii, odkrył dla siebie Ibizę. Jego książki stawały się coraz popularniejsze. Niestety lata picia (podobno żadnej ze swoich książek nie napisał na trzeźwo) odbiły się na jego wątrobie.
Lekarze diagnozowali, że pozostało mu niewiele czasu, postanowił więc go wykorzystać jak najlepiej. W 1980 roku pisarz sprzedał mieszkanie, spalił większość swoich rzeczy i wyjechał z jedną torbą na Ibizę, gdzie pił dużo wina, wałęsał się po okolicy i trochę malował. Nocował z hipisami, łapał ryby i odkrył, że taki tryb życia go uszczęśliwia. Więcej - wbrew oczekiwaniom lekarzy - czuł się coraz lepiej. W końcu osiadł na Teneryfie, gdzie poznał swoja przyszła żonę - Ines.
Janosch kilka razy odwiedził Zabrze, otrzymał tytuł honorowego obywatela tego miasta. Choć pisze po niemiecku wielokrotnie podkreślał, że czuje się związany z Zabrzem, Śląskiem i polskością.
"Mieszkam na słonecznej wyspie. Mam oszczędności, które wystarczą mi do końca życia. Mogę tylko spać i jeść trzy razy dziennie. Ostatecznie udało mi się wygrać. Jestem zdrowy jak koń" - mówił w jednym z wywiadów. "Szczęście oznacza bycie wolnym. Kto niczego nie potrzebuje, temu nic nie może się przytrafić" - powiedział autorce swojej biografii.
Książka "Heretyk z familoka" Angeli Bajorek ukaże się 5 marca nakładem wydawnictwa Znak. (PAP)
aszw/ par/