Nakładem Instytutu Pamięci Narodowej ukazał się kolejny tom wspomnień żołnierza Armii Krajowej oraz podziemia antykomunistycznego. Ich autor pochodził z Wileńszczyzny, gdzie prowadzono walkę z trzema wrogami.
Autor wspomnień Józef Bandzo ps. „Jastrząb” od 1943 r. był żołnierzem 3. Wileńskiej Brygady AK, dowodzonej przez kpt. Gracjana Froga „Szczerbca”. Stał też na czele drużyny w 1. kompanii oddziału por. Romualda Rajsa „Burego”. Brał udział w operacji „Ostra Brama”. Został ciężko ranny pod Murowaną Oszmianką.
Jego wspomnienia nie ograniczają się do historii walk, lecz są również świadectwem krajobrazu społecznego międzywojennej Wileńszczyzny oraz nastrojów jej mieszkańców u progu katastrofy września 1939 r. Szczególnie wiele miejsca „Jastrząb” poświęca ówczesnej szkole i wychowaniu, które były dla niego przygotowaniem do służby w szeregach AK. „Powoli poczucie patriotyzmu przenikało do naszych serce i umysłów. Nic nie było robione na siłę. Dom, szkoła, harcerstwo kształtowały nasze charaktery. Chcieliśmy służyć Polsce, chcieliśmy coś jej z siebie dać” – podkreśla.
Stosunkowo bezpieczne życie Józefa Bandzo i jego rodziny zburzyła trwająca od lata 1940 r. okupacja sowiecka. Początkowo oznaczała masową grabież i sowietyzację życia. Wiosną 1941 r. mieszkańcy Wileńszczyzny stanęli w obliczu wywózek na wschód. Krążyły plotki o sporządzanych przez NKWD listach deportowanych. „Wzbudziło to strach i bezsilność, gdyż nie było wiadomo, kogo te listy obejmą, a ponadto miały być wywożone całe rodziny! Co innego, gdy z rodziny mają kogoś aresztować, wtedy ostrzeżenie mogło być skuteczne. Jednak kiedy wywózka ma objąć całe rodziny, jaką wartość ma takie ostrzeżenie” – wspomina „Jastrząb”.
Podobnie jak w innych regionach polskich Kresów wybuch wojny niemiecko-sowieckiej potraktowano z nadzieją. „Odejście bolszewików oznaczało przede wszystkim koniec koszmaru okupacji sowieckiej. Nowego okupanta jeszcze nie znano. Nie przypuszczano jednak, aby był zdolny dorównać w akcjach represyjnych bolszewikom. Z czasem się okazało, że jedni od drugich wcale nie byli lepsi” – napisał.
Dzięki uczestnictwu w tajnych kompletach Bandzo zetknął się z wileńską konspiracją. Pod koniec 1943 r. wstąpił do jednego z coraz silniejszych oddziałów partyzanckich. „Polityka i układy mnie nie interesowały. Dołączyłem do partyzantki, aby walczyć i zwyciężyć w walce z okupantem” – zaznacza. Już wówczas zetknął się z najważniejszymi dowódcami wileńskiej AK, m.in. przyszłym dowódcą 3. Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Romualdem Rajsem. Oceniał go jako dowódcę niezwykle twardego, wręcz bezwzględnego dla swoich podwładnych, ale dzięki temu przygotowującego ich do trudnych warunków walki partyzanckiej.
Wspomnienia Józefa Bandzo pokazują też mroczne oblicze egzystencji w oddziale partyzanckim, które wielu jego kolegów doprowadziło do śmierci. „Do bębenka w naganie wkładał jeden nabój, uderzał dłonią w bębenek, aby ten się kręcił, przykładał sobie lufę do skroni i naciskał język spustowy. Tak bardzo wierzył w swoje szczęście” – wspomina „Jastrząb”. Jedna z takich gier w rosyjską ruletkę zakończyła się tragicznie.
W 1944 r. wśród wileńskich partyzantów narastało przekonanie, że wkrótce ich przeciwnikiem będą nie tylko Niemcy, ich litewscy kolaboranci, sowiecka partyzantka, lecz i Armia Czerwona oraz NKWD. We wspomnieniach Bandzo streszcza ówczesne dylematy swoich kolegów. „Rosja, a następnie Związek Sowiecki zawsze dbały o własne korzyści, o dobro rządzących, nigdy własnego narodu, gdyż ten od wieków był uciskany i cierpiał biedę. Zresztą jest to państwo, które nigdy nie dotrzymywało umów oraz zobowiązań i działało z pozycji siły. Odczuliśmy to na własnej skórze w latach 1939–1941, dlatego zbliżający się front wschodni budził duże obawy i niepewność” – pisał.
Obawy te spełniły się tuż po zajęciu Wilna przez sowietów. 11 listopada 1944 r. w drodze na Cmentarz na Rossie został aresztowany przez NKWD. Po ucieczce przystąpił do 1. szwadronu por. Zygmunta Błażejewskiego „Zygmunta” w 5. Wileńskiej Brygadzie AK dowodzonej przez legendarnego mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”. Po rozwiązaniu brygady przeszedł do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Walczył na Podlasiu. Wśród tamtejszej ludności partyzanci cieszyli się ogromnym wsparciem. „Na Podlasiu dużo było szlachty zagrodowej. Byli tu też wielcy patrioci, którzy w podzięce za naszą walkę o wspólne ideały pragnęli w jakiś sposób nam dopomóc, chociażby pełniąc wartę albo odstępując swoje wygodne łoża, abyśmy mogli dobrze wypocząć” – tłumaczył „Jastrząb”.
Na początku 1946 r. wrócił pod rozkazy mjr. „Łupaszki”. Został dowódcą patrolu dywersyjnego. W maju 1946 r. otrzymał awans do stopnia porucznika czasu wojny. W lutym 1947 r. na mocy amnestii ujawnił się komunistycznej bezpiece. Zamieszkał w Lublinie. Przez wiele lat był inwigilowany i prześladowany. W latach sześćdziesiątych został skazany na karę dożywocia. Pretekstem były rzekome przestępstwa gospodarcze, ale rzeczywistym powodem była jego postawa wobec władz komunistycznych i sowietów. Lata 1960–1976 spędził w więzieniu.
Józef Bandzo „Jastrząb” zmarł 16 października 2016 r. Został pochowany w Panteonie – Mauzoleum Wyklętych-Niezłomnych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Niemal do końca życia spisywał wspomnienia, współpracował z organizacjami dbającymi o pamięć o żołnierzach niezłomnych, grupami rekonstrukcyjnymi, spotykał się z młodzieżą. Postanowieniem z 6 maja 2017 r. został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Andrzeja Dudę; został też awansowany na podpułkownika.
Wspomnienia Józefa Bandzo „Jastrzębia” „Tak było. Wspomnienia partyzanta 3. i 5. Wileńskiej Brygady AK” ukazały się nakładem Instytutu Pamięci Narodowej.
Michał Szukała (PAP)
szuk /