80 lat temu ukazał się pierwszy numer „Biuletynu Informacyjnego” – pisma konspiracyjnego, centralnego organu prasowego Związku Walki Zbrojnej i AK, wydawanego w latach II wojny światowej w Warszawie i Krakowie.
Ten konspiracyjny periodyk redagowany był przez późniejszego autora „Kamieni na szaniec”, Aleksandra Kamińskiego (ps. Hubert). Był on dla pisma postacią kluczową – on nadawał mu styl i on wpływał na jego wyważony, obiektywny charakter.
Jak wspominał wybitny geograf prof. Stanisław Berezowski (w czasie powstania w VI Oddziale Biura Informacji i Propagandy): „W tym okresie +Hubert+ dał się nam w redakcji poznać lepiej już nie tylko jako rzetelny informator, ale również jako wychowawca, pedagog. Redakcyjnie wyraziło się to w artykułach wstępnych, prawie wyłącznie pisanych przez samego +Huberta+. Stanowiły one niewątpliwie jeden z elementów politycznego oddziaływania Komendy Głównej AK”.
Sam Kamiński tak widział swą rolę w "Biuletynie": „Informować, nie agitować; ludzi nie trzeba w Polsce zachęcać do oporu przeciwniemieckiego, ani do patriotyzmu; ludzie pozbawieni aparatów radiowych i polskiej prasy, chcą wiedzieć, co się dzieje na świecie i w kraju; te informacje należy im podawać możliwie ściśle i wiernie. Natomiast sposób podawania informacji daje okazję, którą należy inteligentnie (ale i powściągliwie) wykorzystywać w celu propagowania pożądanych zachowań, postaw, myślenia”.
„Informować, nie agitować; ludzi nie trzeba w Polsce zachęcać do oporu przeciwniemieckiego, ani do patriotyzmu; ludzie pozbawieni aparatów radiowych i polskiej prasy, chcą wiedzieć, co się dzieje na świecie i w kraju; te informacje należy im podawać możliwie ściśle i wiernie [...]”.
Powszechny głód informacji
Niemcy po zajęciu Polski natychmiast odcięli Polaków od informacji. Skonfiskowano prywatne odbiorniki radiowe, redakcje gazet obsadzono powolnymi sobie ludźmi, a z ulicznych megafonów płynął strumień proniemieckiej propagandy. Chodziło o to, by okupowani Polacy nie mieli pojęcia, jak wygląda sytuacja na frontach, jak układają się światowe relacje polityczne ani nawet czy w najbliższym mieście istnieje ruch oporu. Okupacyjna rzeczywistość miała być jedynym realnym światem. Nic dziwnego, że konspiracyjna prasa zaczęła się ukazywać właściwie natychmiast po klęsce wrześniowej i rozrosła się wkrótce do nieprawdopodobnych wręcz rozmiarów. Jeśli w październiku 1939 r. wydawano około trzydziestu nielegalnych tytułów prasowych, to z każdym rokiem ich liczba rosła średnio o sto, by w roku 1944 osiągnąć pułap sześciuset tytułów.
Redaktorzy "Biuletynu" czerpali wiadomości przede wszystkim z tzw. Agencji Prasowej, czyli periodyku Biura Informacji i Propagandy AK (BIP) zawierającego materiały pochodzące z nasłuchu radiowego: nielegalnych radiostacji, głównie BBC, ale też stacji państw neutralnych, jak Szwajcaria czy Turcja.
„[Agencja Prasowa – przyp. red.] Powstała wśród namiętnych dyskusji, gdyż w tworzeniu jej brały udział różne żywioły z punktu widzenia orientacji politycznej. Był to okres współpracy takich grup jak socjaliści, narodowcy, aż do falangistów, ozonowców i sanatorów. Kłócono się zawzięcie” – wspominała dziennikarka tamtego czasu Jadwiga Krawczyńska, a szef BIP-u Jan Rzepecki dodawał: „+Agencję Prasową+ otrzymywały wszystkie pisma konspiracyjne warszawskie, które chciały ją brać i które zobowiązały się dawać w zamian swoje numery. Usiłowano realizować tą drogą wpływ na prasę prowincjonalną ZWZ-AK, przy wprowadzeniu zasady przedrukowywania z +Agencji+ najważniejszych artykułów, które oznaczano podpisem Ignis”.
„Biuletyn Informacyjny” był w o tyle dogodniejszej sytuacji niż pozostała część konspiracyjnej prasy, że nie musiał korzystać z „Agencji Prasowej”. Jako oficjalny organ BIP-u mógł czerpać bezpośrednio z materiałów dostarczanych z tzw. Kwatery Radiowej (punkty nasłuchowe znajdowały się w podziemiach przy ul. Fortecznej 4 i kryjówce między strychem a schodami w willi przy ul. Odolańskiej 42), co wyraźnie rozszerzało zakres zdobywanych newsów. Ale nie tylko. Aleksander Kamiński dla pogłębienia publikowanych artykułów zatrudnił cały szereg specjalistów z różnych dziedzin. Dla przykładu: materiały dotyczące kultury opracowywał rektor Uniwersytetu Warszawskiego, historyk Włodzimierz Antoniewicz.
Kamiński z czasem zadbał także o żywy i dynamiczny charakter „Biuletynu”. Jeśli chodzi o kwestie warszawskie, rozbudowano siatkę informatorów z poszczególnych dzielnic miasta, a w sprawach bieżącej walki BIP przygotowało specjalne kursy dziennikarskie (tzw. komórka „Rój”), które przez cały okres okupacji ukończyło blisko sto osób (m.in. późniejszy podróżnik i reporter Olgierd Budrewicz). Stosowali oni tzw. dziennikarstwo wcieleniowe – stawali się na pewien czas członkami oddziałów partyzanckich lub grup dywersyjnych i uczestnicząc w ich akcjach, tworzyli potem dynamiczne reportaże.
„Biuletyn Informacyjny” stał się w ciągu pierwszych czterech lat istnienia najbardziej poczytnym pismem podziemia. Pozostał nim również w czasie Powstania Warszawskiego, choć począwszy od 2 sierpnia 1944 r. zasadniczo i planowo zmienił się jego charakter. Jeśli w czasie samej okupacji tytuł realizował misję zawartą w pierwszym członie nazwy Biura Informacji i Propagandy, to w czasie zrywu na pierwszy plan wysunął się wyraźnie ten drugi.
Redagowany w ten sposób „Biuletyn Informacyjny” stał się w ciągu pierwszych czterech lat istnienia najbardziej poczytnym pismem podziemia. Pozostał nim również w czasie Powstania Warszawskiego, choć począwszy od 2 sierpnia 1944 r. zasadniczo i planowo zmienił się jego charakter. Jeśli w czasie samej okupacji tytuł realizował misję zawartą w pierwszym członie nazwy Biura Informacji i Propagandy, to w czasie zrywu na pierwszy plan wysunął się wyraźnie ten drugi.
Biuletyn na barykadzie
W trakcie okupacji „Biuletyn Informacyjny” był tygodnikiem. Wraz z rozpoczęciem starć powstańczych zaczął się zaś ukazywać jako dziennik. Komenda Główna AK doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zryw będzie sytuacją niezwykle trudną zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym dla żołnierzy, a także – może nawet bardziej – dla cywilów. Świadomie położono więc duży nacisk na propagandę mającą na celu głównie podniesienie morale bijącej się stolicy. Jak pisał komendant Okręgu Warszawskiego Antoni Chruściel „Monter”: „Od pierwszych strzałów, w stolicy pracują i walczą żołnierze propagandy, sprawozdawcy prasowi, fotoreporterzy, filmowcy, patrole megafonowe, kolporterzy”.
„Biuletyn” nie był w Warszawie samotny – w tamtym czasie ukazywało się tu ok. 130 tytułów – jego nakład był jednak stosunkowo duży, bo wynosił 25 tys. egzemplarzy. Wolna i niecenzurowana prasa oprócz wspomnianego zadania podnoszenia morale miała znaczenie bardzo praktyczne. Informowała o zaginionych, o miejscach bezpiecznych i tych zagrożonych, wskazywała punkty opatrunkowe, piętnowała zachowania naganne, których w bitewnym ferworze nie dało się uniknąć. Ale olbrzymie znaczenie psychologiczne miał już sam swobodny dostęp – pierwszy od ponad czterech lat – do prawdziwej, niecenzurowanej informacji. Zdawano sobie z tego sprawę i dlatego właśnie powstańcze władze zwróciły się z prośbą do wszystkich, którzy jakimś cudem zachowali odbiorniki radiowe, by wystawili je w oknach i pogłośnili. Dlatego już 8 sierpnia uruchomiono radiostację „Błyskawica”, która wkrótce zaczęła nadawać audycje.
„Biuletyn” nie był w Warszawie samotny – w tamtym czasie ukazywało się tu ok. 130 tytułów – jego nakład był jednak stosunkowo duży, bo wynosił 25 tys. egzemplarzy.
„Prasa powstańcza pozostała jednak głównym ośrodkiem przekazu informacji i instrumentem masowego oddziaływania” – pisał Władysław Bartoszewski, wymieniając kilka podstawowych tytułów. Oprócz „Biuletynu Informacyjnego” warto wspomnieć o „Barykadzie – Warszawa Walczy”, „Rzeczpospolitej Polskiej”, „Nowym Świecie”, „Kurierze Stołecznym” czy „Robotniku” – piśmie, które rozpoczęło żywot w konspiracji PPS na przełomie XIX i XX wieku (redaktorem był Józef Piłsudski), teraz zaś po raz drugi w czasie swojego istnienia odzyskiwało wolność wypowiedzi.
Warunki, w jakich były one redagowane, drukowane i kolportowane, plastycznie opisywał również Bartoszewski: „Wysiłek prasowo-wydawniczy powstańczej Warszawy był ogromny. Pracownicy wszystkich redakcji i drukarni, dziennikarze i fotoreporterzy, zecerzy i maszyniści, obsługa powielarni i kolporterzy pełnili służbę w bardzo ciężkich warunkach. Nie opuszczali swoich placówek w najkrytyczniejszych sytuacjach – odgrzebywali z gruzów przysypane maszyny i kaszty drukarskie, wydobywali sprzęt z płonących domów i przenosili go z miejsca na miejsce, trwali przy radioodbiornikach, notując nieprzerwanie nasłuch w czasie bombardowań, niestrudzenie zabiegali o papier i farbę”.
Pierwszy reportaż
O czym zatem pisano w pierwszym powstańczym numerze „Biuletynu” 2 sierpnia 1944 ? Rozpoczęto od przedrukowania wydanej poprzedniego dnia wspólnej odezwy komendanta okręgu stołecznego i komisarza cywilnego, w której można było przeczytać m.in.:
„Poległych, zarówno Polaków, jak i Niemców, po rozpoznaniu grzebać prowizorycznie – dokumenty zaś przechowywać i na żądanie zgłosić. Wszelkie samosądy są zakazane. Wrogowie narodu polskiego, Niemcy i volksdeutsche, będą ukarani z całą surowością prawa przez właściwe sądy. Tymczasem należy ich unieszkodliwić, zatrzymując w zamknięciu do dyspozycji ujawniających się władz bezpieczeństwa. Mienie władz i obywateli niemieckich należy zabezpieczyć protokolarnie w każdym domu […]”.
„[…] W Warszawie ruch normalny – i nagle grają kaemy, szczękają rozpylacze, pękają wiązki granatów. I już na ulicy ani jednego przechodnia. Wszyscy w bramach, sieniach, sklepach. Wzdłuż ulicy serie z niemieckiego peemu, jedna, druga…”.
Tyle komunikatów oficjalnych. Nieco dalej, w tym samym numerze, znaleźć można już przykład sprawnej reporterskiej roboty, a właściwie tego, jak można połączyć walory dziennikarsko-informacyjne z propagandowymi. Dziś zaś będącej przy okazji doskonałym źródłem do poznania samego początku powstańczych zmagań, opisanych na bieżąco piórem świadka:
„[…] W Warszawie ruch normalny – i nagle grają kaemy, szczękają rozpylacze, pękają wiązki granatów. I już na ulicy ani jednego przechodnia. Wszyscy w bramach, sieniach, sklepach. Wzdłuż ulicy serie z niemieckiego peemu, jedna, druga… Zza przeciwległego rogu wysuwa się gęsiego, pod murem, sznur ludzi: piętnastu młodych mężczyzn po cywilnemu, w kapeluszach – na rękach biało-czerwone opaski, w rękach rozpylacze, kieszenie wypchane granatami. Nasi! Otworzyli ogień. Skokami posuwają się wzdłuż muru. Ogień gwałtownie natęża się i milknie. Jeden punkt oporu niemieckiego rozbity. Warszawa zrozumiała od razu, zanim ukazały się pierwsze rozkazy i obwieszczenia. Może przez kwadrans roiło się jeszcze ludziom, że to +napad na pocztę+, że to +nalot+ i +obrona przeciwlotnicza+… Ale cała Warszawa wiedziała natychmiast: Nasi zaczęli! […]
[…] Na Puławskiej pojawia się czołg niemiecki. Po paru wystrzałach cofa się, nie zadając nam strat. Z bram padają okrzyki: +Tygrys do budy+. Grupa żołnierzy AK prowadzi dwunastu rozbrojonych jeńców niemieckich. Co pewien czas mijają trupy Niemców. W przeciwnym kierunku powoli posuwa się jakiś cywil, dźwigając rannego żołnierza AK. Patrol informuje go o miejscu najbliższego punktu opatrunkowego. Już go dojrzały sanitariuszki, wybiegają naprzeciwko z noszami […]
[…] Z zapadnięciem zmroku miasto stoi w łunie potężnych pożarów. Palą się baraki i inne budynki w rejonie Dworca Głównego; na Dworcu Zachodnim – składy benzyny, w całym mieście – liczne domy. Dopiero około północy gwałtowny deszcz nieco przygasza ogień. Godzina dwunasta, pierwsza, druga w nocy. Walka trwa i rozszerza się. Nie ustaje łoskot strzałów. Miasto nie śpi”.
Fragment ten pochodzi z pierwszego z łącznie sześćdziesięciu dziewięciu numerów „Biuletynu Informacyjnego”, jakie ukazały się i były kolportowane w czasie powstańczych walk (wliczając w to wydania specjalne).
Na podstawie:
„Biuletyn Informacyjny”, 02.08.1944, nr 35 (242)
„Ludność cywilna w powstaniu warszawskim, t. 3”, W. Bartoszewski, L. Dobroszycki (red.), Warszawa 1991
W. Bartoszewski, „Prasa powstania warszawskiego. Zarys historyczno-bibliograficzny”, „Rocznik Warszawski” XI, Warszawa 1972
G. Mazur, „Biuro Informacji i Propagandy SZP-ZWZ-AK 1939–1945”, Warszawa 1987
J. Łojek, J. Myśliński, W. Władyka, „Dzieje prasy polskiej”, Warszawa 1988
S. Lewandowska, „Polska konspiracyjna prasa informacyjno-polityczna 1939–1945”, Warszawa 1982
wjk / skp /