Polska kolęda, śpiewana w czasach sowieckich cicho i w ukryciu, rozbrzmiewa dziś na Ukrainie pełnym głosem. Kolęda i wiara pomogły nam w zachowaniu tradycji i pozostaniu Polakami - mówią PAP przedstawiciele społeczności polskiej w tym kraju.
W okresie świątecznym mieszkający na Ukrainie Polacy spotykają się na festiwalach kolęd, organizowanych przez ich środowiska przy wsparciu polskiej dyplomacji. Starsi wspominają na nich, jak trudno było zachować polskość w ZSRR i jakim represjom poddawane były ich rodziny tylko za to, że chodziły do kościoła. Młodsi cieszą się radością śpiewania i poznają swoich polskich rówieśników.
Małgorzata Miedwiediewa jest dyrektorką Domu Polskiego w Barze na Podolu. Wspomnienia jej dzieciństwa sięgają lat 50. XX wieku, kiedy święta Bożego Narodzenia obchodziło się w tajemnicy przed sąsiadami.
„Lata 50. to świętowanie w rodzinie. Cichutkie, ale ze śpiewaniem kolęd, z tradycyjnymi potrawami. Przy stole główne miejsce zajmowała babcia, bo dziadek został rozstrzelany w 1937 roku. Chodziliśmy na pasterkę. Wychodziliśmy na nią wcześniej, by nikogo znajomego nie spotkać. Zdarzało się, że przed kościołem czekali na nas nauczyciele. Uczeń, którego tam przyłapano, był potem bojkotowany przez inne dzieci” - opowiada podczas Polskiej Wigilii i Przeglądu Polskiej Kolędy w Winnicy.
„Lata 50. to świętowanie w rodzinie. Cichutkie, ale ze śpiewaniem kolęd, z tradycyjnymi potrawami. Przy stole główne miejsce zajmowała babcia, bo dziadek został rozstrzelany w 1937 roku. Chodziliśmy na pasterkę. Wychodziliśmy na nią wcześniej, by nikogo znajomego nie spotkać. Zdarzało się, że przed kościołem czekali na nas nauczyciele. Uczeń, którego tam przyłapano, był potem bojkotowany przez inne dzieci” - opowiada podczas Polskiej Wigilii i Przeglądu Polskiej Kolędy w Winnicy.
„Dziś czasy się zmieniły. Zmienił się również stosunek do nas, Polaków. Dożyliśmy tego, że już się nie boimy i to też jest szczęście” - stwierdza.
12-letnia Ania przyjechała do Winnicy z polskim zespołem z miasteczka Połonne w obwodzie chmielnickim. Święta Bożego Narodzenia, które zna, kojarzą się jej wyłącznie z ciepłem rodzinnym i radością z otrzymywanych prezentów.
„W święta zawsze chodzimy z rodziną na pasterkę, dzielimy się opłatkiem i jemy kutię. Robimy sobie też prezenty. Najbardziej podoba mi się, kiedy dzielimy się opłatkiem, przebaczamy sobie nawzajem i obiecujemy, że w nowym roku będziemy lepsi” - mówi w rozmowie z PAP.
Ania podkreśla, że polskie tradycje bożonarodzeniowe są w jej rodzinie bardzo ważne. „Jesteśmy przecież polską rodziną. Mieszkamy jednak na Ukrainie i mamy także tradycje ukraińskie. W domu jednak rozmawiamy wyłącznie po polsku” - podkreśla.
W Wigilię na stołach w polskich domach znajduje się 12 potraw. Wśród nich pierogi z różnym nadzieniem i ryba, którą często na Ukrainie nie jest tradycyjny dla Polski karp, lecz szczupak.
Kolędy, które śpiewają ukraińscy Polacy, są już jednak takie same, jak w Polsce. Na festiwalu w Winnicy można usłyszeć i „Bóg się rodzi” i „Dzisiaj w Betlejem” i „Wśród nocnej ciszy”.
Kolędy, które śpiewają ukraińscy Polacy, są już jednak takie same, jak w Polsce. Na festiwalu w Winnicy można usłyszeć i „Bóg się rodzi” i „Dzisiaj w Betlejem” i „Wśród nocnej ciszy”.
Walentyna Tymoszuk, nauczycielka, która prowadzi polski zespół młodzieżowy w Połonnem mówi, że śpiewanie kolęd sprawia jej i jej podopiecznym ogromną radość.
„Bardzo lubimy kolędować. Kolęda w mojej rodzinie jest czymś niesamowitym. Jest to czas dzielenia się opłatkiem, składania sobie życzeń i wzajemnych przeprosin. Jest to też bardzo ważne w podtrzymywaniu naszej polskości” - oświadcza.
„Nie mogę powiedzieć, że Polakom na Ukrainie żyje się dziś źle. Nie mogę mówić tego, oczywiście, za wszystkich. Dla siebie samej wiem, że jest tak dlatego, że na pierwszym miejscu mamy Boga. Dla nas bycie Polakami zawsze było czymś bardzo ważnym. I nawet teraz mimo, że mam paszport ukraiński, zawsze czuję się Polką” - wyznaje pani Walentyna.
Konsul generalny RP w Winnicy Damian Ciarciński wskazuje, jak chętnie młodzi Polacy na Ukrainie angażują się w działania na rzecz rozwoju swojej kultury i pielęgnowania tradycji.
„W winnickim okręgu konsularnym mieszka największa liczba Polaków na Ukrainie i działa wiele organizacji polskich. Wielu Polaków, którzy tu mieszkają, mówi po polsku, a przede wszystkim kultywuje polskie tradycje, śpiewa kolędy polskie. Mamy dużo przedstawicieli młodego pokolenia, dzieci i młodzieży. Widać, że babcie i dziadkowie, którzy mówili po polsku, przekazują to młodszym. Młodzi z kolei żywo interesują się Polską. Widać, że polskie pochodzenie jest częścią ich tożsamości oraz powodem do dumy” - powiedział PAP.
„Nie mogę powiedzieć, że Polakom na Ukrainie żyje się dziś źle. Nie mogę mówić tego, oczywiście, za wszystkich. Dla siebie samej wiem, że jest tak dlatego, że na pierwszym miejscu mamy Boga. Dla nas bycie Polakami zawsze było czymś bardzo ważnym. I nawet teraz mimo, że mam paszport ukraiński, zawsze czuję się Polką” - wyznaje pani Walentyna.
Biskup diecezji kamieniecko-podolskiej Leon Dubrawski, który urodził się i wyrósł w czasach ZSRR podkreśla, że tradycje, które pielęgnowali jego rodacy na Ukrainie, pomagały im przetrwać.
„Pamiętam, że jak matka przychodziła z kościoła i przynosiła opłatek, to nie wyglądało to tak, jak dzisiaj. Zasłaniane były okna, zamykane drzwi, żeby tylko nikt nie zobaczył i nie doniósł. Dziś to, co przekazano nam w dzieciństwie, niesiemy dalej” - opowiada.
Pytany przez PAP, jakie życzenia składa Polakom na Ukrainie w święta Bożego Narodzenia oświadcza, że modli się przede wszystkim o pokój.
„Żeby te święta, w które wspominamy narodziny Chrystusa, przyniosły ogień miłości. I by ten ogień, który zapłonął w Betlejem, płonął w każdym domu. Żeby ludzie odnowili tradycje, żeby jedność i miłość między nami zapanowała. Trzeba jednoczyć rodziny, jednoczyć państwa, żeby nie strzelali jeden do drugiego, jak dziś Ukraina i Rosja. Żeby święta przyniosły spokój i zgodę” - powiedział biskup Dubrawski.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ ap/